Padło pytanie o koszt kamiennej alei do Łężczoka

Radni opozycji pytali nie tylko o koszty, ale i osobę, która podjęła decyzję, ich zdaniem złą, bo prędzej czy później dojdzie tu do groźnego wypadku.
Zaczęła radna z Markowic Justyna Henek-Wypiór, pytając o nie tylko o koszty zakupu i ułożenia kamieni, ale i ewentualną możliwość ich usunięcia. Skarbnik Beata Koszowska-Gralak nie potrafiła odpowiedź, bo - jak przyznała - zna tylko wartość zadania, bez rozbicia na poszczególne elementy.
Radna Zuzanna Tomaszewska pytała z czego wynika problem? - Można spaść z wału, można wjechać w kamienie - uznała, dodając, że kamienie mają tu chronić ścieżkę przed sprzętem rolniczym.
- W ramach protestu rolnicy ułożą tu drut kolczasty - replikowała Henek-Wypiór, tłumacząc, że chodzi o bezpieczeństwo dzieci. Przyznała, że jej pociechy już tu upadły, na szczęście "dobrze upadły".
Radny Michał Kuliga, który już na komisjach podnosił apel o zabranie kamieni, mówił, że na wałach jest trawa więc nie ma problemu z upadkiem. Za młodu uczył się na wałach zjeżdżać na sankach czy nartach. Można się sturlać i tyle. Tu jest inaczej. Radny mówił, że zna kobietę, której dziecko upadło na ścieżce i złamało rękę. Skończyło się operacją. Byłoby gorzej, gdyby uderzyło głową w kamień, a właściwie głazy. Pytał, kto podjął decyzję o ułożeniu kamieni, bo w planie ich nie było. Rolnik - jak dodał - jest tu jeden i można się z nim dogadać.
- Na Boga, musicie to usunąć - apelował radny Stanisław Borowik, strażak emerytowany. - To może się źle skończyć - dodał, wieszcząc "prędzej czy później katastroficzne skutki".
(red.)
Komentarze (0)
Dodaj komentarz