Na świętych Marcelego, Marcina i Bartłomieja, czyli o raciborskich jarmarkach - jakie były i jak znów ożywić mogą drobny handel!
Raciborskie jarmarki - czerwcowy i grudniowy - wpisały się już w kalendarz stałych miejskich imprez. Tego typu imprezy mogą się okazać kluczem do ożywienia raciborskiego centrum, które potrzebuje drobnego kupiectwa i klientów jak kania dżdżu. W galerii archiwalne zdjęcia dawnych jarmarków. Przypominamy też, co o targach pisze Paweł Newerla.
Po tegorocznym jarmarku bożonarodzeniowym pozostaną nam miłe wspomnienia - obraz pięknie udekorowanego Rynku i tysięcy ludzi, którzy skorzystali z oferty kupców, szczególnie 5 i 6 grudnia. Każde raciborskie wydarzenie budzi co prawda skrajne emocje, od aplauzu do totalnej krytyki, ale pojawiające się głosy - niezależnie od formy ekspresji - należy traktować po prostu jako uwagi i rozważyć na przykład, czy w przyszłym roku nie zafundować większej liczby atrakcji, dłużej rozłożonych w czasie, i zadbać o lepszą estetykę miejsca, szczególnie pod koniec imprezy, kiedy pozostawione na świąteczne dni zamknięte stragany mogą zaburzać poczucie estetyki spacerujących po centrum osób.
Centrum Raciborza od wieków handlem stało. Dość powiedzieć, że jarmarków mieliśmy dawniej aż pięć, ponadto dwa tradycyjne dni targowe (sobota i czwartek), a do tego handel odbywał się aż w czterech miejscach w śródmieściu - na Rynku (okazjonalnie), na obecnym placu Targowym oraz na pl. Św. Marcelego i Nowym Targu. Te dwa ostatnie miejsca to dziś jeden duży plac Długosza, na który magistrat od lat szuka pomysłu.
Kwestia targu i jarmarków w ścisłym centrum nie znalazła co prawda miejsca w przyjętym w minioną środę przez radnych Programie Wspierania Przedsiębiorczości Miasta Racibórz na lata 2015-2020 (choć to moim zdaniem zagadnienia niemniej istotne od innych obszarów gospodarki), ale wypada mieć nadzieję, że władze miasta wrócą do tego tematu. I to kompleksowo.
Od wiosny będziemy mogli zaobserwować, czy pożądany skutek przyniesie wprowadzona przez prezydenta radykalna obniżka opłat targowych przy kościele św. Jakuba. Ma ożywić handel w tym miejscu, który od lat zamiera. Magistrat nie kryje, że chciałby powrotu słynnych czwartkowych i sobotnich targów, a do tego jeszcze pchlich targów i targów staroci. Zamiary ambitne, ale warto się zastanowić, czy sama obniżka opłat zadziała?
Obecnie w Raciborzu mamy dwa jarmarki miejskie, jeden zamkowy (na początku wiosny), giełdę staroci Lamus w Gimnazjum nr 1, a do tego kilka imprez plenerowych - poza Dniami Raciborza także m.in. Majówkę i Memoriał. Od wiosny do lata Rynek zapełnia się co prawda ogródkami piwnymi, ale można się zastanowić, czy w pobliżu Kolumny Maryjnej, wzorem Krakowa, nie zorganizować kilku estetycznych małych kramów dla kwiaciarek i sprzedawców pamiątek. Nic nie stoi chyba na przeszkodzie, by kilka straganów na rękodzieło, nie kolidujące z ofertą okolicznych sklepów, stało przy kościele dominikańskim. Na plac Dominikański można też przenieść zapał organizatorów Lamusa. Skoro gminie Krzyżanowice udają się w Chałupkach Jarmarki na Granicy, to i Racibórz powinien sobie poradzić z podobną imprezą przy kościele św. Jakuba. Problem tylko w tym, że trzeba je wesprzeć akcją promocyjną i wpisać w kalendarz podobnych imprez w kraju. Być może kalendarz miejskich imprez targowych warto wzbogacić jarmarkami zdrowej żywności, warzyw i owoców na targowisku przy hali targowej. Tego typu wydarzenia wymagają z początku programu rozrywkowego, ale z czasem zaczynają żyć tzw. własnym życiem. Niewykluczone, że wystarczy je wpisać w program Majówki albo Memoriału albo też np. sierpniowego Półmaratonu. Jarmarkowi na zamku można pomóc dużą imprezą plenerową na bulwarach.
Pomysły można mnożyć i z reguły - precyzyjnie układając kalendarz i kojarząc imprezy - wcale nie potrzeba na ich realizację dodatkowych pieniędzy. Racibórz stać też na estetyczne domki czy stragany, którymi może przecież zarządzać miejska spółka - Przedsiębiorstwo Komunalne. Warto to przedyskutować a potem działać. Drobny handel, jak za dawnych lat, może znów zacznie kwitnąć.
Grzegorz Wawoczny
fot. arch. ze zbiorów A. Otlika i H. Sowika, fot. współczesne G. Nowak
Dzieje Raciborza i jego dzielnic - o targach (P. Newerla)
Z ulicą Nową graniczy plac Jana Długosza, duża otwarta przestrzeń między kościołem farnym a ulicą Basztową, zamknięta od wschodu ul. Piwną. W okresie przedwojennym były tu dwa place i jedna ulica. Część północna, bliżej kościoła, na której stoi statua św. Jana Nepomucena, nosiła nazwę Nowy Targ (Neumarkt). Wcześniej nazywała się także: ulicą za Kościołem Farnym (Gasse hinter der Pfarrkirche), Małym Rynkiem (Kleiner Ring) czy Targiem Końskim (Pferdemarkt). Część południowa - parking przy starej stacji benzynowej nosiła nazwę placu Marcelego (Marzellusplatz), patrona miasta. Przed powstaniem placu Marcelego od Małego Targu do ulicy Basztowej prowadziła ulica Marcelego (Marzellusstrae). Wcześniej nazywała się ulicą Targów Końskich (Romarktgasse).
Zarówno skwer z fontanną, jak i wyłożona płytkami część centralna placu Długosza oraz skwer z trybuną między placem a ulicą Basztową były gęsto zabudowane. Nowy Targ nosił także przydomek mały, w odróżnieniu od targu wielkiego lub głównego, czyli Rynku. O powstaniu tego placu nie można wiele powiedzieć. Prowadzono na nim handel końmi. Stąd spotykana nazwa koński targ. Zważywszy jednak, że dwa place targowe w centrum miasta są czymś wyjątkowym. Należy uznać, że świadczy to niewątpliwie o aspiracjach handlowych Raciborza. W innym miejscu piszemy o zamiarach urządzenia w Raciborzu targów międzynarodowych, konkurencyjnych dla Lipska.
Dokumentem z 5 sierpnia 1510 roku nadano pewne przywileje domowi wraz z browarem i ogrodem Krysztofa Placha, mieszczącemu się przy targu końskim. Poprzednio targi końskie, bydlęce oraz trzody chlewnej odbywały się w części Ostroga, na placu przed Kamienicą - domem przy dzisiejszej ulicy Bosackiej, w pobliżu zlikwidowanej stacji benzynowej. Miasto ściągnęło targi ze względu na dochody, które przynosiły. Na miejsce ich odbywania wyznaczono Nowy Targ. Plac Zborowy, dzisiaj stanowiący część ulicy Mickiewicza, przeznaczono dla handlu bydłem i trzodą chlewną. Z powodu przeprowadzki targu powstał spór. Hrabia Feliks von Sobek, dzierżawca zamku w latach 1743-1768, zaskarżył magistrat, ponieważ w jego karczmie Klepacz, stojącej opodal Kamienicy, znacznie zmniejszyła się sprzedaż piwa i gorzałki. Wrocławska kamera wojenna, reskryptem z 31 sierpnia 1751 roku, oddaliła skargę, ponieważ magistrat może przenieść targi, gdzie chce.
Wspomniane umiejscowienie w Raciborzu Wyższego Sądu Krajowego dla Górnego Śląska spowodowało likwidację targów zwierzęcych w granicach murów miejskich. Nie godziło się, aby tak szacowne miasto, które jest siedzibą najwyższej instancji sądowej całej prowincji, było zanieczyszczane przez zwierzęta. W 1817 roku targi przeniesiono na plac Międzymurza (Zwingerplatz), obecny plac Wolności. Stamtąd przeprowadzono je do ogrodów byłego klasztoru franciszkanów, mieszczących się między ulicami ks. Londzina a Dąbrowskiego. Po usunięciu handlu końmi, Nowy Targ w 1818 roku wybrukowano. Równocześnie postawiono tu statuę św. Jana Nepomucena. Twórcą jest prawdopodobnie Jan Melchior Oesterreich, który na zamówienie hrabiego Karola Henryka von Sobek i jego małżonki Maksymiliany de domo hrabianki de Verdugo, wykonał w 1733 roku podobną na Ostrogu. Statua z placu Długosza powstała w I połowie XVIII wieku i znajdowała się pierwotnie na dziedzińcu klasztoru dominikanek, obecnym Zespole Szkół Ekonomicznych. Ponieważ klasztor objęto sekularyzacją, ówczesny proboszcz miejski Jan Nepomucen Zolondek postarał się renowację figury swojego patrona i ustawienie jej na Nowym Targu. Poświęcenia na nowym miejscu dokonano 16 września 1818 roku.
Łącznie z wybrukowaniem Nowy Targ otrzymał oświetlenie. Wówczas zainstalowano w mieście 55 nowych latarni. Nawiasem mówiąc, pierwsze latarnie uliczne pojawiły się w Raciborzu już w 1803 roku. Były to lampy tranowe i oliwne, nie dające zbyt wiele światła. Umieszczali je właściciele posesji na swoich domach. Tak uczynił radca miejski Bordollo na Rynku, kupiec Albrecht i restaurator Hillmer. W tymże 1803 roku wprowadzono w Raciborzu numerację domów.
Kiedy z Małego Rynku usunięto targi zwierzęce, wielu obywatelom szkoda było tego obszernego miejsca w samym śródmieściu. Ponieważ tradycje handlowe już istniały, z czasem na Nowym Targu urządzano w czwartki sprzedaż nabiału, głównie masła, skąd obiegowa nazwa targ maślany (Buttermarkt ). Z doniesień prasowych można się dowiedzieć o przypadkach oszukańczej sprzedaży masła. Stąd kupujący często chodzili z łyżeczką, którą smakowali albo kazali osełkę rozkroić, aby stwierdzić, czy we wnętrzu nie ma zmielonych ziemniaków. Żandarmi chodzili po targu, aby sprawdzić rzetelność sprzedających. Posługiwali się własną wagą dla przekonania się, czy osełka ma właściwy ciężar. Zdarzyło się, że pewna kobiecina widząc żandarma wcisnęła do osełki monetę pięciomarkową. Zauważył to pewien kupujący i w obecności policmajstra chciał kupić ten właśnie kawałek masła. Mimo oporów handlarki kupiono za 40 fenigów osełkę z 5 markami i to po uprzednim sprawdzeniu prawidłowej wagi.
Na sąsiednim placu Marcelego już w XIX wiek, także prowadzono handel. Miejsc prowadzenia handlu było zresztą kilka. Obowiązywała zasada rozdzielania działalności w zależności od oferowanego towaru. Na placu Dominikańskim prowadzono sprzedaż warzyw i owoców. Ten targ z czasem przeniósł się na miejsce po klasztorze dominikanów, na obecny plac targowy. Stało się to możliwe po zniesieniu stajni garnizonowych, kiedy w czasie I wojny światowej nie było to już miejsce ćwiczeń jazdy konnej. Plac Marcelego służył sprzedaży mięsa i drobiu oraz ryb. Targi nabiałowe odbywały się raz w tygodniu - w czwartki i w niewielkim rozmiarze w soboty. Natomiast na placu Marcelego handlowano codziennie.
Handel na targowisku związany jest zazwyczaj z powstawaniem dużej ilości odpadków. Warto nadmienić, że magistrat już 10 lutego 1886 roku zwrócił uwagę, iż osoby handlujące są zobowiązane do sprzątnięcia za sobą resztek towarów, odpadów czy słomy, na której rozkładano artykuły. Niektórzy pamiętają, że w latach 80. XX wieku, przy trudnościach zaopatrzeniowych, prowadzono handel w różnych miejscach z samochodów czy wprost na chodnikach. Tymczasem już rozporządzenie policyjne z 1874 roku wprowadziło zakaz ograniczania ruchu na chodnikach i prowadzenia jakiegokolwiek handlu.
Handel był niewątpliwie głównym źródłem bogacenia się miasta i jego mieszkańców. Najważniejsze były targi tygodniowe. W Raciborzu od stuleci odbywały się w czwartki albo w dzień poprzedni, gdy czwartek był dniem świątecznym. Miasta już od czasów średniowiecza zabiegały o przywilej urządzania jarmarków. Te zazwyczaj były związane ze świętami kościelnymi. W czasie jarmarku ustawały ograniczenia wolnego handlu, obowiązujące na ogół w miastach. Racibórz miał stare przywileje urządzenia kilku jarmarków w roku, trwających na ogół kilka dni. Najstarszy był jarmark św. Marcelego, odbywający się 16 stycznia, kiedy to przypada dzień patrona miasta. Pierwszy odbył się już przed 1293 rokiem.
W dokumencie z 13 lipca 1376 roku, rajcowie Janosz Neukirch, Mikołaj Santvoll, Andrzej Schneider, Mateusz Magenkur i Mikołaj Gelhose w imieniu miasta zwrócili się do Jana I, księcia opawsko-raciborskiego (1366-1379) o ogłoszenie jarmarku, który miał rozpoczynać się z chwilą odezwania się dzwonów z kościoła farnego, wzywających na nieszpory w świętego Marcina (13 kwietnia). Targ miał trwać osiem dni, a kupcy przyjeżdżający na targ mieli być zwolnieni od opłat mostowych w całym księstwie. Dalsze jarmarki odbywały się w Raciborzu po Bożym Ciele, w św. Bartłomieja (24 sierpnia), wprowadzony przywilejem cesarza Rudolfa 23 maja 1586 roku, oraz przed czwartą niedzielą Wielkiego Postu, ustanowiony w 1630 roku. W 1743 roku w Raciborzu było 5 jarmarków, które trwały po 3 dni. W 1810 roku, oprócz pięciu jarmarków, odbywały się jeszcze targi wełniane, na których wystawiali właściciela majątków ziemskich powiatów: raciborskiego, głubczyckiego, kozielskiego, opolskiego, prudnickiego, pszczyńskiego, strzeleckiego i toszeckiego. W XIX wieku ustaliła się zasada, iż raciborskie jarmarki rozpoczynały się zawsze we wtorki i trwały zazwyczaj dwa dni. Pierwszy dzień powiązany był z handlem bydłem. W poniedziałek poprzedzający jarmarki handlowano zbożem, lnem, konopiami i trzodą chlewną. Jeszcze w 1937 roku odbywało się siedem jarmarków. Końmi, bydłem i trzodą chlewną handlowano 2 lutego, 17 sierpnia, 14 września i 7 grudnia. Zboża sprzedawano 11 lutego i 9 września, a 4 maja, 14 września i 7 grudnia odbywały się także targi kramarskie.
Wspomniany minister stanu, hrabia von Hoym zamierzał zorganizować w pruskim Raciborzu konkurencyjne dla saskiego Lipska targi międzynarodowe, specjalizujące się w sukiennictwie i płóciennictwie. Racibórz był bowiem znaczącym miejscem produkcji tego asortymentu. Prusy były zainteresowane rozszerzeniem eksportu sukna do Turcji. Tych planów jednak nie zrealizowano.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany