Rada Miasta dała prezydentowi po nosie
Odrzucenie uchwał dotyczących gospodarki odpadami to dopiero początek serii głosowań, które będzie musiał przełknąć Dariusz Polowy. O słodki smak może być bardzo trudno.
Odwołanie wiceprezydenta Michała Fity był symbolicznym początkiem trudnych czasów, jakie czekają teraz prezydenta Dariusza Polowego. Głowa miasta w 23-osobowej radzie ma do dyspozycji raptem sześciu radnych swojego komitetu (Magdalena Kusy, Leon Fiołka, Anna Ronin, Jarosław Łęski, Zuzanna Tomaszewska, Anna Wacławczyk) i stałego wspierającego Zygmunta Kobylaka. To mniej niż liczy klub Razem dla Raciborza skupiony wokół Mirosława Lenka (8 radnych). Po przeciwnej stronie barykady są też radni niezależni M. Fity oraz Piotr Klima.
Opozycja ma dość głosów, by przemodelować Radę Miasta. Jeśli tylko gremium powróci do tradycyjnego systemu obradowania, kiedy będzie możliwe przeprowadzenie tajnych głosowań, nie można wykluczyć, że fotel przewodniczącego Rady Miasta straci Leon Fiołka, szefowej komisji skarg i wniosków Anna Ronin, a komisji oświaty Zuzanna Tomaszewska. To będzie oznaczało, że opozycja przejmie pełnię sterów, nie tylko w kwestii zwoływania obrad komisji i sesji, ale i ich prowadzenia.
Już pod koniec grudnia tego roku, podczas głosowania nad budżetem, prezydent może się przekonać, kto tak naprawdę rządzi w mieście. Najprawdopodobniej ostanie się żłobek, na który pozyskano dotację z budżetu państwa, ale wątpliwe, czy uda się doprowadzić do modernizacji stadionu Unii Racibórz na Srebrnej, a i lodowiska na Zamkowej Dariusz Polowy nie może być w 100 proc. pewny. Im mocniej prezydent będzie promował swoje pomysły, tym bardziej ryzykuje tym, że będzie tłumaczył się mieszkańcom z tego, czego nie zrobiono, bo radni powiedzą NIE. Opozycja już dopytuje o wydatki na promocję dziesiątki Polowego za publiczne pieniądze, a wyborcy nie będą obwiniać anonimowej dla nich większości w Radzie. Pójdzie na konto Dariusza Polowego.
Opozycyjna większość w Radzie Miasta ma otwartą drogę do forsowania swoich pomysłów i zapewne z tego skorzysta. Listę ma długą. Również radni M. Fity ujawnili, co jest ich priorytetem.
Przedsmak ostrych sporów mieliśmy już dziś, w czasie dyskusji nad uchwałami śmieciowymi. Spolegliwy dotąd były prezydent Mirosław Lenk, kiedy usłyszał kilka kąśliwych uwag pod swoim adresem, wypalił, że gdyby przeliczyć oddane przez D. Polowego miliony zdobyte w poprzedniej kadencji na modernizację pl. Długosza, to można byłoby oświetlić drogę do Kędzierzyna-Koźla.
Niespełniona dotąd obietnica związana z zabudową pl. Długosza przez Eko-Okna była jedną z przyczyn nieudzielenia prezydentowi wotum zaufania za 2019 r. Wspomniała o tym obecna już opozycjonistka radna Anna Szukalska. Brak drugiego wotum za 2020 r. otworzy Radzie Miasta drogę do referendum w sprawie odwołania prezydenta, bez konieczności zebrania podpisów mieszkańców. Referendum to – mówiąc kolokwialnie – gruba rzecz, ale prezydent i jego doradcy nie bagatelizują takiego ryzyka. Stąd właśnie prezydencka kampania Czas na inwestycje, rozpoczęta po odwołaniu M. Fity, mająca zatrzeć złe wrażenie po 2 pierwszych latach kadencji.
Kolejny problem prezydenta to komisja rewizyjna. Ta już wzięła pod lupę sprawę spółki Unia Racibórz. Dariuszowi Polowemu sporo czasu może zająć składanie wyjaśnień. Listę pytań wciąż poszerza Marek Labus. Prezydent i jego prawnicy zdaje się nie docenili wiedzy i zawziętości laryngologa, menedżera służby zdrowia z uprawnieniami do zasiadania w radach nadzorczych, który osobiście fatyguje się nawet do sądu w Gliwicach, by sprawdzić proces rejestracji piłkarskiej Unii. Ewentualne błędy ze strony ratusza mogą być zachętą do kontroli innych obszarów, bo a nuż też coś wyjdzie.
Najlepszym wyjściem jak zawsze jest kompromis, ale w polityce nie on jest najważniejszy. Liczy się cel - wybory w 2023 r. Wiosną 2021 r. będzie półmetek tej kadencji. A potem coraz szybciej z górki, przy coraz większych politycznych emocjach.
Każda ze stron ma na pewno swój plan. Dziś prezydent przekonał się jednak, że proste zagrywki z przerzucaniem odpowiedzialności na radnych już nie przejdą. Tak miało być ze stawką za odpady. - Albo wyrzucimy z systemu nieruchomości niezamieszkałe i raciborzanie zapłacą za śmieci tyle, co teraz, albo nie wyrzucimy i będzie podwyżka - taki dał wybór. Rada ani nie wyrzuciła, ani nie zgodziła się na podwyżkę. Niech dalej martwi się prezydent.
Nie ulega wątpliwości, że po tej sesji prezydent ma powód do głębszych przemyśleń. Bez ocieplenia relacji z radnymi M. Lenka i M. Fity każda sesja może przynosić kolejne łyżki dziegciu.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz