Radni powiatowi dowiedzieli się wczoraj, czy po wałach zbiornika będzie można jeździć rowerem

Ich gościem był wczoraj na sesji Tomasz Cywiński, p.o. dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach - inwestora przy budowie zbiornika Racibórz. Dowiedzieli się też, co przy budowie zbiornika Racibórz warto mieć z tyłu głowy!
Jak wyjaśnił T. Cywiński, na obecnym etapie projekt nie przewiduje ścieżek rowerowych ani innych form wypoczynku w czaszy zbiornika. Dyrektor RZGW nie wykluczył jednak możliwości wykorzystania przez cyklistów zapór bocznych, zwanych potocznie wałami, ale to kwestia przyszłych uzgodnień z samorządami i podjęcia decyzji co do pokrycia kosztów przedsięwzięcia. Dziś jakiekolwiek uzgodnienia w tej sprawie nie wchodzą w grę. - Z różnych powodów - mówił radnym ich gość.
Stan zaawansowania budowy zbiornika można podzielić na trzy obszary: rzeczowe, finansowe i czasowe. Ten pierwszy oceniany jest na 45 proc, drugi na 50 proc. (z zaliczką dla wykonawcy), trzeci na 90 proc. Z tego wynika wprost, że wykonawca nie dochowa pierwotnego terminu. Nowy to listopad 2018, ale i ten nie jest pewny, bo RZGW nie jest w stanie przewidzieć, co jeszcze "wypłynie" podczas budowy i czeka na "realny harmonogram" wykonawcy. - Trzeba mieć z tyłu głowy, że coś się jeszcze może wydarzyć - przyznał Cywiński. Dobra wiadomość jest taka, że nie ma problemów z finansowaniem inwestycji. - Pieniądze są - dodał gość. Wiadomo też, co jest priorytetem RZGW. Jak się okazuje, nie czas, a jakość. Mówiąc wprost, inwestorowi zależy, by zbiornik nie popłynął z powodzią.
Aby mieć gwarancję bezpieczeństwa, zmieniono już posadowienie głównej budowli zrzutowej. Wynikało to z badań geologicznych, a wpłynęło na zmianę technologii i wzrost kosztów o 50 mln zł. Kontrola ujawniła też użycie przez wykonawcę niewłaściwego materiału do budowy zapór bocznych. Dragados musi na własny koszt rozebrać to, co już zbudował i zbudować na nowo, we właściwej technologii. Sprawą zajmuje się ABW pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Radni powiatowi i p.o. dyrektora RZGW różnili się w ocenie postępów i nadzoru. Niedawno rajcy mieli okazję w samochodach terenowych wizytować budowę. Radny Jan Kusy (PiS) odniósł wrażenie, że plac budowy wygląda jak Warszawa po II wojnie światowej. Radny Władysław Gumieniak (PO) odczucia ma zgoła inne. - Widać, że idzie do przodu - oświadczył. Podobnie etatowy członek zarządu Andrzej Chroboczek, który podparł się widzianym zdjęciem lotniczym z budowy. By przekonać niedowiarków, że postępy jednak są, zaapelował do dyr. Cywińskiego, by wspomniane zdjęcie było szerzej rozpropagowane.
Radni Teresa Frencel i Dominik Konieczny (oboje PiS) byli zdania, że osławiona sprawa zapór bocznych i niewłaściwego łupka była do wychwycenia szybciej. Dyrektor zajął stanowisko, że jego służby "trzymały rękę na pulsie" i dobrze, że sprawę ujawniono, zanim zapory zbudowano do końca. Przypomniał, że mają być wysokie na 10 metrów. Radna zaniepokoiła się słowami dyrektora, że nie liczy się czas, ale jakość, pytając, co w takim razie z zagrożeniem powodziowym. Otrzymała odpowiedź, że do czasu zakończenia oczywiście istnieje, ale wielka woda może przyjść w każdej chwili.
Poruszono też problem przebudowy suchego zbiornika na stały akwen, związany z rozwojem dróg wodnych w Polsce. Tu okazało się, że plany rządu nie przeniosły się jeszcze na decyzje, czyli przebudowa wymaga całej skomplikowanej procedury oraz zapewnienia finansowania. Obecna technologia nie wyklucza jednak adaptacji budowanej budowli na zbiornik stały.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany