Zapłacimy teraz za bezmyślność

W latach 80. na Ostrogu musiano prostować 10-piętrowce, bo wbrew logice postawiono je na terenie podmokłym. W 1997 r. wały Ulgi chroniły Oborę i Markowice a nie Ostróg. Teraz wody gruntowe i opadowe podtapiają Nowe Zagrody. Za bezmyślność PRL-u a także III RP będziemy płacić słone rachunki.
Kiedy w połowie XIII wieku założyciele Raciborza, a byli nimi osadnicy z dolnych Niderlandów, budowali kanał z Bieńkowic do obecnego śródmieścia, wiedzieli, że dzięki obniżaniu się terenu w prosty sposób dostarczą miastu wodę użytkową z Cyny (Psiny) a jednocześnie położą fundament pod sprawny system melioracji. Kanał, nazwany z czasem Psinką, działał sprawnie przez 700 lat. W XIX w., w związku z rozwojem zabudowy Raciborza, nie został zlikwidowany, lecz "wpuszczony" przez Niemców pod ziemię. Fragmenty kanału zachowały się do dziś, a kto był kilka lat temu w podziemnym korycie rzeczki pod obecną Biedronką przy Reymonta, ze zdumieniem mógł odkryć, że nadal pojawia się w nim woda.
Psinka bowiem odprowadzała nadmiar wód opadowych. Jej rola w systemie kanalizacji deszczowej była ogromna. Niestety, w latach 50. nie dostrzeżono tego faktu i Psinkę zasypano. Po rzeczce pozostały wspomnienia, nieliczne drożne fragmenty i problemy, z którymi teraz borykają się np. mieszkańcy Nowych Zagród. Ich domy znajdują się na terenie dawnej zlewni Psiny. Dziś podniosły się w niej wody gruntowe, a zabetonowana miejscami ziemia nie chce przyjmować tych opadowych. Jeszcze 2 lata temu, podczas remontu Opawskiej, przy Zecie natrafiono na zasklepiony fragment Psinki. Podjęto wówczas decyzję o jego likwidacji. Czy to z tego powodu woda stoi dziś na Nowych Zagrodach? Nie wiadomo. Nie wie tego ratusz, Wodociągi i wynajęci eksperci. Ci ostatni przyznali wczoraj na spotkaniu przy Batorego, że nie wiedzą nawet gdzie w ogóle deszczówka z Nowych Zagród spływa!
Dziś władze miasta mówią, że być może należało w planie zakazać budowy na Nowych Zagrodach domów z piwnicami. Przed wojną Niemcy powiedzieliby, że Psinki nie wolno likwidować, bo stanowi ona istotną część systemu kanalizacji deszczowej, i że są w Raciborzu miejsca, w których domy nigdy nie powinny powstać, w tym właśnie na osiedlach wzdłuż Skłodowskiej.
Wiedzą o tym dobrze mieszkańcy dawnego osiedla XXX-lecia przy Armii Krajowej, zbudowanego tuż przy korycie starej Odry. Przed wojną była tu góra piasku wydobytego podczas budowy kanału Ulgi, teraz skupisko domków, w których trzeba spać z duszą na ramieniu w chwili gdy mocniej popada.
Do historii przeszła już radosna twórczość budowniczych PRL-u przy ul. Królewskiej. Wieść niesie, że na budowie 10-piętrowców pojawiła się stara mieszkanka Ostroga, która ostrzegała inżynierów przed wznoszenie wieżowców, uzasadniając to podmokłym gruntem. Ci jednak nie dali wiary ludowej mądrości babinki i wkrótce, ogromnym nakładem środków, prostowali budynki, które w krótkim czasie przechyliły się po prostu na bok.
W 1997 r. wyszło też na jaw, że wały Ulgi od strony Obory i Markowic były wyższe od tych wzdłuż Ostroga. To z tego powodu Ostróg i Płonia, z dużymi osiedlami i zakładami pracy, były polderem, zalanym 14 lat temu do wysokości 2 metrów. Ostrzegał przed tym NIK dokładnie rok przed kataklizmem. Jak to zwykle bywa, ostrzeżeń nikt poważnie nie potraktował. Musiało dojść do tragedii, by stan rzeczy zmieniono, choć okazało się, że robotę znów spartolono.
Rok temu w maju wyszło na jaw, że zmodernizowane po 1997 r. obwałowania mają słabe punkty, np. w parku Zamkowym przy stajniach huzarskich. W jednym miejscu są wyższe, w innym niższe. Musiano tu napręde ustawiać worki z piaskiem, bo istniało realne zagrożenie wdarcia się wody do miasta. Stara poniemiecka oczyszczalnia na Proszowcu działała jako przepompownia, bo pojawiły się kłopoty z odprowadzeniem wód deszczowych. Istniało ogromne ryzyko zalania śródmieścia ekskrementami.
Nie ulega wątpliwości, że jesteśmy świadkami zmian klimatu (więcej TUTAJ). Nie jest to zjawisko nowe, bo Raciborszczyzna wielokrotnie była ich świadkiem. Problem tylko w tym, by nauczyć się z nimi żyć. PRL miał do klimatu wyjątkowe szczęście. Nie musiał płacić za dewastacje w infrastrukturze i złe decyzje planistów.
Obecny samorząd ma pecha, bo przyroda wystawia rachunki, a przedwojenni planiści przewracają się w grobach patrząc na to, co po wojnie nawyrabiano w Raciborzu. Słono zapłacimy za błędy. I jeśli komuś w ratuszu się wydaje, że wystarczy teraz tylko "odkorkować" jakieś rury pod Nowymi Zagrodami, to jest w błędzie. Racibórz stoi przed koniecznością kompleksowego uregulowania gospodarki wodami deszczowymi. Odłogiem leżą melioracje. Odbudowa i naprawa pochłonie miliony złotych. Inaczej co rusz coś gdzie będzie przeciekało, jak z dziurawego garnka.
Na zdjęciach w galerii fragment Psiny pod parkingiem Biedronki przy Reymonta (fot. waw).
Grzegorz Wawoczny
Autor wydał w zeszłym roku opracowanie pt. Gospodarka wodno-ściekowa w Raciborzu. Zarys historyczny. Publikacja, wzbogacona o obszerny materiał ikonograficzny, jest dostępna w księgarniach.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany