Wielkie święto w Pogrzebieniu

Jest niedzielny poranek, 20 lipca. Na drodze wiodącej przez Kornowac pustka. Skręcam do Pogrzebienia, gdzie ku mojemu zdziwieniu znajduje się mnóstwo ludzi, samochodów i motocykli. Przystojny policjant kieruje mnie w odpowiednie miejsce. Wspaniały początek dnia.
Mieszkańcy Pogrzebienia wyszli na ulice. Główna droga obstawiona gapiami. Parkuję samochód i dołączam do tłumu, zaraz przekonam się, że warto było przyjechać. Powietrze przeszywa straszliwy huk. To salwa honorowa Raciborskiego Bractwa Kurkowego. Zaraz po niej słychać równie intensywny dźwięk zbliżających się motocykli. Tłum się rozstępuje. Całą szerokością drogi płyną budzące respekt mężczyzn i westchnienia kobiet maszyny. Dumni właściciele uśmiechają się do zebranych. Okrzyki podziwu toną w warkocie silników. Widok jest niesamowity. Robię zdjęcia, choć wiem, że i tak nie oddadzą one panującej tu atmosfery. Kierowcy w skórzanych kurtkach parkują swoje cacka i wszyscy wchodzą na plac kościelny. Po gorących emocjach, czas na chwilę wyciszenia. Biskup Gerard Bernacki odprawi mszę świętą w intencji wszystkich uczestników ruchu drogowego. Święty Krzysztof jest patronem parafii, trafiłam na naprawdę uroczysty odpust parafialny, na który przybyli też przedstawiciele władz powiatu. Tłum modli się o pomyślne dotarcie do celów swoich podróży.
Po mszy biskup siedzący na jednym z motocykli, święci wszystkie pojazdy. Uroczystości kościelne się kończą, ale księża zapraszają na festyn rodzinny. Dla każdego coś miłego: jest piwo, kiełbaski i żurek. Kierowcy muszą zadowolić się napojami „niewyskokowymi”. Co chwila, któraś maszyna rusza z piskiem opon. Teraz jest czas na zaprezentowanie swoich możliwości. Ale nie wszystkim ryk silników dobrze się kojarzy. Starszy pan opowiada, że motocykle brzmią tak samo, jak rosyjski czołg, który w 1944 r. stał pod pogrzebieńskim kościołem, albo przelatujące 5 minut przez każdą pełną godziną niemieckie samoloty. Ogarnia mnie historyczna melancholia, którą skutecznie podsycają pokazy umiejętności Gwardii Wareskiej z Raciborza. 30-osobowa grupa młodych ludzi inscenizuje scenki z życia ludności X i XI wieku. Są historyczne tańce i pokazy walk. Pytam ich dlaczego interesują się takimi „starociami”. Odpowiadają, że chcą się spotykać i robić coś oryginalnego, a przy tym dobrze się bawią. Widzę, że publiczność też.
Powoli klimat imprezy się zmienia. Motocykliści odjeżdżają. Swoje pięć minut mają teraz strażacy. Pokaz ich umiejętności wzbudza podziw i wdzięczność. Dywan z piany sprawia dzieciom chyba większą frajdę niż wszystkie zabawki świata razem wzięte.
Na koniec zabawa taneczna. Nie mam już czasu obserwować co się dzieje wokół mnie. Przystojny policjant prosi mnie do tańca…
Anna Pieniuta
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany