Anna Ronin komentuje orzeczenie sądu i przypomina o ulotce antyniemieckiej sprzed czterech lat

Ubolewam, że w 2014 roku, kiedy kandydowałam na urząd prezydenta miasta Racibórz, nasz sąd oraz policja tak szybko nie zadziałały, kiedy składałam zawiadomienie w trybie wyborczym o ściganie z urzędu osób, które wydały i zleciły kolportowanie ulotki antyniemieckiej w Raciborzu.
Jestem z jednej strony pozytywnie zaskoczona szybkim postępowaniem sądu w trybie wyborczym. Z drugiej zaś ubolewam, że w 2014 roku, kiedy kandydowałam na urząd prezydenta miasta Racibórz, nasz sąd oraz policja tak szybko nie zadziałały, kiedy składałam zawiadomienie w trybie wyborczym o ściganie z urzędu osób, które wydały i zleciły kolportowanie ulotki antyniemieckiej w Raciborzu. Od roku 2014, kiedy zostałam radną miejską, informuję mieszkańców Raciborza o działaniach prezydenta oraz urzędu, czy to zamieszczając informacje w mediach czy to na swoim profilu społecznościowym. Gazetka "Wolny Racibórz" to kolejny instrument przekazu dla mieszkańców naszego miasta. Wydana została przeze mnie i opłacona z moich własnych środków finansowych. Kiedy ukazał się pierwszy numer "Wolny Racibórz" M. Lenk złożył zawiadomienie do prokuratury o ściganie z urzędu, która odmówiła wszczęcia dochodzenia. M. Lenk nie odpuścił i złożył prywatny akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Gliwicach, który również postępowanie umorzył. Dziś historia się powtórzyła. Mamy do czynienia nie tylko z usiłowaniem kneblowania ust ale usiłowaniem wyeliminowania mnie z przestrzeni publicznej a przede wszystkim odsunięciem mnie od możliwości kandydowania do Rady Miasta z listy KWW Dariusz Polowy-Racibórz może być wielki. Tym sposobem M. Lenk zyskałby większe szanse na wygraną swojego komitetu. Ale na szczęście tak się nie stanie. Sprawiedliwość wygrała a ja mogę kandydować - komentuje Anna Ronin.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany