Więcej tlenu!

Z Robertem Myśliwym - radnym miejskim, prezesem Raciborskiego Stowarzyszenia Samorządowego NASZE MIASTO, kandydatem NaM na prezydenta Raciborza - rozmawia Hanna Blokesz - Bacza. Wywiad powstał na potrzeby kwietniowego numeru Periodyku NASZE MIASTO, w którym ukazała się skrócona jego wersja.
Do jesiennych wyborów samorządowych zostało jeszcze dziewięć miesięcy. RSS Nasze Miasto pierwsze ogłosiło nazwisko kandydata na prezydenta. Skąd ten pośpiech?
Decyzja NaM faktycznie może wydać się przedwczesna i wbrew wyborczej logice. To jednak wyłącznie złudzenie. Postanowiliśmy dać raciborzanom czas na dogłębne poznanie naszej personalnej i programowej oferty. Liczymy na świadomy elektorat, któremu nie wystarczą komputerowo wyostrzone niebieskie szkła kontaktowe na bilbordzie, czy dobrze dobrany krawat kandydata. Wierzę, że ludzie docenią naszą transparentność.
Inne ugrupowania, przynajmniej oficjalnie, zwlekają z podobnymi ruchami?
Decyzja NaM podjęta z takim wyprzedzeniem to przejaw nie tylko szacunku i elementarnej uczciwości względem wyborcy, ale przede wszystkim odwagi. Jak widać, naszym konkurentom brakuje przynajmniej jednej z tych cech. Najkorzystniej jest ogłosić swój start 6 tygodni przed wyborami, zasypać miasto ulotkami i plakatami, inwestując kilkadziesiąt tysięcy złotych w szybką i efektowną kampanię. Wyborcy trudniej wtedy wyłapać słabsze strony kandydata; przeciwnikom zostaje niewiele czasu na krytykę... Owszem, można za duże pieniądze zawrócić ludziom w głowach, licząc na ich przychylność przy urnach, ale to nie do końca uczciwe.
Takie podejście bywa jednak opłacalne. Nie boicie się, że fala krytyki, jaka wyleje się na was i potrwa kilka miesięcy wpłynie niekorzystnie na wynik wyborczy?
Osobiście nie mam takich obaw. Lękają się ci, którzy podjęli już decyzję o starcie, a publicznie udają, że jej jeszcze nie ma. NaM niewiele można zarzucić; niewiele też w życiu popsuliśmy, dlatego nie obawiamy się krytyki. Naszą strategię dla Raciborza oceniam wysoko: NaM to środowisko ludzi aktywnych, dobrze wykształconych... - nie musimy się kryć po kątach.
To nie jest pierwsza wasza przygoda z polityką?
Owszem, część z nas startowała już do samorządu. W poprzednich wyborach współpracowaliśmy z Platformą Obywatelską tworząc Nową Generację. W 2005 roku byłem kandydatem do Sejmu RP z ramienia tej partii, a w poprzednich wyborach samorządowych lokalne struktury jednogłośnie rekomendowały moją osobę jako kandydata PO na Urząd Prezydenta Miasta.
Z Platformą jednak rozstaliście się - dlaczego?
Żadna partia, także ta ze słowem „Obywatelska” w nazwie, nie jest wolna od patologii. Najpierw PO zawłaszczył były poseł i jego asystent, potem apetyt na „prywatny folwark” wykazywali kolejni samozwańczy „liderzy”, którym ludzie w zasadzie nie byli potrzebni. Rola „martwych duszyczek” czy statystów nas nie interesowała; nie chcieliśmy też tracić czasu i energii na wewnątrzpartyjne spory. Wtedy zrodził się pomysł by stworzyć prężne ugrupowanie samorządowe. W ten sposób 15 marca 2007 roku powstało RSS Nasze Miasto.
Co jest waszym największym atutem?
Największym atutem Naszego Miasta są ludzie. To walor nie tylko stowarzyszenia ale i gminy. RSS Nasze Miasto skupia ludzi przedsiębiorczych i kreatywnych, młodych oraz nieco bardziej doświadczonych. Są wśród nas przedsiębiorcy, menadżerowie, ludzie kultury, działacze społeczni, nauczyciele - pełna gama fachowców w różnych dziedzinach. Wszystkich nas łączy chęć pracy na rzecz dobra wspólnego - miasta i powiatu. I nikomu z nas nie przeszkadza, że jedni mają „serce bardziej po prawej, a inni po lewej stronie”. To odróżnia nas od konkurencji. Jesteśmy ludźmi dialogu, a NaM to skuteczne narzędzie oddziaływania na rzeczywistość; może po nie sięgnąć każdy przyzwoity raciborzanin.
Głosicie ideę „przedsiębiorczego samorządu” - co to znaczy?
To główne założenie naszej Strategii dla Raciborza i Ziemi Raciborskiej. Stawiamy na innowacje, przedsiębiorczość, rozwój oraz dialog społeczny. Chodzi o budowanie w sprawach trudnych i strategicznych consensusu wśród członków wspólnoty gminnej oraz politycznego establishmentu. By można było mówić o zrównoważonym i dynamicznym rozwoju, o społeczeństwie obywatelskim czy dobrobycie mieszkańców, musimy wszyscy poczuć się współodpowiedzialni. Przedsiębiorczość to nie tylko mądre wydawanie publicznych pieniędzy, ale przede wszystkim dbałość o to, by ich w budżecie było więcej. I nie chodzi tu tylko o bardziej efektywną sprzedaż gminnych gruntów, ale lokowanie m.in. w ten sposób uzyskanych pieniędzy w dobra inwestycyjne, a nie konsumpcyjne. Myślmy pokoleniowo - nie kadencyjne.
Jak należy rozumieć to ostatnie zdanie?
Nie doczekaliśmy się ze strony władzy klarownej wizji Raciborza za lat dwadzieścia, trzydzieści, pięćdziesiąt... Dlatego nie wychodziły miastu dotychczas inwestycje strategiczne. Rządy kolejnych ekip – pod jednym słusznym przywództwem - w najlepszych okresach, sprowadzały się jedynie do poprawnego administrowania tym co zastane. Od lat mami się nas wizjami budowy obwodnicy, strefy gospodarczej, przystani kajakowej czy słynnego już Acapulco. Mijają kolejne lata i na wizjach się kończy. Kurczymy się! Prawda jest taka, że nikt nie chce podejmować tematów, których realizacja wykracza poza jedną kadencję. Po co przygotowywać sukces następcom? Efektywne są zazwyczaj z czterech jedynie dwa lata rządów. Pierwszy rok nowa władza się uczy, w ostatnim chce przypodobać się wyborcom, by doczekać reelekcji. Duże pokoleniowe inwestycje wymagają przynajmniej 6-8 lat pracy, a ich koszty są ogromne. Ile symbolicznych dziur w drogach mniej się w tym okresie załata? Ile dotąd uprzywilejowanych grup „zaniedba”? - inwestycje długofalowe są politycznie nieopłacalne. RSS Nasze Miasto chce podjąć się ambitnego zadania. Do tego trzeba wiedzy, determinacji, odwagi i konsekwencji. Jestem przekonany, że cnoty te łatwo dostrzec w naszym środowisku.
Jest szansa, że raciborzanie to „kupią”?
Czas pokaże. Nie twierdzimy, że stać nas na cuda. Nie, cudu nie będzie - ale może być lepiej, uczciwiej, bardziej przejrzyście i bardziej przedsiębiorczo. Stworzyliśmy - moim zdaniem - przyzwoitą ofertę dla raciborzan, zarówno personalną jak i programową. Gdy wyborcy zechcą NaM zaufać, będziemy starali się sumiennie i rzetelnie wypełniać swoje zobowiązania. Gdy odrzucą nasze propozycje, przyjmiemy to z pokorą. Jesteśmy beniaminkiem w raciborskiej polityce, więc każdy nasz sukces będzie niespodzianką.
Rozumiem, że chcecie wygrać?
Wszyscy chcą. To oczywiste, że intensywnie pracujemy na wygraną. Chcemy zagrać o wszystko. Dopuszczamy jednak także niepowodzenie. My nie musimy zajmować się polityką. Dla wielu z nas „przygoda” z polityką zaczęła się dopiero wtedy, gdy ona zainteresowała się NaMi. Niektórzy z nas odczuli to bardzo boleśnie. Nie pielęgnujemy jednak urazy; słowo „układ” to fetysz konkurencyjnych ugrupowań. My chcemy partnerstwa, dialogu i współpracy ze wszystkimi, którzy chcą z NaMi działać na rzecz dobra wspólnego. Zarówno radni opozycji, jak i koalicji potykają się przecież o tę samą przysłowiową dziurę w drodze. Rzecz w tym, by ją skutecznie załatać, a nie toczyć wieczne spory o to, kto zawinił.
Padają deklaracje współpracy i dialogu, a mimo to NaM definiuje się jako opozycja?
Kondycję miasta oraz lokalnego samorządu oceniamy źle. Zmarnowaliśmy wiele szans; przespaliśmy okresy prosperity i dziś musimy gonić mniejsze miasteczka. Poza tym tu wszystko jest upolitycznione. Liczy się, kto składa interpelację lub wychodzi z inicjatywą, a nie to, czy jest ona dobra, czy zła. Generuje to konflikty. Ostry podział na opozycję i koalicję nie służy rozwojowi. W ten sposób marnotrawi się czas, potencjał radnych oraz mieszkańców. Staramy się nie wylewać dziecka z kąpielą, zauważamy i doceniamy to, co dobre ale generalnie nasza diagnoza sytuacji miasta i powiatu nie wypada najlepiej. Zatem czas na zmiany.
Co to znaczy „grać o wszystko”?
RSS Nasze Miasto ma swojego kandydata na prezydenta; już dziś jesteśmy gotowi wystawić pełne listy wyborcze do rady miasta; stworzyliśmy ofertę dla mieszkańców gmin ościennych pod nazwą RSS Nasz Powiat; mamy swoisty gabinet cieni, a w nim m.in. kandydata na starostę. Nasza oferta wyborcza jest kompletna, będziemy zatem walczyć o zwycięstwo nie tylko w mieście ale i w powiecie. Realizacja głównych założeń naszego programu wyborczego będzie wymagała współdziałania miasta i powiatu, a także dobrej współpracy z gminami ościennymi. Dziś te relacje mocno kuleją; mimo iż panowie starosta i prezydent publicznie deklarują przyjaźń, to ostatecznie każdy patrzy wyłącznie na czubek własnego „politycznego” nosa. Myśląc o rozwoju i przyszłości musimy działać kompleksowo; dostrzegać nie tylko swój interes ale widzieć dobro całej Raciborszczyzny. Tylko wtedy mamy szansę na sukces.
Proszę wymienić kilka głównych założeń waszego programu wyborczego.
Niebawem wyborcy będą mogli poznać całą naszą ofertę. Nie zamierzamy zwlekać z tym do jesieni. Nasza strategia składa się z dwóch zasadniczych części: pierwsza to zadania na najbliższą kadencję oraz druga, zawierająca koncepcje, których realizacja wykracza poza okres czteroletni. Szczegółowe zagadnienia przypisane są dziesięciu wiodącym obszarom tematycznym. Prezentujemy nie tylko rozwiązanie, ale staramy się także pokazać możliwe źródła jego finansowania oraz gminę, w której z powodzeniem udało się dane przedsięwzięcie zrealizować. Do najważniejszych zadań na najbliższe lata zaliczamy m.in. modernizację układu komunikacyjnego gminy, we współpracy z GDDKiA budowę obwodnicy miejskiej, poprawę dostępności komunikacyjnej Raciborza poprzez modernizację infrastruktury drogowej w powiecie raciborskim; utworzenie gminnej lub międzygminnej specjalnej strefy ekonomicznej; połączenie kilku gminnych spółek w jeden nowoczesny holding komunalny; we współpracy z gminami ościennymi przygotowanie gruntu pod największą z udziałem Ziemi Raciborskiej planowaną inwestycję - Kanał Odra–Dunaj-Łaba; reformę struktury organizacyjnej Urzędu Miasta, wprowadzenie zadaniowego systemu płac; stworzenie nowoczesnych gminnych centrów energetycznych; zintensyfikowanie działań na rzecz rozwoju PWSZ; wdrożenie efektywnej i kompleksowej polityki promocyjnej z uwzględnieniem naszych wszystkich walorów, w szczególności: kapitału ludzkiego, potencjału turystycznego i sportowego, potencjału kulturalnego, walorów ekologicznych oraz historycznych regionu. Chcemy oszczędzać na zadaniach bieżących, prowadzić nowoczesną politykę oświatową z uwzględnieniem specyfiki i potrzeb regionu oraz wyzwań współczesności. Ponadto jesteśmy przekonani, że bez akceptacji społecznej żadne długofalowe programy nie mają szans powodzenia, dlatego zbudujemy nowoczesny system konsultacji społecznych, m.in. poprzez wpisanie w strukturę samorządu tzw. rad społecznych dzielnic. To tylko niektóre z naszych pomysłów. Wierzę, że na ich realizację jesienią uzyskamy kredyt zaufania lwiej części elektoratu.
Co jest największą bolączką Raciborza?
Jest ich kilka: skłócony samorząd, stagnacja, brak ofert na rynku pracy, płace na niskim poziomie, wysokie koszty życia, brak perspektyw i odpływ młodego pokolenia. Racibórz dusi się niemiłosiernie, dlatego jedynie wymiana pokoleniowa może przynieść oczekiwane zmiany jakościowe, przede wszystkim w sposobie myślenia i zarządzania miastem. Młodość jest twórcza - doświadczenie jałowe. Najwyższy czas na zmianę warty.
Gdyby doszło do debaty prezydenckiej, jakie działa należałoby wytoczyć przeciw aktualnej władzy?
Szczerze mówiąc, nie jestem przekonany co do słuszności publicznych debat podczas kampanii wyborczej. To nie jest dobry czas by rozmawiać o rzeczach strategicznych. Deklaracje padają wtedy na pokaz i są jedynie elementem polityki wywierania wpływu na ludzi. Tak zwana „debata prezydencka” z prawdziwą debatą niewiele ma wspólnego. To narzędzie wyborcze umożliwiające prezentację kandydata w pożądanym przez niego samego świetle. Dobry czas na dialog o Raciborzu jest zaraz po wyborach, na progu nowej kadencji, przed przystąpieniem do prac nad kolejnym budżetem. Do takich merytorycznych rozmów przekonywałem obecnego prezydenta i jego radnych przez ostatnie trzy lata – bezskutecznie.
Są inne zarzuty oprócz braku współpracy?
Ze świecą by szukać drugiego - tak doświadczonego jak Mirosław Lenk - lokalnego polityka. Od kilkunastu lat zajmuje kolejne, coraz bardziej eksponowane stanowiska w raciborskim samorządzie i administracji publicznej. Gdy podczas sesji odpowiadał na niemal wszystkie pytania radnych, kiedyś wydawało mi się, że to jego atut. Dziś uważam inaczej. M.Lenk próbuje pracować za urząd; nie posiłkuje się zbyt często wiedzą i doświadczeniem podległych mu urzędników - widocznie nie ma do nich zaufania. Jednocześnie nie ma także odwagi przeprowadzić w urzędzie miasta gruntownych reform. Musiałby dyscyplinować lub zwalniać dawnych kolegów, a na to go nie stać. Gospodarz miasta powinien być rozsądnym wizjonerem; powinien wyznaczać sobie i powierzonym mu wydziałom ambitne zadania, a nie wciąż myśleć dlaczego czegoś się nie da zrobić. Prezydent powinien być politykiem - nie kolejnym urzędnikiem. Powinien otoczyć się fachowcami oraz umieć zapalić i przekonać do swoich koncepcji otoczenie. M.Lenk to jedynie sprawny technokrata, który lubi być prezydentem.
A pozostali konkurenci?
Póki co, ich nie ma lub nie chcą się ujawnić. Nie sądzę jednak by wystartował ktoś, wobec kogo musiałbym mieć jakieś szczególne kompleksy. Wielcy menadżerowie zbyt dobrze zarabiają, by byli zainteresowani samorządem. Poza tym gmina to nie przedsiębiorstwo. Gmina ma zaspakajać potrzeby – nie zarabiać. Ma stwarzać warunki, by godnie żyć i bogacić się mogli jej mieszkańcy.
Cóż, wypada mi zatem życzyć wytrwałości i sukcesu w wyborach. Wszystkiego dobrego.
Nie jestem przesądny, więc w imieniu własnym oraz koleżanek i kolegów, grzecznie podziękuję.
Robert J. Myśliwy – lat 33; mgr Politologii i Nauk Społecznych, absolwent Podyplomowych Studiów Menadżerskich, prezes RSS Nasze Miasto; radny miejski V kadencji; nauczyciel, ojciec dwuletniego Mikołaja i czteroletniego Jakuba, mąż Magdaleny; amator m.in. siatkówki plażowej, biegów długodystansowych, żeglarstwa.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany