Bezdomni też mają swoje święto

Nie mają dachu nad głową, ani adresu. Noszą ze sobą ciężki bagaż doświadczeń, jakim obarczył ich los. Często ich jedynym przyjacielem jest butelka taniego wina. Mowa o bezdomnych, którzy włóczą się bez celu ulicami naszego miasta. Dziś również przypada Światowy Dzień Bezdomnych.
Od listopada strażnicy miejscy prowadzili akcję, której celem było udzielenie w okresie zimowym pomocy osobom bezdomnym. – W tym roku było sporo chętnych, którzy skorzystali z naszego wsparcia. Wielokrotnie sami przychodzili do nas, by ich odwieść do ośrodka noclegowego – relacjonuje Damian Wypych, dyżurny strażnik. W okresie czerech miesięcy aż czternastu mężczyzn otrzymało tymczasowy adres. Zamieszkało przy ul. Topolowej w Ośrodku dla Bezdomnych. Wszystkie osoby mieszkające tam zarejestrowane są w urzędzie pracy i mogą korzystać z bezpłatnej opieki lekarskiej. Dzięki temu mają duże szanse na podjęcie pracy, a co za tym idzie wynajem własnego mieszkania.
Ludzie, którzy trafiają do tego typu schronisk, bardzo często chcą zmienić swoje życie. Wielu z nich poddaje się gminnemu programowi mającemu na celu wyjście z bezdomności. – Mieszkańcy naszej placówki naprawdę chcą zmienić swoje dotychczasowe życie. W większości przypadkach im się udaje –zapewnia Zenon Stube, kierownik zarządzający placówką dla bezdomnych z ramienia Stowarzyszenia Przyjaciół Człowieka Tęcza.
Byli niestety i tacy, którzy odmówili udzielenia sobie wsparcia. – Wielu bezdomnych źle się czuje w domach pomocy społecznej, nie są przyzwyczajeni do panujących tam warunków – powiedział nam jeden z funkcjonariuszy. Ośmiu osobom strażnicy wielokrotnie próbowali pomóc. Odwożąc ich do noclegowni, bądź informując o instytucjach, w których mogą szukać pomocy. – Ci jednak szli w zaparte. Twierdzili, że im jest tak dobrze. Mieszkają gdzie chcą i swobodnie mogą pić alkohol – dodał.
Ponadto kilka razy w miesiącu przewożono nietrzeźwych bezdomnych na policyjną izbę wytrzeźwień do Rybnika. Nierzadko zdarzało się, że ludzie mieszkający na ulicach, dworcach czy klatkach schodowych trafiali na pogotowie ratunkowe z licznymi odmrożeniami oraz złamaniami kończyn czy innymi dolegliwościami. Jednak po kilku dniowym pobycie w szpitalu znów wracali na ulicę. Większość z nich nie miała innego wyjścia, bo za bardzo lubiła spożywać alkohol. A w ośrodkach dla bezdomnych nie ma miejsca dla lubiących napić się alkoholowych trunków.
(jula)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany