Wydmuszka, puszka, konserwa, czyli spór o to czy miasto powinno przejmować dworzec

Rozbieżność zdań powstała pomiędzy przewodniczącym Rady Miejskiej a prezydentem. Tadeusz Wojnar uważa, że ciężar odnowienia dworca powinna wziąć na siebie PKP, a miasto skupić się na własnych zadaniach. Zdaniem Mirosława Lenka, bez przejęcia dworzec będzie coraz większą ruiną. Radni opozycji uznali, że obaj panowie mają swoje racje. Co z tego wyjdzie?
Jak dotąd Rada Miasta podjęła uchwałę, że za maksymalnie 700 tys. zł przejmie budynek dworca (bez peronów), na swój koszt przeprowadzi podstawowe prace remontowe, zrobi porządną poczekalnię, toalety i pomieszczenie kas, a potem zastanowi się co dalej z nieruchomością, za którą w przetargach PKP chciała blisko 3 mln zł. Wstępnie ma to być obiekt miejski, ale komercyjny, z pomieszczeniami dla być może straży miejskiej i lokalami na wynajem dla firm. Rozmowy z PKP dobiegają końca. W lipcu ma być gotowe porozumienie a potem akt notarialny.
Trochę historii. Miasto, jeszcze za czasów prezydenta Osuchowskiego, rozpoczęło starania o przejęcie dworca zniszczonego w czasie powodzi z 1997 r., dziś obrazu nędzy i rozpaczy, jaki towarzyszy wielu obiektom kolejowym w Polsce. Miało się to odbyć za kolejowe długi w podatku od nieruchomości. Kolej zobowiązania jednak spłaciła, a potem – licząc na zyski - zaczęła szukać nabywców na swoje obiekty. Na raciborski dworzec nie znalazła, choć ponoć w niedawnych przetargach zgłosił się chętny inwestor. Szczegóły nie są znane. Raciborski ratusz postawił z kolei warunek – weźmiemy dworzec, ale nie za blisko 3 mln zł, które chciała kolej, ale za maksymalnie 700 tys. zł. PKP przystała na ten warunek.
Rada Miasta jak dotąd była zgodna co do przejęcia dworca. Dominował pogląd, że bez tego nadal będziemy skazani na obskurną nieruchomość, powód do wstydu i zażenowania. Teraz sytuacja się zmieniła. Przewodniczący Rady Miejskiej Tadeusz Wojnar pokwapił się na pl. Dworcowy, obejrzał budynek i uznał, że w przejęciu dworca miasto żadnego interesu nie ma. – To wydmuszka, puszka, konserwa. Pod trybunał stanu powinna stanąć osoba, która postanowiła rozebrać stary dworzec – zaczął na ostatniej sesji nieco historycznie, a potem stwierdził, że na remont obecnego dworca potrzeba najmniej 12 mln zł. – To wymaga rozebrania aż do fundamentów – oświadczył i przyznał, że – mimo iż z prezydentem regularnie pije kawę w magistracie – nie przyznał się Mirosławowi Lenkowi do swojego stanowiska. Zapowiedział za to jasno, że na kolejnej sesji będzie forsował uchwałę o wycofaniu się miasta z przejęcia dworca.
Jasność i klarowność zapowiedzi przewodniczącego zaciemniła jednak obraz tego, o co w sprawie dworca tak naprawdę chodzi. Mirosław Lenk był słowami przewodniczącego mocno zaskoczony, podobnież radni koalicji rządzącej. A że przewodniczący to dla prezydenta i koalicyjnych rajców polityczny lider więc na sali obrad dało się wyczuć sporą konsternację, tym bardziej, że – o czym wiadomo z kuluarów - ostatnie wspólne kawy prezydenta i przewodniczącego nie mijają w zbyt miłej atmosferze. Wojnar ma ponoć o prezydencie nie najlepsze dziś zdanie, uważając, że jego polityczny wychowanek stawia tylko na efektowne działania, oderwane od realiów budżetowych, ale za to dobrze skalkulowane pod sukces w jesiennych wyborach.
Coś widocznie jest na rzeczy, bo prezydent szybko z konsternacji się obudził i wypomniał przewodniczącemu wsparcie dla służb mundurowych. Wojnar zawsze zabiegał o miejską pomoc dla tych formacji, w tym o przeniesienie komendy z pl. Wojności na Bosacką. Wymagało to jednak od miasta sporej ofiary – przekazania gruntów na Opawskiej (dziś Biedronka) oraz przejęcia zrujnowanej starej komendy. I w odniesieniu do budynku przy pl. Wolności właśnie Wojnar usłyszał na sesji od prezydenta, że to przez niego miasto ma teraz „wrzód na dupie”.
Ta obcesowa retoryka pierwszy raz zdominowała dyskusję obu panów przy czym Tadeusz Wojnar wcale nie był prezydentowi dłużny. Apelował do niego, by nie trwał w głupocie, bo inaczej – co tu dużo mówić – dupa zyska kolejny wrzód. Głupotą według przewodniczącego ma być przejmowanie od PKP, czyli faktycznie skarbu państwa, obiektu, na który trzeba wydać najmniej 12 mln zł, a takich pieniędzy miasto nie ma. - 12 mln zł to dwieście mieszkań socjalnych, 12 mln zł to obwodnica Raciborza. Każdy chce naszych pieniędzy, a dworzec to obowiązek państwa, taki jak służba zdrowia. Ten dworzec ma właściciela i od niego trzeba wyegzekwować remont – tłumaczył Wojnar i dodał, że nie można bez końca przejmować od państwa zadań, bo to się odbywa kosztem tego do czego zobowiązana jest gmina. Jego zdaniem, lansowana przez prezydenta wizja wynajmowania pomieszczeń firmom i finansowania z czynszów utrzymania obiektu to utopia. – Gdyby było inaczej to dworzec znalazłby prywatnego nabywcę – skwitował.
- Szanuję zdanie przewodniczącego, ale mam odmienne – tłumaczył prezydent i przyznał, że dworzec jest ważnym punktem jego programu wyborczego. Przyznał też, że konkretnego pomysłu na nieruchomość nie ma, pieniędzy na gruntowy remont również, ale samo przejęcie to już szansa na zmianę obecnego stanu rzeczy. – Inaczej skazujemy się na trwanie tego, co jest. Jestem świadomy, że to nie jest prosta sprawa, że robimy coś za kogoś. Ten dworzec to hańba dla miasta – oznajmił.
- W 100 proc. mógłbym się podpisać pod Tadeuszem Wojnarem, ale na drugiej szali wygląda to tragicznie i będzie coraz gorzej, może w przyszłości nie będzie możliwe przejęcie dworca, nie musimy od razu wykładać 12 mln zł, dajemy sobie szansę wpływu na drobne remonty, a to wizytówka Raciborza, kupujemy sobie gotowość wpływu na obiekt – tłumaczył swoje stanowisko radny Robert Myśliwy. - Kuźnia Raciborska miała ofertę przejęcia dworca za darmo i nie wzięła. Bądźmy odpowiedzialni za to co w ustawie, a nie to co nam państwo daje – replikował Wojnar i przypomniał, że miasto kilkanaście lat temu pozbyło się dochodowym lokali użytkowych, a teraz chce wciąż nieruchomość, która da nam tylko koszty i pozbawi wpływów z podatku od nieruchomości. - Przyjdzie nadzór budowlany i nam to zamknie – dodał przewodniczący. Prezydent dalej obstawał przy swoim. Przypomniał, że dworzec w Kuźni leży na uboczu, a raciborski to wizytówka miasta.
Przewodniczącego wsparł radny Dawid Wacławczyk. Uznał, że dworzec to „fikcyjne aktywo, a w rzeczywistości pasywo”, a za 12-14 mln zł można zbudować nowy taki obiekt. Uznał, że jest przeciwny przeprowadzaniu w przyszłości na Kolejową siedziby OPS-u i straży miejskiej. – Trzeba rozważyć kilka opcji i analiz kosztowych. Ile zapłacimy za facelifting – zakończył.
- Prezydenta nikt za to nie powiesi, że rada gminy go zwolni z obowiązku przejęcia dworca. To ostatni moment żeby się z tego wycofać – oznajmił pod koniec dyskusji przewodniczący, uznając nieruchomość za niewypał, „większy niż ten, który znaleziono na budowie budynków Nowoczesnej przy Opawskiej”. - Nie rozumiem tej wypowiedzi, ale ją podzielam – wtrącił się radny Ryszard Frączek i przypomniał, że koalicja ma większość głosów w Radzie Miasta i to ona właściwie podejmuje decyzje w mieście oraz ponosi ich konsekwencje.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany