Przeciągająca się dyskusja i niejasności przy głosowaniu. Radni zdecydowali o przyszłości otaczarni PRD

Likwidacja lub przeniesienie otaczarni? Zdrowie raciborzan albo miejsce pracy dla kilkudziesięciu osób? Poniesienie ogromnych kosztów relokacji wytwórni mas bitumicznych czy uśmiercenie jednej z najlepiej funkcjonujących miejskich spółek? Po wielu miesiącach pod obrady rady miasta powrócił temat przyszłości Przedsiębiorstwa Robót Drogowych. W ubiegłym roku radni sprzeciwili się funkcjonowaniu asfalciarni w granicach administracyjnych Raciborza. Na marcowej sesji dali prezesowi Krzysztofowi Wrazidle zielone światło na przeprowadzkę. Wytwórnia ma zniknąć z Płoni w ciągu 365 dni.
Przypomnijmy, otaczarni nie chcą u siebie mieszkańcy Płoni. Gdy pojawiła się idea przeniesienia wytwórni na teren kolejowy, na zapleczu Henkla, w sąsiedztwie Nowych Zagród, skutecznym oporem wykazali się reprezentanci tej dzielnicy. Po głośnych protestach i emocjonującym spotkaniu w RCK, prezydent oddał przyszłość spółki w ręce rady miasta. Na październikowej sesji rajcy sprzeciwili się dalszemu funkcjonowaniu wytwórni mas bitumicznych w granicach administracyjnych Raciborza.
Mirosław Lenk zobowiązał więc prezesa i radę nadzorczą do znalezienia rozwiązania. Wczoraj radni miejscy poznali cztery koncepcje dalszego funkcjonowania zakładu. Wśród nich największym poparciem cieszyły się dwie pierwsze, czyli przeniesienie linii technologicznej do produkcji asfaltobetonu poza granice administracyjne miasta (do 25 km) oraz kontynuacja działalności PRD w pełnym wymiarze czasu (8 lub 10 h). Oba rozwiązania różniło wyłącznie to, że w przypadku drugiego wariantu nastąpiłaby sprzedaż mniejszościowego pakietu udziałów. Trzecia opcja zakładała kontynuację działalności Przedsiębiorstwa Robót Drogowych bez własnej linii technologicznej do produkcji asfaltobetonu, co - według analiz przeprowadzonych przez radę nadzorczą - prędzej czy później wiązałoby się z upadkiem zakładu. Bez własnej asfalciarni bowiem nie mógłby się równać z innymi graczami na rynku. W jego miejsce z kolei, jak zaznaczył prezes Wrazidło, mógłby powstać inny, tym razem prywatny, nad którym miasto nie miałoby żadnej kontroli. O ostatnim rozwiązaniu właściwie nie rozmawiano. Połączenie PRD z inną miejską spółką nie otworzyłoby przed nim żadnych nowych możliwości.
Dyskusja radnych miała burzliwy przebieg. Z narastającą frustracją przysłuchiwali się jej mieszkańcy Płoni, którzy chcieliby, aby otaczarnia zniknęła z dzielnicy z dnia na dzień. Oliwy do ognia dolał mec. Krzysztof Grad (na zdjęciu), który reprezentuje interesy protestujących. Jeszcze przed głosowaniem wyszedł na mównicę i zaapelował o kierowanie się dobrem obywateli. Rajcy mogli poczuć się jak na sali sądowej. Doświadczony prawnik w jednej chwili przytoczył im kilka przepisów z ustawy o samorządzie gminnym, w innej - opowiedział historię swojej młodości. - Mówił dość przekonująco - ocenił później radny Szczasny. Mecenas przekazał radnym, że nie mają pełnej wiedzy o sytuacji w PRD. Wspomniał o niekorzystnych dla spółki badaniach WIOŚ, które - jak zdradził - jednoznacznie wykazały, że otaczarnia generuje nadmierny hałas oraz pracuje dłużej niż 4 godzinny dziennie. Wspomniał o błędach przy pracach projektowych nowej instalacji, którą PRD nabyło w 2013 roku. - W decyzji środowiskowej prezydenta miasta nie ma mowy o występowaniu tak zwanych węglowodanów alifatycznych. Wytwórnia pracowała więc na podstawie nierzetelnie przygotowanych dokumentów, a do środowiska przedostawały się niebezpieczne i niedozwolone związki chemiczne - podkreślił.
Zdaniem mieszkańców Płoni, rozmowa o przenosinach otaczarni powinna odbyć się wiele lat temu. - Krzywdzicie tych ludzi - zwrócił się do rajców mec. Grad, dodając, że nie ma przyzwolenia na dalsze funkcjonowanie asfalciarni pod obecnym adresem. Nie do przyjęcia, jak zaznaczył, jest również tak długa przeprowadzka instalacji. Oznajmij, że jego doświadczenie zawodowej wskazuje na to, iż wszystkie niezbędne procedury można zrealizować w ciągu trzech, góra sześciu miesięcy, a nie roku. Zwrócił też uwagę na dobro pracowników zakładu. - Oni są bliżej tego co wdychają mieszkańcy dzielnicy - zauważył, apelując, aby rajcy rozważyli dobro obywateli. - Jesteśmy wspólnotą - podsumował.
Radną Annę Szukalską interesowała opinia mecenasa na temat tego, kto „jest większym trucicielem na Płoni - SGL Carbon czy PRD”? K. Grad uniknął odpowiedzi, twierdząc, że Carbonu nie poddano kontroli. Dodał jednak, że jeśli mieszkańcy uznają, iż zagraża on im zdrowiu, podejmą te same działania co w przypadku otaczarni PRD.
Wystąpienie prawnika otworzyło nowy wątek w dyskusji o przyszłości spółki. Radny Szczasny miał pretensje do prezydenta i prezesa PRD o to, że nie udostępnili wcześniej wyników wspomnianych badań WIOŚ. - To nie przypadek, że tego nie zrobiliście - zarzucił. Radna Anna Ronin zażądała od Mirosława Lenk upublicznienia dokumentów. Przestrzegł ją przed tym mec. Grad, twierdząc, że „z tymi danymi trzeba ostrożnie”. Krzysztof Wrazidło uspokoił, że raport Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska jest do wglądu w starostwie powiatowym.
Koszt przeniesienia wytwórni, według wyliczeń rady nadzorczej PRD, wyniesie około 650 tys zł. Radny Leon Fiołka pytał, czy kwota nie jest zaniżona. Marek Rapnicki ocenił, że nie ma pewności, czy któraś z gmin „przygarnie” do siebie otaczarnię. - Co wtedy? - zastanawiał się. Podobne pytanie zadał Krzysztofowi Wrazidle prezydent. - Jeśli scenariusz się nie wypełni, szukamy dalej? Na takiej zasadzie można przecież odkładać przeprowadzkę przez pięć lat. Rada i mieszkańcy oczekują gwarancji. Możemy powiedzieć im, że jeśli w rok się nie uda, to nie będzie drugiej próby, lecz likwidacja spółki? - pytał Mirosław Lenk. Prezes PRD potwierdził taką kolej rzeczy. - Jeśli się nie uda, nie pozostanie nic innego, jak zamknięcie PRD - skomentował. Annę Ronin zaciekawiło, czy wybrano już jakąś lokalizację. Prezydent potwierdził, dodając, że spółka podpisała nawet umowy przedwstępne. Mimo to, jak zauważył, nie można wykluczyć, że druga strona się wycofa.
Przedłużającą się dyskusję próbował zracjonalizować radny Zbigniew Sokolik. Ocenił, że „doszło do pomyłki”. - Opinia rady na temat funkcjonowania otaczarni na Płoni jest jasna. Wyraziliśmy ją w październiku 2017 roku. Nie rozumiem, dlaczego mamy podejmować kolejne decyzje? To pan prezydent i prezes PRD są władni, aby znaleźć i wprowadzić w życie rozsądne rozwiązanie - stwierdził. Mirosław Lenk odparł, że głosowanie na marcowej sesji jest kontynuacją całego procesu. - Chcę się was po prostu poradzić, co mam zrobić - podsumował.
Koniec końców, po ponad trzech godzinach debaty, rada miasta dała zielone światło prezesowi PRD na znalezienie nowej lokalizacji. Przenosiny mają dojść do skutku w ciągu 365 dni.Wstrzymał się jedynie Leszek Szczasny. Radni Franciszek Mandrysz i Zbigniew Sokolik nie wzięli udziału w głosowaniu. Wcześniej nie obyło się jednak bez problemów natury logicznej i nie tylko. Najpierw rajcy nie umieli dojść do porozumienia, co właściwie opiniują, a po kilkunastu minutach konieczne było powtórzenie głosowania. W pierwszej wersji wniosek zatytułowano "zaopiniowanie opcji 1 planu strategicznego dla Przedsiębiorstwa Robót Drogowych Spółka z o.o. w Raciborzu". Radny Leszek Szczasny zauważył, że brakuje przymiotnika "pozytywne". Zgodził się z nim radca prawny magistratu. Słowo dopisano i radni ponownie wzięli w dłoń swoje tablety.
(wk)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany