Starych rzeczy się nie wyrzuca! Jarmark na Granicy pęka w szwach

Jesienna edycja Jarmarku na Granicy w Chałupkach znów przyciągnęła tłumy – setki stoisk, tysiące odwiedzających i niezliczone kartony pełne wszystkiego, co tylko można wystawić na sprzedaż, od staroci po zwykłe szpargały. Starych rzeczy się nie wyrzuca. Każda ma szansę na nowego właściciela, choćby za kilka złotych.
Jarmark na granicy puchnie od sprzedających, bo dziś coraz więcej ludzi nie wyrzuca tego, co ma w domu, a wystawia na targach staroci. Coraz mniej na nich antyków, a coraz więcej szpargałów, czyli tego, co ma kilka albo kilkadziesiąt złotych wartości. Jest w tym jakaś magia, bo tysiące osób, jakie dwa razy w roku zjeżdżają do Chałupek, uwielbia przeglądać zawartość kartonów. Od nich zresztą wzięła się nazwa osób, które zbierają rzeczy z wystawek na Zachodzie i zwożą do Polski. To kartoniarze, którzy zajmują najwięcej miejsca na targach.
Wartość ma dziś nie tylko figurka podarowana kiedyś w prezencie, zabawka, retro lampka, ale i stara gazeta (20 zł za egzemplarz „Rzeczpospolitej” z 1989 roku), płyta analogowa, nieruszone opakowanie starej kawy czy herbaty, paczka papierosów czy zapałek. Entuzjastów znajduje niemal wszystko – od oryginalnych wydań kaset wideo VHS oraz kaset magnetofonowych po figurki z jajek niespodzianek. W tym całym miszmaszu można oczywiście znaleźć coś, co ma około 100 lat – od wyposażenia domów po kolekcjonerskie okazy ceramiki, broni, monet, pocztówek (sporo było walorów z Raciborza i okolic).
Jesienna edycja Jarmarku na Granicy w Chałupkach, przy pięknej słonecznej pogodzie, pokazała, że zaczyna brakować miejsca. Być może dobrym wyjściem byłoby powiększenie imprezy o bogumiński ryneczek i uporządkowanie terenu – wydzielenie miejsca dla sprzedawców antyków i walorów kolekcjonerskich oraz dla pozostałych, wystawiających nieraz to, co powinno być dawno na składowisku odpadów.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz