To będzie nauczka na przyszłość

Pokaz pirotechniczny na bulwarach nie był imprezą masową więc strażacy nie uzgadniali miejsca wystrzelenia fajerwerków. Magistrat poprosił jedynie, by dla zabezpieczenia pojawił się zastęp OSP. Przypomnijmy, fragment fajerwerku wpadł przez uchylone okno na poddasze domu książęcego i włączył alarm.
Z oficjalnego komunikatu Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Raciborzu wynika, że o godz. 0.17 na zamku włączył się alarm przeciwpożarowy. Na miejsce zadysponowano trzy zastępy zawodowe oraz jeden OSP, który zabezpieczał pokaz. Komenda podaje, że powodem włączenia się czujki był dym z fajerwerków, który przez uchylone okno dostał się do wnętrza i je wypełnił. Po oddymieniu strażacy zakończyli działania.
Więcej wynika z relacji Grażyny Wójcik, dyrektor Agencji Promocji Ziemi Raciborskiej i Wspierania Przedsiębiorczości na Zamku Piastowskim w Raciborzu, która dowiedziała się, że pod zabytkiem stoją wozy strażackie więc przyjechała natychmiast na miejsce wprost z domu. Jeden zastęp czekał gotowy do akcji na dziedzińcu. Strażacy rozwijali węże i byli zdecydowani siłą wejść do wnętrz. Był też stróż zamkowy oraz ochroniarz z firmy, która montowała i zarządza monitoringiem. Firma ta była również zobowiązana udzielić straży informacji na temat osób z agencji, które powinny być natychmiast wzywane w razie zagrożenia.
Po otwarciu wnętrz strażacy przygotowywali linię gaśniczą, ale na szczęście nie zaszła potrzeba jej użycia. Okazało się, że powodem zamieszania był fragment fajerwerku, który wpadł do jednego z pomieszczeń na poddaszu przez uchylone okno na dachu i doprowadził do zadymienia uruchamiając także czujkę. Sporo fragmentów fajerwerków było też na dziedzińcu.
- To nie była impreza masowa i nie wymagała uzgodnień – powiedział nam st. kpt. Roland Kotula, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej (JRG). Jak dodaje, zdroworozsądkowo poproszono strażaków o zabezpieczenie imprezy, co też uczyniono, wysyłając tam zastęp z OSP Sudół.
Decydujące znaczenie miało więc działanie firmy, która przygotowała pokaz. – Nie sądzę, żeby wystrzelili fajerwerki w kierunku zamku. Najprawdopodobniej nie wzięli pod uwagę kierunku wiatru – domyśla się asp. sztab. Stefan Kaptur, dowódca JRG i nie kryje, że w takim przypadku byłby to przykład braku zachowania ostrożności.
Całe więc szczęście, że na zamku nie było łatwopalnych elementów i skończyło się tylko na alarmie. Dobrze też, że w porę strażakom otwarto drzwi dzięki czemu nie doszło do uszkodzeń podczas akcji.
– Na przyszłość na pewno zostaną z tego wyciągnięte wnioski, przede wszystkim w stosunku do firm, które organizują takie pokazy – stwierdza Stefan Kaptur.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany