Stacja pogotowia w nowym miejscu. Były skargi!
- Wszyscy się tu organizowaliśmy - kwituje dyrektor szpitala skargi, jakie popłynęły do Państwowej Inspekcji Pracy w związku z przeniesieniem bazy ratowników medycznych.
Ratownicy medyczni bazowali dotąd w głównym budynku przy ul. Gamowskiej, z dojazdem od strony ul. Głubczyckiej. Teraz stacjonują w budynku byłej kotłowni z dojazdem od strony ul. Cegielnianej. To bezpieczna strefa, ale zarządzona z dnia na dzień przeprowadzka spoczęła na barkach ratowników. W nowym miejscu nie było odpowiednich pomieszczeń socjalnych i natrysków. - Wykonaliśmy już niezbędny remont. Pomieszczenia są zaadaptowane. Są natryski - mówi dyrektor Ryszard Rudnik.
Skargi na nowe warunki poszły nie tylko do mediów, ale i do Państwowej Inspekcji Pracy. - Nie przyszli z kontrolą, ale dzwonili - przyznaje dyrekor i dodaje, że przeprowadzka odbyła się w czasie, kiedy "wszyscy musieli coś organizować". W głównym gmachu stacja pogotowia nie mogła zostać. Myślano o starym krwiodawstwie przy Sienkiewicza, ale nie zgodził się NFZ. Sam szpital miał kilka dni na przekwalifikowanie się w jednoimienny. Trzeba było przewieźć chorych do innych lecznic, wydzielić strefy brudne i czyste. Wszystko w ekstremalnym tempie. To zdaniem dyrektora tłumaczy, dlaczego pojawiały się niedociągnięcia.
- Sytuacja wciąż jest dynamiczna - podkreślił wczoraj podczas telekonferencji z radnymi powiatowymi. - Duchowo - odpowiedział na pytanie radnego Szymona Bolika, jak samorząd powiatowy może wesprzeć szpital - kadrę i administrację. Prosił o stonowane oceny, również ze strony radnych. - Dziś każdy ma swoje pomysły, ale my staraliśmy się robić wszystko profesjonalnie, utrzymać personel i nie dopuścić żeby był zagrożony - skwitował dyrektor.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz