Koniec sądowej zadymy o nic

Prezydent Mirosław Lenk i starosta Adam Hajduk zostali ostatecznie uwolnieni z zarzutów w głośnej sprawie delegacji. Sprawa ciągnęła się od jesieni 2006 r. W czwartek Sąd Okręgowy w Gliwicach zakończył ją prawomocnym wyrokiem uniewinniającym. Prokurator chciał kar pozbawienia wolności.
Przypomnijmy, że proces sądowy przeciwko prezydentowi Mirosławowi Lenkowi, byłemu prezydentowi a obecnie staroście Adamowi Hajdukowi, byłemu wiceprezydentowi Mirosławowi Szypowskiemu oraz Halinie Sacha – dyrektorce Ośrodka Pomocy Społecznej rozpoczął się jesienią 2006 r. Rok później Sąd Rejonowy w Raciborzu, w wyroku z 12 września, uznał, że zgromadzony przez raciborską Prokuraturę materiał nie pozwala przyjąć, że cała czwórka dopuściła się przestępstw. Przewodniczący składu orzekającego, sędzia Jacek Lewicki, wskazywał w uzasadnieniu, że śledczy wyciągali zbyt daleko idące wnioski. – Trzeba rozgraniczyć odpowiedzialność służbową od karnej – puentował.
Sprawa rozpoczęła się od donosu zwolnionej przez Halinę Sachę byłej księgowej OPS–u, która poinformowała organy ścigania, iż dyrektorka w ramach służbowych delegacji rozliczała swoje wyjazdy do Bielska–Białej na studia podyplomowe, choć nie miała formalnego skierowana z Urzędu Miasta. Zainteresowała tym nawet Ministerstwo Sprawiedliwości, które przesłało materiały do Raciborza. Prokuratura uznała, że zarówno ona, jak i prezydenci podpisujący delegacje niedopełniali swoich obowiązków i popełnili przestępstwo. Podobnie postąpiła w przypadku delegacji na wyjazd Haliny Sachy do sądu rejestrowego w Gliwicach, gdzie rozeznawała możliwości utworzenia miejskiego stowarzyszenia mającego wspomóc bezdomnych. Zdaniem Prokuratury tu również doszło do złamania prawa, bo prowadzenie takiej organizacji nie należało do zadań miasta. W efekcie, po wielu miesiącach dochodzenia, prokuratorzy zdecydowali się wnieść akt oskarżenia. Argumentowali, że gmina poniosła szkodę, łącznie około 2700 zł: raz na wypłaconych delegacjach, dwa na czasie pracy dyrektorki, która zamiast poświęcić się sprawom OPS, zajmowała się zdobywaniem informacji w sądzie.
Podczas trwającego od wiosny 2007 r. przewodu sądowego przesłuchano kilkunastu świadków. Wyszło, że księgowa, która sama akceptowała delegacje, zanim została zwolniona, była w konflikcie z dyrektorką. Okazało się też, że świadkowie mówili co innego, niż zapisano w policyjnych protokołach. Ludzie wyjaśniali, że policjanci na nich krzyczeli, że nie będą zmieniać tego, co już napisali.
Oskarżeni prezydenci twierdzili, że podczas konkursu na stanowisko dyrektorki OPS, Halina Sacha miała obiecane przez ówczesnego prezydenta Andrzeja Markowiaka, że gmina jej pokryje koszty dojazdów na studia. Wskazywali też, że wyjazdy do sądu w Gliwicach były uzasadnione, bo opieka nad bezdomnymi jest zadaniem miasta, stowarzyszenie ostatecznie powstało i niesie obecnie pomoc wielu osobom.
Prokurator obstawał przy swoim. Zażądał kar pozbawienia wolności w zawieszeniu i grzywien. Oskarżeni chcieli uniewinnienia, a adwokat Stefan Zientek, zastrzegając, że zakłada uczciwość zawodową oskarżyciela, mówił, iż sprawa „ma drugie dno” i doszło do „pewnych nadużyć”. Oskarżeni podkreślali, że zapewne nieprzypadkowo akt oskarżenia prokurator skierował przed wyborami samorządowymi (odbyły się jesienią 2006 r.). Lenk startował w nich na prezydenta, a Hajduk na radnego powiatowego.
Sąd I instancji nie podzielił argumentów śledczych. Uznał, że działania oskarżonych nie mają znamion czynu zabronionego. Sędzia Jacek Lewicki tłumaczył, że można mówić o braku elementów właściwego nadzoru, ale w takich przypadkach należy oddzielić odpowiedzialność służbową od karnej, bo to nie prezydenci, lecz odpowiednie służby w OPS czy Urzędzie Miasta są od tego, by sprawdzić legalność wystawianych delegacji. Zresztą, jak dodał sędzia, wystarczyłoby, że skierowanie zostałoby podpisane i wszystko odbyłoby się zgodnie z prawem.
Skład orzekający analizował, czy nie doszło w tym przypadku do przestępstwa nieumyślnego (lekkomyślności), ale musiałaby za tym iść znaczna szkoda. Tymczasem kwoty delegacji oraz wliczone przez prokuratorów zmarnowane rzekomo godziny pracy Haliny Sachy nie przekroczyły 3 tysięcy złotych. – Trudno to uznać za wielkie szkody – konkludował sędzia. Dodajmy, że starosta Adam Hajduk, za podpisanie jednej delegacji i to w zastępstwie zasiadł na ławie oskarżonych za 160 zł!
Od wyroku prokuratura wniosła apelację. Jej efektem było skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia przez I instancję. Ta ponownie uniewinniła oskarżonych. Prokurator kolejny raz apelował. Tym razem jednak bezskutecznie. Sprawa znalazła wreszcie swój finał.
Szkoda tylko, że koszty ciągnących się od 2006 r. postępowań pokryli podatnicy. Są znacznie większe niż niecałe 3 tys. zł, za którymi ujęła się Prokuratura Rejonowa w Raciborzu.
Grzegorz Wawoczny
Autor wykorzystał swój tekst, publikowany w 2007 r. na łamach tygodnika Nowiny Raciborskie
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany