Panna nie ułatwiała im zadania...Raciborscy ratownicy medyczni to profesjonaliści!

"Dzień dobry. Taka sytuacja: Miasteczko Racibórz, godzina 0.00, wtorek na środę, wracam spokojnie z pobliskiej siłowni. Zbliżam się na klatki budynku i widzę leżącą na środku chodnika postać - tak zaczyna się opis zdarzenia, które pokazuje profesjonalizm raciborskich ratowników medycznych.
Niewiele myśląc, przyspieszam kroku i podchodzę. Rozpoczynam, tłuczoną mi do głowy od lat procedurę. Odpowiedzi brak, reakcji na ból brak, oddechu brak. Ciał obcych w jamie ustnej brak.
Jako, że pusto na ulicy i nie ma kogo poprosić o pomoc, kręcę 999. Zanim się połączyłem, zauważyłem w międzyczasie, pianę w ustach, to odwróciłem nieprzytomną na bok. I znienacka, panna dostaje silnych skurczy brzucha, po czym zrywa się do pionu i chwiejąc się, zaczyna tańczyć... bardzo szybko i płytko oddychając, a w międzyczasie przedstawiam pani dyspozytor sytuację.
Nie doszedłem nawet do połowy, gdy "pacjentka", depcząc swoje, porozrzucane dookoła fanty, przewraca się przez żywopłot i pada jak kłoda na trawnik. Podchodzę, pochylam się i znowu stwierdzam, że się krztusi, a chwilę później nie oddycha. Znowu na bok.
Pani dyspozytor, przyjęła zgłoszenie i nie zadając zbyt wielu zbędnych pytań, wysłała karetkę. Po kolejnych, może 2-3 minutach konwulsji, moja "podopieczna", znowu zrywa się na równe nogi i pędzi na parking, po przeciwległej stronie ulicy. A stamtąd na ogródki działkowe... Najmniejszej ochoty nie miałem za nią gonić, zważywszy na fakt, że jeszcze z 20min wcześniej skończyłem 10k na bieżni, ale powiedziało się A, to trzeba powiedzieć i B. Pozbierałem jej graty i idę.
W połowie drogi znowu padła i to samo. Wiedząc, że karetka jest w drodze, próbowałem dziewczynę nakłonić, żeby wróciła ze mną w stronę ulicy. Po dłuższej chwili "walki na argumenty" i prawdopodobnie dlatego, że była kompletnie zdezorientowana, dała się namówić.
W międzyczasie zauważyłem karetkę, ale przejechała dalej. To znowu dzwonię. Wyszedłem na drogę, a panna w międzyczasie znowu padła. Gdy zobaczyła pojazd na bombach, zaczęła mnie bluzgać, że wezwałem policję, itd, i jak nie trudno się domyśleć, zaczęła uciekać. Szczęśliwie w "ślepą uliczkę", gdzie po paru minutach, znaleźliśmy ją leżącą na trawie.
Pani ratownik, po pierwszym rzucie okiem, zdecydowała, że ją zawijają. Powiem szczerze, że kamień spadł mi z serca. Przez myśl mi przeszło, że mi się oberwie, za bezpodstawne wzywanie karetki.
Z drugiej strony, byłem zdezorientowany (mam swoje lata i trochę pijanych i poćpanych się widziało, ale te "objawy" mi do niczego nie pasowały).
Na szczęście, ratownicy, jako profesjonaliści, wiedzieli, o co chodzi i b. sprawnie ogarnęli sytuację. Panna nie ułatwiała im zadania i jeszcze potańczyła przez moment, trzymając się drzwi karetki, ale byłem już spokojny, bo wiedziałem, że jest w dobrych rękach.
Zdolności negocjacyjne, szczególnie pani ratownik, oceniam na 11 w skali do 10ciu. Nisko chylę czoła, bo właśnie przekonałem się, że wiedza z zakresu TC3 czy CTM, niestety, może być mało przydatna w warunkach cywilnych.
Jeżeli ta wiadomość dotrze w jakikolwiek sposób do ratowników, którzy mieli dzisiaj dyżur, to chciałbym im podziękować i pogratulować profesjonalizmu. Maciej Ciepiel, 131 batalion lekkiej piechoty. Pozdrawiam serdecznie"
Źródło: FB/Ratownictwo Medyczne - łączy nas wspólna pasja
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany