Prezes ZWiK: Sytuacja się stabilizuje, nie ma zagrożenia życia i zdrowia mieszkańców

- Wszystkie kontrole potwierdziły, że to, co zdarzyło się w oczyszczalni, poza oczywistą uciążliwością zapachową, nie wpłynęło na zdrowie i życie mieszkańców Raciborza. Sama awaria zaś nie była spowodowana błędem technicznym czy zepsuciem się któregoś z naszych urządzeń - poinformował na dzisiejszej konferencji prasowej prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Raciborzu, Krzysztof Kubek, dodając, że przyczyną zaistniałej sytuacji było dotarcie do oczyszczalni na tyle dużego i niespodziewanego ładunku ścieków, że nastąpiło uszkodzenie złóż biologicznych. Okoliczności całej sprawy bada policja.
Temat rozpoczął się w sobotę. Jak zapewnił Krzysztof Kubek, nie doszło wówczas do awarii żadnego z urządzeń czy kłopotów natury technicznej, lecz do problemów związanych z napowietrzaniem zbiorników osadu czynnego. To z kolei wywołało przykre zapachy, odczuwalne głównie na Ostrogu. - Działania mające na celu zwiększenie napowietrzania nie przyniosły oczekiwanych skutków. Co prawda fetor się nasilał, ale w dalszym ciągu nie występowało zagrożenie związane z możliwością powstania jakicholwiek szkodliwych gazów - uspokaja prezes ZWiK. W poniedziałek o takiej ewentualności poinformowano jednak Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Katowicach, który zajął się badaniami.
We wtorek na terenie oczyszczalni potwierdzono obecność siarkowodoru. Jak zapewnił K. Kubek, niebezpieczny związek nie przedostał się poza obszar zakładu, nie zaistniało realne zagrożenie zdrowia raciborzan. O pogarszającej się sytuacji powiadomiono magistrat. Prezydent w ekspresowym tempie zwołał sztab zarządzania kryzysowego, który wyznaczył dalsze działania. Do akcji wkroczyła straż pożarna, swoje pomiary co godzinę wykonywali nadal pracownicy WIOŚ, a także ZWiK. - Poza oczywistą uciążliwością zapachową, ani przez moment nie istniało zagrożenie życia lub zdrowia mieszkańców - podkreśla prezes miejskiej spółki i przeprasza raciborzan za wszelkie niedogodności.
Dementuje także pogłoski o tym, że w związku z awarią skażona została woda. - To niemożliwe. Woda pochodzi z ujęć podziemnych i jest uzdatniana w zupełnie innym procesie. Pod żadnym względem nie ma powiązania między nią a pracami oczyszczalni - tłumaczy.
Powodem awarii, jak wyjaśnia Krzysztof Kubek, był zrzut ładunku ścieków w tak dużym obciążeniu, że obumarciu uległy złoża biologiczne. - Straciliśmy dwa największe zbiorniki. Łączna pojemność każdego z nich to 5 tysięcy metrów sześciennych. Warto dodać, że dziennie przyjmujemy od 8 do 10 tysięcy metrów sześciennych ścieków, więc bufor bezpieczeństwa jest spory. W tej sytuacji nawet tak duża oczyszczalnia jak nasza sobie nie poradziła - przyznaje. Prezes przyznaje, że ścieki "o gorszych parametrach trafiają nadal do Odry". - Nie jesteśmy w stanie przechować tak dużej ilości - mówi.
Prezes ZWiK podejrzewa, skąd mogły pochodzić nadprogramowe ścieki. Na tę chwile nie może jednak zdradzać szczegółów, ponieważ sprawą zajmuje się policja. Straty wynikające z awarii szacuje na kilkadziesiąt tysięcy złotych. - Jeśli organy ścigania znajdą sprawcę, będziemy domagać się poniesienia przez niego wszelkich kosztów - podsumowuje.
Sytuacja powoli wraca do normy. Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Raciborzu w ciągu kilku ostatnich dni odebrał kilkadziesiąt zgłoszeń od mieszkańców. Władze spółki zaznaczają, że raciborzanie powinni nadal informować o fetorze. - Tworzymy mapę punktów, gdzie jest on odczuwalny. Każda informacja jest dla nas cenna - apelują.
Kiedy na dobre zniknie smród? Tego nie wiadomo. Wiele zależy od pogody i parametrów ścieków. Według najbardziej realnych założeń, oczyszczalnia powinna wrócić do normalnego trybu pracy w przyszłym tygodniu.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany