Radnych dopadnie elektronika. O e-dokumentach, e-głosowaniach i transmisji na żywo w trakcie sesji

Epidiaskop - bo o to chodziło Piotrowi Klimie, który uważa go za niezbędny, gdy komisja czy rada ma do dyspozycji tylko jeden egzemplarz dokumentu - to jednak przeżytek, nawet jeżeli radny widzi jego zastosowanie w PWSZ. Urządzenia takie zostały skutecznie wyparte przez projektory multimedialne. Wystarczy przecież sfotografować dokument i poprzez laptopa "rzucić" go na ścianę projektorem - zauważył prezydent. Sala kolumnowa, w której odbywają się sesja rady miasta, wyposażona jest w projektor, który rzuca duży obraz na jedną ścianę oraz telewizor, wyświetlający ten sam obraz na drugiej. W ten sposób można przy odrobinie chęci zaprezentować prawie wszystko.
Radni pociągnęli temat dalej, w trochę innym kierunku. Od początku kadencji pojawia się temat elektronicznego zliczania głosów. Radni, zwłaszcza opozycji, chcą mieć możliwość protokołowania, kto jak głosował, chcą też transmitowania obrad rady na żywo, np. przez internet. Andrzej Rosół zauważył, że wszak w komisjach rządowych bierze udział o wiele więcej osób, a głosy zlicza się mimo to ręcznie - czy zatem warto wydawać pieniądze na dwudziestotrzyosobową radę?
Okazało się, że nie tylko o głosowanie chodzi. Zastosowanie elektronicznych narzędzi w pracy rady (czytaj: tabletów lub laptopów) pomoże w dystrybucji dokumentów, nad którymi ma obradować rada. Obecnie radni dostają plik wydruków poszczególnych projektów uchwał, sprawozdań, opracowań. Jeżeli by dysponowali sprzętem elektronicznym, nie trzeba by tyle rzeczy drukować.
Jan Wiecha optował za jednolitym systemem, w którym radni mogą się łatwo odnaleźć. Laptop dla każdego radnego pozwoliłby na rozsyłanie dokumentów w formie cyfrowej - i to jest wartość dodana do pracy rady. Natomiast zliczanie głosów to sprawa marginalna - może znaleźć zastosowanie "przy okazji". Transmisja obrad na żywo - to już na pewno nie jest wartość dodana - stwierdził Wiecha.
Nie zgodziła się z tym Zuzanna Tomaszewska, która stwierdziła, że skoro w XXI wieku nie można policzyć głosów elektronicznie, to jesteśmy daleko od nowoczesności.
Z drugiej strony podszedł do kwestii głosowania Tomasz Cofała - jeżeli nie potrafimy doliczyć się głosów, róbmy to imiennie, o ile głosowanie nie jest tajne. Nie będzie wtedy niedomówień. Wizja każdorazowego odpytywania 23 radnych przy kilkunastu głosowaniach na sesję lekko przeraziła przewodniczącego Mainusza.
W toku dyskusji radni zastanawiali się, czy i jak włączyć w system łączności e-głosowanie, czy można mimo to drukować dokumenty, czy każdy da sobie radę z obsługą sprzętu? Leon Fiołka, radny powiatowy z poprzedniej kadencji stwierdził, że w powiecie - gdzie radni mają służbowe laptopy - nie zdarzyło się, by musiał jakieś papiery przynosić do domu. Uspokoiło to trochę niedowiarków, oczyma wyobraźni widzących radnych klikających (lub "tapiących") panicznie w poszukiwaniu omawianego dokumentu. Niedomówienia dotyczyły także rodzaju i klasy sprzętu czy sposobu połączenia go w sieć. Najlogiczniejszy wydawał się internet, niektórzy jednak woleliby sieć wewnętrzną, zamkniętą. Jakby nie patrzeć, nie wiadomo, czy obecna infrastruktura sieciowa sali kolumnowej wytrzyma kilkadziesiąt dodatkowych urządzeń w sieci.
- Ktoś musi wziąć odpowiedzialność polityczną za wydanie tych kilkudziesięciu tysięcy - zauważył Michał Woś, na co prezydent przypomniał, że ostatecznie to i tak on podpisuje faktury. Mirosław Lenk zwrócił też uwagę, że nawet najszybsze działania w kierunku uelektronicznienia obrad dadzą efekt dopiero gdzieś od września - wcześniej jest to niemożliwe.
- No to chcemy, żeby elektronika nas dopadła, czy nie? - zapytał w końcu przewodniczący Henryk Mainusz. Po przeprowadzonym głosowaniu (zliczonym jak zawsze - z prezydium) ustalono, iż zdecydowana większość rady jest za "dopadnięciem elektroniki". Prezydent ma zająć się sprawą i przedstawić możliwe rozwiązania w najbliższym czasie.
Th
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany