Sklepy zielarskie do zamknięcia?

Co najmniej czterem sklepom zielarsko-medycznym w Raciborzu grozi plajta. Winę ponosi Ministerstwo Zdrowia, które ogłosiło, że z ich półek powinne zniknąć suplementy diety, niektóre zioła, środki przeciwbólowe i gorączkowe. Właściciele sklepów walczą o zmianę przepisów.
6 października Ministerstwo Zdrowia wydało rozporządzenie zakazujące sklepom zielarsko- medycznym sprzedaży 272 produktów, w tym wielu niezbędnych suplementów diety, niektórych ziół czy środków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych. Dla właścicieli tych punktów decyzja jest niezrozumiała. – Nie wolno nam sprzedawać witaminy C albo aspiryny. Przecież można je dostać na każdej stacji benzynowej czy w monopolowym. Z hurtowni nie mogę np. głogu przywozić. Nie rozumiem tego – dziwi się Krystyna Alina Paszowska, właścicielka Pro- Eko przy Solnej.
Zgodnie z rozporządzeniem zakazane leki mają być sprzedawane tylko w aptekach. – To przecież do nas głównie przychodzą po witaminki, profilaktyki czy leki pierwszej potrzeby. Farmaceuci w aptekach zajmują się głównie realizacją recept. Sama przez wiele lat pracowałam w aptece i wiem, ile czasu klientowi poświęca farmaceuta, a ile pracownik zielarskiego – porównuje Rozalia Obeid, właścicielka sklepiku ze zdrową żywością przy Staszica.
Dla blisko tysiąca takich punktów z całego kraju, w tym conajmniej czterech z naszego miasta, oznaczałoby plajtę. – Po pierwsze nikt nas oficjalnie o tym rozporządzeniu nie poinformował. Dowiadywaliśmy się z doniesień prasowych czy internetu. Ale jak faktycznie tak się stanie, to nie chcę nawet myślę co będzie... – oznajmia Rozalia Obeid.
Informacja ucieszyła tylko właścicieli aptek, chodź głośno o tym nie mówią. Jeśli postanowienie wejdzie w życie, ich dochody znacznie wzrosną, bo sprzedaż dodatkowych 272 produktów będą mieli na wyłączność. – Na pewno będzie to dodatkowy zysk dla punktów aptecznych. Uważam, że klienci i tak bardziej ufają nam - farmaceutom. Częściej przychodzą do nas na konsultacje niż do sklepów zielarskich – słyszymy w jednej z aptek.
Innego zdania jest jednak Krystyna Alina Paszowska, która od wielu lat prowadzi Pro Eko. – Żaden z farmaceutów nie ma tak szerokiej wiedzy na temat ziół, a te cieszą się ogromną popularnością wśród klientów. Zioła jak nie pomogą, to na pewno nie zaszkodzą. Leki natomiast na jedno schorzenie pomogą, a do następnego mogą się przyczynić – tłumaczy doświadczona zielarka.
Argumenty te nie przekonują nieugiętych urzędników Ministerstwa Zdrowia. Dlatego członkowie Izby Zielarsko-Medycznej postanowili wziąć sprawę w swoje ręce, robiąc wszystko, aby rozporządzenie na stałe nie weszło w życie. – Z samej sprzedaży ziółek się przecież nie utrzymamy. Ludzie przychodzą do nas głównie po suplementy diety, po poradę, której w żadnej aptece klienci nie otrzymają. Dlatego postanowiliśmy zawalczyć o swój biznes – przekonuje R. Obeid, należąca do Polskiej Izby Zielarsko- Medycznej.
Izba wynajęła adwokata, który pomaga im wywalczyć dalszą sprzedaż zakazanych produktów. – Pisaliśmy do Rzecznika Praw Obywatelskich, bo nie można za naszymi plecami tworzyć projektu, który przysłuży się do unicestwienia naszej branży – skarżą się właściciele sklepów zielarskich. Protest trafił również na biurka urzędnicze w Ministerstwie Zdrowia. Jedyne co usłyszeli zielarze to tyle, że Ministerstwo jeszcze raz przeanalizuje sprawę. Jednak nie wiadomo, kiedy zainteresowani usłyszą odpowiedz.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany