Mirosław Lenk: Rządowe dofinansowanie dla 33 miast na walkę ze smogiem to ściema!

- Nie chcemy być zaliczani do "śmierdziuchów". Według mnie pomoc finansowa oferowana zaledwie 33 z kilku tysięcy polskich gmin to ściema. Obecność na tej liście to żadna nobilitacja, a wręcz przeciwnie. Wolimy być w dobrym, a nie w złym towarzystwie - grzmiał na ostatnim posiedzeniu komisji gospodarki prezydent Mirosław Lenk. Do tak surowej oceny sprowokowały go pytania i sugestie radnych Leszka Szczasnego, Anny Szukalskiej i Michała Fity. - Ściema albo nie. Tego na razie nie wiemy, a później możemy okazać się frajerami - przestrzegali.
Postulat, aby jednak postarać się o rządowe środki na walkę z niską emisją zgłosił głowie miasta Leszek Szczasny. Zaapelował, aby w przyszłorocznym budżecie zaplanować zakup stacji pomiarowej Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach. Radny przypomniał, że to wydatek rzędu 200 - 500 tysięcy złotych, korzyści mogą być jednak znaczne cenniejsze. - Pan jest do tego sceptycznie nastawiony, ale to może być złota inwestycja. Dzięki temu bylibyśmy przyłączeni do oficjalnego systemu pomiarów jakości powietrza i mielibyśmy szansę na zawalczenie o dofinansowanie - ocenił radny, dodając, że ma nadzieję, iż rząd potraktuje program pomocy finansowej na walkę ze smogiem priorytetowo. - Badźmy mądrzy po szkodzie. Nie czekajmy, trzeba działać - zachęcał Szczasny.
Wypowiedź radnego przerwał prezydent. - Nie mogę tego słuchać! Po jakiej szkodzie?! Pan sobie ukuł tezę, że nie dostaliśmy pieniędzy, bo WIOŚ nie prowadzi u nas pomiaru. Tymczasem nie jest to kryterium, według którego wybierano 33 miasta. Właściwie sami nie wiemy, czym się kierowano. Nasz magistrat nie dostał nawet żadnej informacji o takim programie. Czy Gorzyce mają stację? Nie. A dostaną dofinansowanie - denerwował się i kontynuował: - Kompletnie nie bierze pan pod uwagę tego, że my od wielu już lat działamy na rzecz ograniczenia niskiej emisji, że wymieniliśmy dotychczas około 65% palenisk, a w planach są kolejne. Nie chce pan przyjąć do wiadomości, że u nas naprawdę nie jest aż tak źle. Ciągle tylko słyszę oskarżenia, że nie chcemy korzystać z funduszy zewnętrznych.
Szczasny bronił się, że jego intencją nie było zarzucenie miastu braku zaangażowania. - Nie mówię, że nie jest lepiej niż kiedyś albo że program jest rewelacyjny. Ale skoro pojawia się możliwość otrzymania środków, to może warto z niej skorzystać - zasugerował. Podobnego zdania byli radni Anna Szukalska oraz Michał Fita.
Prezydent odparł, że dofinansowanie dla wybranych miasta jest nieprzemyślane i nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. - Powinno się faworyzować gminy, które poczyniły już kroki w tej materii. To mógłby być konkurs na miasta najbardziej aktywne lub wykładające najwięcej własnych pieniędzy na walkę z niską emisją. Miałem tego nie mówić, ale dla mnie ten program to ściema. W Polsce jest kilka tysięcy gmin, a tylko 33 dostaną się do jakichś pieniędzy. O ile się dostaną, bo na razie to jeszcze nie zobaczyły ani grosza - oponował Lenk.
Zdaniem radnej Szukalskiej, mimo wszystko warto zasygnowalizować ministerstwu, że Racibórz również potrzebuje pomocy. - Czy to ściema zobaczymy za jakiś czas, ale jak się okaże, że jednak nie, to będziemy żałować - stwierdziła. - Ktoś mnie kiedyś nauczył, że nie zawsze warto brać pieniądze. Warto za to być w dobrym towarzystwie, a nie w towarzystwie "śmierdziuchów", bo przecież obecność na liście automatycznie kwalifikuje miasta do grupy największych trucicieli - skwitował prezydent.
Wojciech Kowalczyk
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany