Saperzy chcieli na miejscu wysadzić pociski?
Jeden z rannych w Kuźni Raciborskiej saperów zdradził pewne okoliczności zdarzenia. - Saperzy chcieli wysadzić niewybuchy w miejscu odnalezienia. Warunki na to pozwalały - poinformował. Teren wokół miejsca tragedii jest wciąż ściśle strzeżony. Na raciborskim niebie pojawiają się wojskowe śmigłowce.
Od wysokiego rangą oficera Wojska Polskiego, który zna kulisy sprawy, dowiedzieliśmy się, że żołnierz, który był najlżej ranny, nie widział momentu wybuchu, nie wie też, co do niego doprowadziło. - Nie wiemy, co się stało - powiedział nam oficer. Dodał, że żołnierze nie mieli na sobie kombinezonów przeciwwybuchowych. Wyjaśniał, że używa się ich podczas rozpoznania, kiedy jeszcze nie wiadomo, co dokładnie znajduje się na miejscu. Saperzy, którzy pracowali w lesie koło Kuźni Raciborskiej ten etap mieli już za sobą. Wybuch - jak tłumaczył oficer - nastąpił podczas rozminowania. To fizyczna praca i nie można jej wykonywać w ciężkim kombinezonie, który znacząco ogranicza ruchy. Według naszego rozmówcy na czas rozminowania żołnierze nie zakładają nawet kamizelek kuloodpornych. W razie eksplozji i tak by nie pomogły - donosi TVN 24.
Cały materiał dostępny [TUTAJ]
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany