W rudzkich lasach rozpoczęto poszukiwania szczątek samolotu przewożącego pieniądze na Ukrainę
Worki złotych i srebrnych monet, skrzynie wypchane po brzegi ukraińskimi banknotami... - brzmi bardzo niewiarygodnie, a jednak. Historia, którą próbujemy rozwikłać wydarzyła się naprawdę! Jest udokumentowana i pobudza naszą wyobraźnię - informuje Śląska Grupa Eksploracyjna.
- Śląska Grupa Eksploracyjna wraz z gronem przyjaciół podjęła próbę rozwikłania ponadstuletniej zagadki. Zagadki katastrofy samolotu Staaken w Rudach Raciborskich niedaleko Raciborzu. Plan docelowy zakłada znalezienie jakichkolwiek pozostałości samolotu, czy też przedmiotów związanych z załogą, a także upamiętnienie miejsca tragedii tablicą informacyjną, krótkim opisem wydarzenia, miejsca i osób związanych z feralnym lotem - informuje ŚGE.
Na dziś, niestety, poszukiwania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. - Będziemy oczywiście tam, wracać, a także monitorować archiwa, by zgłębić naszą wiedzę na temat tego wydarzenia. Przy okazji prowadzonych poszukiwań, sprawdziliśmy kilka innych działek, na które posiadamy pozwolenia, a na których swoje piętno odbiła II wojna światowa. Wszystkie nasze działania były przeprowadzone zgodnie z wytycznymi pozwolenia otrzymanego od WKZ Katowice, a także umowy z Nadleśnictwem Rudy Raciborskie - dodają eksploratorzy.
Nie żałują podjętej próby. - Nieprzespane noce, zarwane godziny, zbadanie części historycznej, jak i topograficznej, próby odnalezienia rodzin świadków tych wydarzeń, redaktorów, lokalnych historyków, poszukiwania w archiwach Internetowych, zapoznanie się z tematami budowy szukanego samolotu, a także samą specyfiką jego lotu. Żmudna, katorżnicza robota pozwoliła nam uzyskać po raz kolejny tak cenne doświadczenie, które miejmy nadzieję zaowocuje. Chcielibyśmy tym jednym zdaniem uświadomić wszystkim jaki jest ogrom pracy i ile trzeba poświęcić czasu, by rozwikłać jakąś niesamowitą historię, która gdzieś tam w ziemi czeka na odkrycie - informują.
Co zdarzyło się w lasach rudzkich tuż po I wojnie światowej? - Był 4 sierpnia 1919 roku. Świat wraca do normalności po wojennej zawierusze. Lasy Rudzkie to niesamowity kompleks obfitujący w różnorodną zwierzynę, drogocenny drzewostan, oraz duże ilości grzybów i jagód. Słońce już dawno wstało, mieszkańcy okolic korzystając z pięknego poniedziałku krzątają się w poszczególnych leśnych oddziałach, Jedni ciężko pracując inni spacerują, zbierając leśne owoce. Około 7.40 sielankową ciszę przerywa, coraz głośniejszy dźwięk nadlatującego samolotu. Głowy gapiów wędrują ku górze, a ich oczom ukazuje się płynący po niebie ogromny kolos. To musiało robić wrażenie. Tym bardziej, że tylko nieliczni mieli świadomość istnienia takich maszyn. By Państwu lepiej zobrazować mega wielkość tej maszyny, porównamy ją do samolotu Boeing B-17 Latająca Forteca - zaprojektowany i zbudowany w połowie lat 30. XX wieku, niewiele odbiegający wielkością od opisywanego Zeppelina - Ku ich zdziwieniu "Latawiec" zaczyna niesamowicie obniżać lot. Załoga w pośpiechu otwiera boczne drzwi, pojawia się panika i słychać dochodzące z wnętrza maszyny głośne krzyki. Świadkowie zauważają, lecące z wysokości duże przedmioty. To skrzynie, które z wielkim impetem rozbijają się o ziemię oraz korony drzew. Zawartość skrzyń, papier, zaczyna fruwać w każdym zakamarku lasu. Część zostaje na drzewach, część spadła na ziemię, a część unosi się gdzieś wysoko. Samolot mimo próby wyrównania lotu nadal nie reaguje. Kocioł czarownic - tak jeden ze świadków nazwał to co widział, a widział banknoty, setki, tysiące banknotów, które samowolnie tańczyły w promieniach słonecznego poranka. Później okaże się, iż był to ładunek nowo wyprodukowanego pieniądza na poczet nowo powstającego państwa. Sprawy toczą się bardzo szybko... Niestety, za szybko. Próba odciążenia samolotu, okazuje się fiaskiem. Samolot w kilka sekund staje w płomieniach, a chwilę później, bo o 7.45 następuję wybuch maszyny, która spada na korony drzew powalając wiele na obszarze kilkudziesięciu metrów. Później w zgliszczach aeroplanu policja niemiecka odnajdzie zwęglone ciała pięciu członków niemieckiej załogi oraz dwóch wysokiej rangi ukraińskich wojskowych. Jeszcze przed samym wybuchem, ktoś z załogi samolotu próbuje ratować się skokiem z Zeppelina z niewielkiej wysokości. Niestety, wysokość jest już za niska, a spadochron mimo ostatniej próby nie jest w stanie rozwinąć swojej czaszy, osoba traci życie uderzając o ziemię. Jak się później okaże był to drugi pilot tragicznego lotu...
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany