Z pompką w plecaku

Ze stron oficjalnego serwisu internetowego Urzędu Miasta można wyczytać informację, że Miasto Racibórz zgłosiło swój udział w projekcie "Miasto w ruchu", który ma na celu dostarczenie inspiracji i wiedzy przydatnej w działaniach na rzecz zrównoważonego transportu miejskiego (...). Inicjatywa godna uwagi. Niestety – jak można było się spodziewać – skończyło się na zgłoszeniu udziału.
Przynajmniej w kwestii budowy ścieżek rowerowych. Serwis www.miastowruchu.pl opublikował niedawno wywiad z jednym z pierwszych polskich audytorów polityki rowerowej z Pomorskiego Stowarzyszenia „Wspólna Europa”, Andrzejem Piotrowiczem. W przeprowadzonej rozmowie stwierdza on, że z niepokojem obserwuje sytuację mającą miejsce w wielu polskich miastach, która dotyczy tego, iż w pierwszej kolejności władze miejskie koncentrują się na działaniach inżynierskich. Zauważa także, że z doświadczeń „najbardziej rowerowych krajów europejskich” wynika, iż w pierwszej kolejności należy ustalać zintegrowaną politykę rowerową, która powinna być konstruowana przy udziale lokalnych grup rowerowych. W Raciborzu niestety górę biorą ambicje lokalnych polityków, którzy wychodzą z założenia, że to oni wiedzą najlepiej. Magistrat opracował koncepcję budowy ścieżek rowerowych, której żaden rowerzysta w mieście nie widział na oczy (notabene projekt nie uzyskał dofinansowania z funduszy UE). Przymierzanie się do budowy ścieżek rowerowych bez spójnego planu podpartego szerokimi konsultacjami społecznymi może skutkować nieosiągnięciem spodziewanego efektu rozładowania miasta z nadmiernej ilości samochodów oraz poprawy stopnia przyjazności przestrzeni publicznej. Piotrowicz stwierdza ponadto, że rozwój infrastruktury rowerowej wiąże się nie tylko z rozwojem sieci dróg rowerowych, ale także z parkingami dla rowerów, przede wszystkim w takich miejscach, jak dworce kolejowe i autobusowe, placówki edukacyjne i handlowe oraz miejsca pracy. Jeżdżąc codziennie przynajmniej kilkanaście kilometrów na rowerze po Raciborzu zauważam, że w centrum naszego miasta najpowszechniejszym miejscem używanym do bezpiecznego zapięcia roweru jest słup wysokiego napięcia.
Na wspomnianym serwisie znajdziemy również książkę elektroniczną pt. „Miasto w ruchu. Dobre praktyki w organizowaniu transportu miejskiego”. W rozdziale poświęconym rowerom w przestrzeni miejskiej możemy m.in. przeczytać tezę, że rowerzyści istotnie są najbardziej zagrożoną grupą użytkowników ulic w tych miastach, gdzie w przestrzeni publicznej dominują kierowcy samochodów. Myślę, że to zdanie dość wyczerpująco motywuje potrzebę budowy dróg rowerowych w Raciborzu zdecydowanie intensywniej, niż ma to miejsce obecnie. Inna teza zawarta w „Miasto w ruchu. (…)” wskazuje, że wielu mieszkańców miast, wahających się w wyborze pomiędzy samochodem, a rowerem, często wybiera samochód, ponieważ odstrasza ich brak poczucia bezpieczeństwa w dużym ruchu ulicznym. Jestem przekonany, że podobne odczucia mogą powodować mieszkańcami Raciborza, mimo stosunkowo (w porównaniu z dużymi miastami) niewielkiego ruchu ulicznego.
Ostatnio planowana przez Urząd Miasta inwestycja budowy ścieżki rowerowej po wałach od ul. Brzozowej do żwirowni jest ciekawą inicjatywą, ale śmiem sądzić, że nastawioną raczej na efekt polityczny niż praktyczny. W publikacji „Miasto w ruchu. (…)” możemy przeczytać, że infrastruktura rowerowa poza siecią uliczną, choć kosztowna, jest politycznie niekonfliktowa. Problem w tym, że aby dobrze funkcjonowała, musi obsługiwać śródmieście i gęsto zabudowane dzielnice.(...) Jednak aby powstała sieć – konieczna jest wola władz miasta, ponieważ komuś trzeba przestrzeń odebrać. Dalej czytamy, że najprościej wykrawać na szerokich chodnikach jednokierunkowe pasy rowerowe. Autorzy zaznaczają, że dobrze zrobiony pas jest równy, ma przemyślane miejsca wjazdów i skrótów na skrzyżowaniach. Z kolei tam, gdzie ulice są większe, przestrzeni dla rowerzystów szuka się kosztem jezdni. Często stosuje się także specjalne ułatwienia dla rowerów, np. usankcjonowaną prawnie możliwość jazdy „pod prąd” – i to nawet bez osobnego pasa. Rozwój sieci rowerowej powinien opierać się – oprócz konsultacji społecznych – o solidne analizy lokalnych uwarunkowań, a w szczególności o badania natężenia ruchu rowerowego w poszczególnych częściach miasta. Założenie, że wybudowanie drogi rowerowej w miejscu, w którym akurat nadarza się okazja, przyniesie dobry efekt, jest błędne. Rowerem zawsze łatwiej jest przecisnąć się przez chodnik, pomiędzy blokami, przez podwórka, niż jeździć wyznaczonymi wokół trasami. Następny problem rozwoju infrastruktury rowerowej odnosi się do nawierzchni dróg. Ścieżka rowerowa, która powstała na ul. Odrzańskiej jest zrobiona z kostki brukowej. Nie jest to wygodne dla rowerzystów rozwiązanie. Kolejnym minusem tego odcinka jest brak widocznego jej oddzielenia od jednego z najbardziej ruchliwych w mieście chodników.
Sieć dróg rowerowych należy budować stopniowo, systematycznie i w oparciu o konkretny plan. Niestety władze Raciborza nie rozmawiają z ludźmi i nie słuchają życzliwych podpowiedzi. Może to prowadzić do sytuacji, w której tworzona sieć dróg rowerowych jest niewystarczająco dostosowana do potrzeb mieszkańców. Częścią zachodniego stylu życia jest w coraz większym stopniu podróżowanie rowerem. Nie jest to jedynie moda, ale także czysty pragmatyzm zachodnich społeczeństw. Przesiadanie się ludzi z samochodów na rowery może mieć istotny wpływ na zmniejszenie zużycia paliw oraz emisji CO2 do atmosfery. W Szwecji, Holandii, Niemczech, krajach Beneluksu czy Francji normalną rzeczą jest widok państwowego urzędnika na rowerze. U nas chyba tylko widok listonosza nikogo nie dziwi. Dopóki przykład nie będzie szedł z góry, dopóty wszelkie próby zmiany mentalności społeczeństwa będą szły wolniej niż mogłyby pójść. Taka sytuacja miała miejsce podczas Dnia bez Samochodu organizowanego w ramach Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu. Nasi politycy nie wykazali się inwencją w osobistym promowaniu tej idei, w przeciwieństwie np. do włodarzy Poznania, którzy zorganizowali wyścig rowerowy i sami wzięli w nim udział. Mając na względzie zarówno te braki, jak i nieznajomość przedmiotu przez projektujących sieci dróg rowerowych, uzyskujemy obecny obraz – w Raciborzu nie da się zaprojektować sensownej infrastruktury. Chyba, że rowerzyści sami przejrzą mądre, zagraniczne podręczniki i staną z pompką nad projektantem czy zarządcą drogi.
Piotr Dominiak
List do redakcji nadesłany 6 X 2008
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany