Oświata na tapecie. Mamy ładne szkoły i przedszkola, tylko za duże i za dużo…

Posiedzenie Komisji Oświaty, Kultury, Sportu, Rekreacji i Opieki Społecznej Rady Miasta Racibórz zdominowały dwa dokumenty – Analiza sieci szkół i przedszkoli prowadzonych przez miasto Racibórz, przygotowana przez Mariusza Tobora, eksperta oświatowego z firmy Vulcan oraz Sprawozdanie z realizacji zadań oświatowych miasta Racibórz. Wnioski – mamy naprawdę ładne i duże szkoły, tylko że są za duże i jest ich za dużo. Co za tym idzie – kosztują naprawdę sporo.
Prezentacja Mariusza Tobora przedstawiała aktualny stan oświaty w Raciborzu i to, co najprawdopodobniej stanie się w bliższej i dalszej przyszłości. Przewidywanie oparte było na danych statystycznych GUS i szło trzytorowo – w zależności od tego, w jaki sposób nowy rząd będzie realizował swoje pomysły na nową oświatę. Analiza dotyczy przede wszystkim tych placówek oświatowych, które prowadzi gmina, czyli publicznych przedszkoli, podstawówek oraz gimnazjów, wzięto jednak pod uwagę wpływ na działalność placówek miejskich ośrodków niepublicznych i prowadzonych przez inne organy – to znaczy prywatnych przedszkoli, dwujęzycznego gimnazjum w murach I LO oraz gimnazjum w ZSOMS.
W posiedzeniu komisji udział wzięli także dyrektorzy raciborskich szkół, zaproszeni do wysłuchania wystąpienie pana Tobora. Analiza specjalisty edukacyjnego wyraźnie wskazuje, że gmina Racibórz dopłaca co subwencji oświatowej prawie drugą połowę – w 2014 roku do 28 milionów zł otrzymanej subwencji dopłaciła 12 milionów. W grupie porównawczej miast powyżej 5 tys. mieszkańców, do której zaliczono Racibórz, to najwyższa dopłata, bo też i samo miasto jest jednym z największych. Dlaczego tak wiele dopłaca się do szkół? Z zestawień wynika, że liczba uczniów przypadających na jedną szkołę podstawową od wielu lat należy do najniższych w grupie gmin miejskich powyżej 5 tys. mieszkańców. Zatem sieć szkół podstawowych w Raciborzu jest mocno rozdrobniona. Wiąże się to nierozłącznie z faktem, że trzeba do niej więcej dopłacać.
Prawdopodobnie ze względu na duże rozdrobnienie sieci szkół podstawowych, średnie wielkości oddziałów tych szkół od kilku lat należą do najniższych w grupie porównawczej. Natomiast średnie liczby uczniów w oddziałach gimnazjalnych są zbliżone do przeciętnej. Z ekonomicznego punktu widzenia niepokojący jest jednak trend spadkowy wielkości oddziałów w gimnazjach – o wiele wyraźniejszy niż w innych miastach. We wszystkich przewidywanych wariantach rozwiązań prezentowanych przez Mariusza Tobora wyraźny jest trend spadku ilości wszystkich uczniów, związany ze spadkiem ilości mieszkańców, prognozowany przez GUS.
W kolejnym sprawozdaniu, prezentowanym przez naczelnika Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu Roberta Myśliwego radni zapoznali się m.in. z wydatkami poniesionymi przez miasto na oświatę w roku szkolnym 2014/2015. Rocznie na edukację miasto wydaje przeszło 53 mln zł. To połowa miejskiego budżetu. Na sfinansowanie działalności szkół przeznacza się co rok ok. 37 mln zł. Subwencja oświatowa pokrywa ok. 75% kosztów kształcenia – resztę dopłaca miasto. Średni koszt kształcenia ucznia szkoły podstawowej w 2014 r. wynosił 9,5 tys. zł rocznie. Najniższe koszty kształcenia występowały w SP18 (8 tys zł) najwyższe – ze względu na specjalizację szkół – w SP5 dla mniejszości niemieckiej (12 tys zł) oraz integracyjnej SP1 (10766 zł).
Gimnazja także kosztują średnio 9,5 tys zł na ucznia, przy czym rozpiętość wydatków w zależności od szkoły jest dość duża – uczeń Gimnazjum nr 1 kosztuje 7,5 tys zł rocznie – uczeń Gimnazjum nr 5 – 13,5 tysiąca złotych.
Wnioski wynikające z posiedzenie komisji wskazują, że w mieście mamy za dużo szkół. W każdej są wolne miejsca, liczebność klas jest zbyt niska, co powoduje wysokie kosztu utrzymania placówek. Faktem jest, co podkreślał specjalista z Vulcanu, że szkoły mamy naprawdę ładne, dobrze wyposażone i utrzymane, ale drogie. Teraz jednak – podkreślali to zarówno radni, jak i naczelnik WEKiS – trzeba poważnie zastanowić się w czasie prac na przyszłorocznym budżetem, w jaki sposób dysponować środki na remonty.
Radni, mimo że temat wisiał w powietrzu, nie zajmowali się na razie dyskusją nad ewentualnym zamykaniem szkół czy innego rodzaju redukcjami kosztów ich utrzymania. Sprawa jednak powróci. Dużo zależy też od tego, co zdecyduje rząd w sprawie ewentualnego powrotu sześciolatków do przedszkoli oraz likwidacji gimnazjów. Na razie – trzeba czekać.
th
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany