Zwykłe draństwo i rzetelny dokument

Zarzucanie mam jątrzenia czy oszustwa – bo i takie głosy się pojawiły – jest zwykłym draństwem. My zrobiliśmy rzetelny dokument na temat pewnego społecznego zjawiska - mówił dziś w salce katechetycznej kościoła NSPJ Jan Pospieszalski, współtwórca filmu Solidarni 2010.
Dziś w salce katechetycznej pod kościołem parafii NSPJ w Raciborzu gościł Jan Pospieszalski, redaktor, publicysta, autor programu „Warto rozmawiać”, emitowanego w TVP, oraz współtwórca - wraz z Ewą Stankiewicz - filmu „Solidarni 2010.
Spotkanie z licznie zgromadzoną publicznością rozpoczęło się od wspólnego odśpiewania piosenki z repertuaru Czerwonych Gitar „Nie spoczniemy...”. Pospieszalski mówił, że urodził się w Częstochowie, a w 1976 został członkiem zespołu Czerwone Gitary (gitara), wraz z którym koncertował w Polsce (1977 udział w festiwalu w Sopocie), USA, ZSRR, Kanadzie, Austrii, Kubie i NRD (gdzie zespół zyskał szczególną popularność). Następnie współautor filmu „Solidarni 2010” dzielił się ze swoimi odczuciami, jakie mu towarzyszyły, gdy dowiedział się o katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia. Wywody przerywane były fragmentami filmu.
Ewa Stankiewicz zrobiła dokument – mówił Pospieszalski - który miał oddać klimat, jaki można było zaobserwować przed Pałacem Prezydenckim po tragedii pod Smoleńskiem. Naszym zdaniem to była absolutnie wyjątkowa chwila, a Ewie udało się uchwycić ten niezwykły fenomen. Przecież taki właśnie jest obowiązek każdego dokumentalisty. Po prostu poszliśmy do tych ludzi z kamerą, towarzyszyliśmy im i zapisaliśmy to, co oni czuli i mówili. Z tego, co tam zobaczyliśmy i co usłyszeliśmy, Ewa zmontowała film. Zobaczyliśmy ludzi w żałobie, ale dumnych. Mówiących o tym, że odzyskują głos, ze wstają z kolan.
Pewien starszy człowiek powiedział nam - opowiadał Pospieszalski - że "Oni zamknęli oczy, żebyśmy my mogli otworzyć”. Jakaś dziewczyna dodała: - Przez te łzy potrafimy jednak się policzyć. Widzimy ilu nas jest. Odradza się w nas solidarność. Polska może jeszcze być taka jaką sobie wymarzyliśmy... Prostota i szczerość tych ludzi zrobiła na nas niesamowite wrażenie. Nigdy nie twierdziliśmy, że to jest jedyna wizja. To autorski obraz i tyle – mówił gość.
W tym filmie jest masa przeróżnych wypowiedzi. On ma ponad półtorej godziny! Wypowiedzi, jakie w nim zamieściliśmy, w różnym stopniu angażują się w ocenę prezydentury Lecha Kaczyńskiego, wolności słowa w Polsce, stosunku do Rosjan czy inne sprawy. Dominującą cechą większości wypowiedzi jest przesłanie: - Przyszliśmy pod pałac, by oddać hołd prezydentowi, przeprosić go za oportunizm i nasz brak odwagi, bo nie protestowaliśmy, gdy zewsząd słychać było szyderstwa. Tak właśnie było – dodał!
Pytanie, czy to czasem nie był zamach, pierwszy raz usłyszałem nie pod pałacem, ale od członków Rodzin Katyńskich, podczas powrotu pociągiem z Katynia. I trudno się dziwić, że ktoś, kto dziś ma 80 lat, a Rosjanie zamordowali mu ojca strzałem w tył głowy i przez 50 lat się tego wypierali, stawia dziś takie pytania, widząc ogrom tej nowej tragedii. Tych ludzi ponownie dopadły demony przeszłości i ja rozumiem, że oni się boją – dodał Pospieszalski.
Zarzucanie mam jątrzenia czy oszustwa – bo i takie głosy się pojawiły – jest zwykłym draństwem. My zrobiliśmy rzetelny dokument na temat pewnego społecznego zjawiska. Ktoś, kto stoi 16 godzin w ogromnej kolejce, musi mieć przecież głębokie motywacje. I one nas interesowały, a ludzie nam o nich opowiadali. Pewnie, zdarzyła się i taka wypowiedź: „Przyszliśmy tu, zrobić sobie zdjęcie, bo coś się dzieje i jest fajnie”. I co, mieliśmy je dawać do filmu? Przecież to trywialne w tym sensie, że nie ma w sobie tego, co dziennikarza interesuje.
Na zakończenie zachęcał licznie zgromadzoną publiczność aby także w Raciborzu powołać Komitet Solidarni 2010.
GN
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany