Graf Lichnowsky myśli o powrocie

44-letni Eduard Graf Lichnowsky z Brazylii, potomek właściciela pałacu i dóbr krzyżanowickich, chce powrócić w rodzinne strony. Dziś wziął udział w dorocznej uroczystości złożenia kwiatów pod tablicą poświęconą Beethovenowi i Lisztowi. - Wybieram między Polską i Czechami - mówi.
Pradziadek Eduarda, Karol Maksymilian, przyjaciel cesarza Niemiec Wilhelma i niedoszły pasażer Titanica, mieszkał w pałacu w Krzyżanowicach z żoną Matyldą do 1920 r. Dziesięć lat później rodzina, w XIX w. najbogatsza na pograniczu śląsko-morawskim (należały do niej pałace w Chuchelnej i Grodźcu – Hradec nad Morawicą w Czechach), sprzedała krzyżanowicką siedzibę. Kupiły ją siostry franciszkanki i do dziś prowadzą tu dom pomocy społecznej. Syn Karola, Wilhelm, po II wojnie światowej wyemigrował do Brazylii. Tam urodził mu się syn Feliks, który z kolei doczekał się trzech synów – Roberta, Eduarda i Michela. Michel z żoną Japonką był w Krzyżanowicach 27 listopada minionego roku. Teraz do Polski przyjechał Eduard, szczęśliwy małżonek Brazylijki Joyce, ojciec uzdolnionej muzycznie córki, dziennikarz z wykształcenia, instruktor sky surfingu z zawodu.
- Do podróży namówił mnie brat. Bardzo mi się tu podoba - twierdzi i dodaje, ku naszemu zaskoczeniu, że z rodziną chciałby się przeprowadzić do Europy Środkowo-Wschodniej. - Muszę wybrać: Polska albo Czechy - słyszmy od grafa, który pozostanie w naszym regionie aż do 24 czerwca. Wstępnie marzyłoby mu się osiedlenie w Hradcu i otwarcie firmy pośredniczącej w kontaktach handlowych firm czeskich i polskich z brazylijskimi. Myśli też o organizowaniu imprez kulturalnych i usługach turystycznych. - Grafem się nie czuję, choć przysługuje mi ten tytuł - zapewnia.
Zachwytu rodzinnymi stronami pradziadka nie krył też najmłodszy z trójki braci, Michel. - Poczułem się tu kimś docenionym, jakbym się tu już kiedyś przechadzał – mówił zadowolony z przyjęcia w listopadzie minionego roku. Spotkał się z wójtem i mieszkańcami w Urzędzie Gminy. Wychował się w Rio de Janeiro, ale jest typowym obieżyświatem, bo Brazylia, jak twierdzi, to niestrawna dla niego mieszanka kultur i narodów. Dużo podróżuje, ostatnie trzy lata mieszkał w Japonii, niedaleko Tokio. Jak sam podkreśla, jest zwykłym człowiekiem, choć zachował godność szlachecką. Fascynuje go Europa, bardzo mu się podoba Górny Śląsk.
Michela najbardziej cieszy dobre zdrowie. Konta nie ma już tak zasobnego, jak jego przodkowie. Podobnie Eduard. Z dawnej potęgi pozostał im tylko tytuł (najstarszy brat dzierży tytuł książęcy). Nie mają już pałaców i ogromnych połaci ziemi. Pasją Michela, podobnie jak Eduarda, jest surfing. Żyje z produkcji desek do surfingu, robionych na indywidualne zamówienie. Prowadzi też szkółkę.
Tablica pamiątkowa ku czci Beethovena i Liszta znajduje się na krzyżanowickim pałacu.
(w)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany