Wielkie trzęsienie w Jankowicach! Kto odpowiada za śmierć drobiu?

- Lisy tak się u nas rozmnożyły, że wkrótce w Jankowicach albo zabraknie kur albo będziemy je trzymali nieustannie w zamknięciu – mówią oburzeni mieszkańcy, których stada zostały ostatnio mocno przetrzebione. - To przesada. Po prostu kiedyś kur hodowano więcej, dziś mniej. I dlatego działalność lisa jest bardziej widoczna – odpowiada łowczy Koła Łowieckiego Odyniec, Rajmund Michna.
Po za tym to równie dobrze mogła zrobić kuna – dodaje. Na te słowa oburza się Norbert Gacka, który kilka razy widział rudego szkodnika. Raz był nawet z młodymi. Pokazuje dowody. Kto ma rację w tym sporze? Faktem jest, że drób ginie w Jankowicach ostatnio w tempie zastraszającym.
- Niedawno zadzwonił do mnie sąsiad i powiedział bym wyjrzała przez okno. Było coś po szesnastej. Lis ciągną jedną z moich kur z ogrodzonej zagrody na pole. Tam zostawił ją uduszoną i wracał po następną. Nie dał się spłoszyć. Odszedł kilkanaście metrów i dalej się czaił – mówi potwierdzając spostrzeżenia Norberta Gacki kolejna poszkodowana, Gabriela Rzepka. Ja wiem, że lisy grasowały zawsze. Ale nigdy w biały dzień. Coś tu jest nie tak. Po prostu w lesie nie ma zajęcy i rudzielce nachodzą wieś. Są głodne i stąd moim zdaniem taka desperacja - dodaje pani Gabriela, która boi się o bezpieczeństwo wnuków biegających po tym samym podwórku, po którym w biały dzień grasował bezczelny lis.
W ostatnim czasie spustoszonych zostało co najmniej kilkanaście kurników. Do szkód dochodzi co rusz. Giną nie tylko kury, ale i kaczki. Mieszkańcy zamykają drób na noc, ale od pewnego czasu nic to nie daje, bo szkodnik zaczął grasować w biały dzień. - To o tych zającach można od razu między bajki włożyć. Po za tym ludzie hodujący drób powinni odpowiednio zabezpieczać zagrody i zamykać kurniki na noc – mówi dalej Rajmund Michna.
A skoro lisy podkopują się pod siatką to znaczy, że zagroda jest źle zabezpieczona – dodaje wykluczając wypłatę jakichkolwiek odszkodowań.
To stwierdzenie oburza z kolei mieszkańców, którzy nie mają zamiaru budować warowni dla swojego drobiu. Twierdzą, że lisów jest po prostu za dużo, bo myśliwi nie chcą do nich strzelać.
- Moda na kurtki z lisich skór dawno minęła, więc odstrzał tych zwierząt myśliwym po prostu się nie opłaca. Bo nabój też kosztuje – dodają poirytowani. - Tu nie chodzi o koszt naboju. Odstrzał lisów jest fizycznie niemożliwy. Jak mielibyśmy to zrobić? Ustawić się tyralierą? – odpowiada równie poirytowany łowczy Michna oskarżając przy okazji o szkody przypisywane lisom zupełnie innego szkodnika. - To równie dobrze może być kuna. Bo kuna potrafi przedostać się przez pięciocentymetrowy otwór, a kiedy dopadnie ofiary, zabija wszystko dookoła. Kuna gnieździ się w pustych domach i opuszczonych stodołach, a tych przecież nie brakuje.
- Jeszcze potrafię odróżnić lisa od kuny. Ostatnio goniłem jednego. Uciekł przez płot. A tam na moją łąkę próbowały się przedostać młode – mówi Norbert Gacka wskazując na świeżo wygryzione sztachety. Piotr Stopa też po jajka musi chodzić już do sklepu. Zżyma się na stwierdzenie o złym zabezpieczaniu zagród i pokazuje swoją. Pod całym płotem betonowy cokolik. - Lis przechodzi górą jak kot. O tu zadusił trzy ostatnie kury – mówi wskazując miejsce pod huśtawką na środku podwórka. I działo się to o wpół do dwunastej w południe! Prezentuje też bardzo dobre zabezpieczenie kurnika, który stoi tuż przy psim kojcu.
Jankowice trzęsą się więc w posadach. Mieszkańcy trzęsą się ze złości na bezczynność myśliwych, myśliwi trzęsą się ze złości na oskarżenia o bezczynność, drób trzęsie się ze strachu a lisy ze śmiechu. Tylko rozwiązania jakoś nie widać.
h.mac
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany