Ja tam z pałą nie pójdę - zastrzega prezydent. Mieszkańcy Ludwika oburzeni i rozgoryczeni. Mówią, że policja z Raciborza jest bezsilna

We wtorek blisko 30 mieszkańców bloku przy ul. Ludwika przyszło do Urzędu Miasta. O 14.00 prezydent przyjmuje strony. Sporą grupę raciborzan przyjął na sali obrad radnych.
- Boimy się o swoje bezpieczeństwo - grzmieli mieszkańcy. Wyliczali zjawiska, z którymi mają do czynienia. Przy Ludwika działa klub z kręgielnią. Cieszy się powodzeniem młodzieży. Niestety, cierpią mieszkańcy. Do późna w nocy i nad ranem jest głośno. W lokalu jest mało toalet. Klienci wychodzą więc na zewnątrz i załatwiają się pod blokami. Uszkadzają samochody. Są agresywni. A idą ciepłe wieczory. Będzie więc coraz gorzej. Ludzie skarżą się, że interwencje policji nic nie dają. Nie kryją żalu, bo mają wrażenie, że funkcjonariusze po prostu boją się wyrostków. Słyszą, jak w stronę policjantów lecą siarczyste przekleństwa i nie ma reakcji. - Za to starszych panów pijących piwo na ławce w parku chętnie karają - dało się słyszeć.
Mieszkańcy zażądali zdecydowanych działań od prezydenta Mirosława Lenka i komendanta policji. Zapowiedzieli, że nie odpuszczą i jak raciborscy stróże prawa nie potrafią sobie poradzić z problemem, to ściągną funkcjonariuszy z Katowic.
Prezydent zapowiedział, że jest po stronie mieszkańców, ale zastrzegł, że jako organ administracyjny musi działać zgodnie z prawem. A prawo daje określone narządzenia, czyli kontrole, których wynik może dać podstawę do cofnięcia lokalowi zgody na sprzedaż alkoholu. Bez tego zezwolenia problem zniknie, bo działalność lokalu nie będzie miała sensu. Mirosław Lenk zapowiedział, że takie działania już podjął, ale prosił mieszkańców o czas. Musi skompletować materiał dowodowy. Dodał, że raz był w tym lokalu, gdy rozstrzygano tu miejski konkurs na najlepszy miejski biznesplan. - Teraz ze wstydu bym tam nie poszedł - skwitował i wskazywał, że nie zwalałby całej winy na właścicieli lokalu, ale na bezstresowe wychowanie młodzieży. Zmiana właściciela lokalu niewiele może tu dać. Taka jest dziś po prostu kultura picia i młodzież.
Mieszkańcy nie chcą jednak zastanawiać się nad obecną kulturą picia i wychowaniem młodzieży. Chcą mieć święty spokój. - Być może trzeba tu zrobić kilka pokazówek - analizował na spotkaniu prezydent i zapewnił, że jak najszybciej poinformuje komendanta i zaprosi go na kolejne spotkanie z mieszkańcami. - Ja tam z pałą nie pójdę - zastrzegł i prosił co bardziej krewkich mieszkańców, by również "nie brali noży". Nie wykluczył, że miasto zamontuje tu monitoring. Do właścicieli lokalu wystosuje obszerny list.
Spotkanie zakończyło się konsensusem. Mieszkańcy uznali, że poczekają aż prezydent podejmie przewidziane prawem działania, ale sprawy nie odpuszczą i oczekują bardziej zdecydowanej postawy raciborskiej policji.
Właściciele lokalu przysłali nam krótkie oświadczenie. Czytamy w nim: - Od marca ubiegłego roku (gdy lokal nie był jeszcze otwarty) już mieszkańcy działali prężnie, aby lokal w ogóle nie powstał, chociaż nie wiedzieli, co się otworzy. Nasi goście przychodzą i są na terenie lokalu. W żaden sposób nie zagrażają mieszkańcom. Nic się nie dzieje, co mogłoby wpłynąć na fakt, że nasi goście sieją postrach.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany