Żłobek wypełniony w stu procentach. Coraz więcej ukraińskich dzieci w naszych placówkach

Władze miasta zadowolone z naboru do nowego żłobka przy ul. Bielskiej. Wszystkie miejsca zajęte. Jutro, 25.03., uroczyste otwarcie. Różne spojrzenia radnych na organizację nauki dla dzieci z Ukrainy.
W części spraw bieżących i wolnych wniosków podczas obrad Komisji Oświaty, Kultury, Sportu, Rekreacji i Opieki Społecznej głos zabrał Krzysztof Żychski. – Wiem, że jesteście państwo zawiedzeni, że nie będzie wizyty komisji w żłobku. Zatrudniliśmy nową kadrę, która musi poznać zasady działania, przejść szkolenia. Oficjalne otwarcie w południe w najbliższy piątek. Z kolei w godzinach od 14 do 17 w piątek oraz w sobotę od 9 do 17 przewidziane są godziny otwarte. Do końca marca planowane są z kolei dni adaptacyjne, przeznaczone dla dzieci, które zostały przyjęte do żłobka. Jeśli chodzi o nabór, to jestem bardzo mile zaskoczony. Żłobek wypełnił się w stu procentach, przyjęliśmy 110 dzieci – mówił naczelnik Wydziału Edukacji.
Krzysztof Żychski podzielił się z radnymi informacjami na temat naboru do przedszkoli. – Mamy bardzo dobry wynik. Zarejestrowano 442 kandydatów – powiedział. Naczelnik poruszył także temat wsparcia dla Ukraińców. – Dziękuję osobom z SP 1 i SP 15, pracującym w kuchniach tych szkół za przygotowanie posiłków. Choć zadanie nie było łatwe, to wywiązały się z niego bardzo dobrze – stwierdził.
Przewodnicząca komisji pytała, jak kształtuje się liczba dzieci z Ukrainy w raciborskich placówkach oświatowych. – Mamy 70 uczniów w raciborskich szkołach, jeden oddział przedszkolny jednolity w przedszkolu na Płoni – stwierdził K. Żychski.
Do dyskusji w temacie dołączył radny Paweł Rycka. – Oddział z tego co słyszałem jest tymczasowy, co potem? – pytał. – Jeśli dzieci się zaaklimatyzują, nie jest wykluczone, że oddział pozostanie – stwierdził naczelnik Wydziału Edukacji. – Czy nie zablokuje to możliwości korzystania z przedszkola dzieciom z Płoni – dopytywał P. Rycka. – Absolutnie nie, panie radny – odparł K. Żychski.
Głos zabrała radna Ludmiła Nowacka. – Nietrudno się nie zgodzić, że jest to sytuacja nowa i niespotykana. Prosiłabym jednak, by już teraz myśleć nad tym, co będzie się działo w przyszłym roku szkolnym. Dobrym krokiem jest zatrudnienie psychologia z językiem ukraińskim, bardzo za to dziękuję. Dopychanie klas do maksimum będzie jednak złym rozwiązaniem. To też podniesie koszty, bo jak będziemy mieli dużo osób w klasie, konieczny będzie podział na grupy. Dodatkowo, jeśli ktoś sądzi, że skoro to jedna grupa językowa – słowiańska, to się dogadamy bez problemu. Mogę państwu powiedzieć, że jest to niemożliwe. Pracuję z takimi dziećmi i wiem, że praktycznie w ogóle się nie dogadujemy – mówiła radna.
- To co pan naczelnik powiedział, brzmi ładnie, ale całkowicie mija się z prawdą. W klasach wygląda to jednak na co dzień tragicznie. Musi sprostać polskiej podstawie programowej, ale i dzieciom z Ukrainy. Dzieciom się nudzi, są wystraszone. To działa na zasadzie, brzydko mówiąc, przechowalni. Rybnik poradził sobie z tym o wiele lepiej, a w Raciborzu spychologia na dyrektorów. Nie wiem czy psycholog coś wskóra, mam nadzieję, że tak, ale nie wygląda to dobrze – powiedziała radna Justyna Henek-Wypiór.
- Dla mnie to żaden problem, by sprawdzić ukraińską podstawę programową, podręczniki. To nasza praca, nasza służba. Albo to jest powołanie, albo nie i musimy się w tym odnaleźć. Dzieci, które nie są w klasach jednolitych, mają najczęściej swego tłumacza - rówieśnika. I powiem, że nie zauważyłam takiego wyobcowania. W starszych klasach przyznaję, pojawiają się problemy, ale w klasach 1-3 ich praktycznie nie ma, bo tam jest nauka przez zabawę. Czy to nasze rozwiązanie jest dobre, czy to z Rybnika, dowiemy się za kilka miesięcy – stwierdziła Anna Wacławczyk, odpowiadając na wcześniejszą wypowiedź swej koleżanki po fachu.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz