Stowarzyszenie sposobem na rozkręcanie kultury?

- Kupując dwanaście lat temu nieruchomość po szpitalu w Wojnowicach zakładał Pan, że będzie to kolejny dom przyjęć. Co się od tego czasu zmieniło?
- To nie do końca prawda z tym założeniem. Najbardziej mi zależało, by obiekt został przywrócony do życia i wprowadzony do świadomości społecznej jako zabytkowy pałac, element tradycji i dziedzictwa kulturowego tej ziemi. W chwili, gdy go kupowałem, nie istniał w żadnych książkach ani przewodnikach, nie wspominając już o internecie (śmiech). Teraz jest już praktycznie wszędzie, a wklepanie do wyszukiwarki frazy "pałac w Wojnowicach" daje od razu ponad sto tysięcy wyników. Pierwotne plany przewidywały obok domu przyjęć również część hotelową. Wyłoniło się jednak kilka przeszkód, w szczególności brak zgody ówczesnego wojewódzkiego konserwatora zabytków na taką rozbudowę obiektu, jaka do tego celu wydawała mi się niezbędna. Sam zaś obiekt ukazał mi szereg tkwiących w nim możliwości, w szczególności fakt, że wraz ze swym parkiem może stanowić ciekawą atrakcję turystyczną. Po kilku latach działalności obiektu w charakterze domu przyjęć uruchomiłem w nim Muzeum Dawnej Wsi, a we wrześniu 2013 roku także Muzeum Horroru. Tym samym poszliśmy trochę w kierunku działalności kulturalnej, a gdy się okazało, że pałac sprawdza się w tej roli, od czasu do czasu organizowaliśmy coś ciekawego: a to występ teatralny, a to pokaz rycerski, występy artystyczne itp. Trzeba przyznać, że pałac, wraz z parkowym otoczeniem i zwierzyńcem, ma swój specyficzny klimat, który wielu ludziom sie podoba. A że w naszym powiecie jest praktycznie tylko jeden żyjący, prywatny obiekt tego typu - no bo trudno liczyć domy opieki i zgromadzenia zakonne - tym bardziej należy go wykorzystać w niebanalny sposób.
- A wie Pan, że tuż po zakupieniu przez Pana tej posiadłości moja mama wraz ze mną, a później również i z moim bratem, wybierała się tam na kilkugodzinne spacery? Ku zdrowotności, oczywiście!
- Oczywiście, że pamiętam! Zresztą twoja mama pytała mnie o zgodę (śmiech).
- Ale wróćmy do tematu. Zapewne też i znaleźli się ludzie, którzy chcą się w taką działalność włączyć.
- Tak, udało się też skupić pewną grupę miłośników, którym na sercu leży historia tego obiektu, jego dzień dzisiejszy oraz szeroko pojęta kultura. Przykładem jest tu pan Reinhard Glomb z Katowic, z którym miałem przyjemność zaprzyjaźnić się jakieś dziesięć lat temu. Zaczęło się od robienia przez niego zdjęć pałacu, poprzez późniejsze wystawianie jego prac (m.in. w Raciborzu, w Gliwicach i Chorzowie), uczestnictwo w różnych imprezach, wielokrotne przywożenie darów do naszego Muzeum Dawnej Wsi. Takich zasłużonych dla pałacu osób jest więcej i myślę, że przyjdzie taki dzień, że wręczone im zostaną jakieś honorowe tytuły czy statuetki w rodzaju "Przyjaciel pałacu w Wojnowicach".
- Takie statuetki na pewno byłyby czymś naprawdę wyjątkowym dla tych ludzi. To dlatego założył Pan "Stowarzyszenie Pałac w Wojnowicach - wczoraj, dziś, jutro"?
- Stowarzyszenie jako forma organizacyjna i prawna daje szereg możliwości, których nawet jako właściciel obiektu i przedsiębiorca nie miałem. Po pierwsze, stowarzyszenie swobodniej może pozyskiwać sponsorów i zwracać się do różnych instytucji, które nawet mając dobrą wolę, miały zawsze pewien dyskomfort księgowy dokładając do "prywatnych" imprez, a nawet przedsięwzięć kulturalnych. Teraz mogę po prostu zwrócić się do domu kultury, urzędu czy przedsiębiorstwa i sprawa jest do załatwienia. Zwracają się też do nas inne stowarzyszenia, bo razem łatwiej coś zrobić. No i oczywiście trzeba wspomnieć o możliwościach występowania o dofinansowania do konkretnych zadań, których jeszcze do 2020 roku trochę będzie.
- Z tego, co można przeczytać na stronie internetowej stowarzyszenia, działacie dopiero od kilku miesięcy.
- To prawda, nasze stowarzyszenie ukonstytuowało się na zebraniu założycielskim w dniu 1 września ubiegłego roku, zaś po jego zarejestrowaniu w KRS, w dniu 29 października wybrano jego władze. Od razu wzięliśmy się jednak do pracy i już mamy na swym koncie kilka sukcesów. Już 7 grudnia udało nam się wystawić w pałacowych murach przeuroczy spektakl grupy teatralno-kabaretowej "Irrealis" z Młodzieżowego Domu Kultury w Raciborzu pt. "Juliet". Złożyliśmy też do kapituły dorocznej nagrody Starosty Raciborskiego Mieszko, przyznawanej za wybitne osiągnięcia dla kultury w naszym powiecie, kandydaturę naszej członkini, dr Kornelii Lach, która na powiatowej gali kultury, 1 lutego br., tę piękną statuetkę otrzymała. Pełni również funkcję dyrektora szkoły w Krzanowicach. 13 marca znów gościliśmy grupę "Irrealis", tym razem ze spektaklem "Spóźnieni królowie", również autorstwa Andrzeja Biskupa. Muszę przyznać, że jest to fenomenalny przypadek, że mamy w powiecie tak wielu bardzo utalentowanych, młodych ludzi, którzy w dodatku trafili na pełen profesjonalizm i serce szefostwa Młodzieżowego Domu Kultury w Raciborzu. Młodzież zrobiła super, pełen pasji i humoru spektakl, zaś widownia doceniła to wszystko i okazała swój zachwyt.
- Czy to znaczy, że pańskie stowarzyszenie będzie się zajmowało głównie organizowaniem występów teatralnych?
- Wcale nie, tak akurat wyszło na dobry, mam nadzieję, początek. Zadziałało prawo serii, dlatego też planujemy jeszcze jeden spektakl w maju, tym razem być może w plenerze. Mamy jednak również wiele innych planów, a występy teatralne może przekształcą się w jakiś festiwal młodzieżowych teatrów. Szukamy też partnera po stronie czeskiej, z którym - w ramach programów transgranicznych - chcemy wydać książkę o historii wojnowickiego pałacu, która już jest w przygotowaniu. Jest też koncepcja nakręcenia w pałacowych murach filmu sensacyjnego na podstawie jednego z napisanych przeze mnie opowiadań. Do tego wszystkiego trzeba pieniędzy, ale jak się nie podejmie działań w tym kierunku, kasa sama nie przyjdzie (śmiech). Mamy też całą listę pomysłów na wspomaganie lokalnych inicjatyw społecznych oraz działalność charytatywną na rzecz mieszkańców gminy Krzanowice i regionu. Akurat 20 marca, we współpracy z innymi stowarzyszeniami, na terenie pałacu odbędzie się wernisaż wystawy podsumowującej projekt inkubator aktywizacji "Uwierz w siebie". Takich akcji, również z udziałem organizacji i stowarzyszeń z Wojnowic, będzie więcej. Ponadto planujemy organizowanie wystaw, konkursów, prelekcji, szkoleń, warsztatów dla młodzieży, plenerów malarskich i fotograficznych. Nie nadaremnie mamy wśród naszych członków aż trzy osoby z tytułem naukowym doktora oraz kilka innych zajmujących się działalnością kulturalną, a przecież możemy też zapraszać osoby z zewnątrz. Były też już prowadzone wstępne rozmowy z twórcami i aktorami filmów o Śląsku, jak np. kultowy "Byzuch" Eugeniusza Klucznioka. Zależy nam na rozruszaniu działalności kulturalnej w okolicy i na wymianie z innymi. Marzy mi się również zakrojony na szerszą skalę, elegancki bal charytatywny. Nie zapominamy też o naszym parku, który choć już piękny, wciąż wymaga fachowych, a przy tym kosztownych robót o charakterze rewitalizacyjnym. Jak już uda nam się spowodować wpisanie go do rejestru zabytków, wystąpimy do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska o środki, które mogą polepszyć jego kondycję i zachować go w najlepszej formie dla potomności.
- Brzmi to wszystko obiecująco. Pozostaje mi zatem życzyć Waszemu stowarzyszeniu wielu sukcesów i realizacji najśmielszych nawet planów, z pożytkiem dla całego powiatu.
Wychodząc z pałacu i przemierzając park myślałam o tym wszystkim, co planuje pan Woźniak na najbliższe lata i myślę, że jest to możliwe - przecież marzenia trzeba spełniać.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany