Co zalewa ludzi na Nowych Zagrodach?

Wzrost poziomu wód gruntowych, niedrożność Psinki, wyłączenie z eksploatacji ujęć w Studziennej i zaniedbania czasów PRL-u w utrzymaniu melioracji i kanalizacji - te przyczyny wymieniano dziś jako źródło kłopotów mieszkańców Nowych Zagród. W piwnicach mają wodę i nie potrafią się jej pozbyć. Żądają działań ratusza.
Wątpliwości, o czym dziś na spotkaniu w magistracie przekonywali fachowcy, nie ma tylko co do jednego. Nowe Zagrody, a dokładnie osiedla przy Polnej, Żwirki i Wigury, Skłodowskiej, Słonecznej i Gwiaździstej znajdują się na najniższym w Raciborzu poziomie, a do tego na granicy ogromnej, ponad 26-hektarowej zlewni wód powierzchniowych od strony Studziennej, Sudoła i Ocic. Dawniej masy wody powierzchniowej trafiały do Psinki a potem z jej biegiem do Odry na wysokości ul. Śląskiej na Starej Wsi. Teraz, jak tylko mocniej popada, woda wdziera się do piwnic. Nie ma odpływu i wolnych powierzchni, by mogła wsiąknąć w ziemię, bo Nowe Zagrody są coraz bardziej zabudowane.
- Normalnie tryska jak z kranu. Mógłbym kurek przyłożyć - mówi Marian Czerner. Mieszka przy Gwiaździstej i początkowo wydawało mu się, że woda w piwnicy to efekt prac przy budowie sieci kanalizacyjnej. Sieć jednak powstała, a woda w piwnicy została. Dziś Czerner ma ten sam problem, co jego sąsiedzi. Ściany są stale wilgotne, a po deszczach piwnice zalewa.
- Proszę zobaczyć. Mała fontanna - mówi Grzegorz Dik ze Słonecznej. Nagrał filmik telefonem komórkowym. Woda wysoka na kilkanaście centymetrów i niemal tryska z ziemi. Przyszedł dziś do ratusza, bo prezydent Mirosław Lenk chce rozmawiać z ludźmi jak rozwiązać ten problem. - Oby szybko, bo ta woda nieprzyjemnie pachnie. Po prostu śmierdzi - żali się Dik.
Prezydent chce pomóc, ale nie wie jeszcze jak. Nie wie też, co jest przyczyną zalewania piwnic na Nowych Zagrodach. Wiedzą za to ludzie.
Zaczęło się w 2009 r., dokładnie wtedy, kiedy miasto przestało eksploatować ujęcie w Studziennej. Raciborzanie dostają teraz wodę ze Strzybnika, a ta z sąsiedztwa Nowych Zagród, jak uważają mieszkańcy, przebija się do ich domów.
Do tego dochodą zaniedbania w melioracjach. Wody powierzchniowe trafiały dawniej do Psiny. Teraz zlewnia nie działa. Psiny nie ma. Dawne jej koryto w wielu miejscach zasypano. Dwa lata temu zlikwidowano przepust pod Opawską, w czasie gdy remontowano drogę. W czynach społecznych, jak tłumaczono, kładziono rury, ale takie, jakie były na stanie. Nie dbano o ich odpowiednią przepustowość. W sąsiedztwie Nowych Zagród jest też kilkanaście dawnych studni zakładowych, w tym po przedwojennej fabryce mydła (dziś Henkel). Wszystkie nieczynne. Przepust pod torami kolejowymi, którym jeszcze kilka lat temu płynęła woda, zasypano.
Przyczyn wymieniono dziś wiele, ale nie wiadomo, która zdecydowała, że nagle od 2009 r. piwnice są mokre albo toną wręcz w wodzie. W jednym z domów przy Słonecznej na okrągło pracuje pompa. Druga zapasowa czuwa, by włączyć się w razie awarii pierwszej. Gdyby jej nie było piwnice szybko napełnią się wodą. - Wypłucze pani tym pompowaniem grunt spod fundamentów. Budynek siądzie - straszyli dziś właścicielkę uczestnicy spotkania. - Za ciężkie pieniądze kupiłam od miasta działkę. Kto mi zrekompensuje straty? - pytała kobieta.
Miasto ma wątpliwości co sprawstwa ujęć przy Bogumińskiej. Dziś przekonywano, że lustro wody podnosi się w Studziennej już od 1999 r. Do dziś jest wysokie. Znajduje się już 2 metry pod powierzchnią. Badania z I i II kwartału wykazały, że praktycznie nie drgnęło. ZWiK niedawno włączył ponownie na kilka dni studnie do eksploatacji, ale jak twierdzi, wpływu na poziom wód gruntowych i zalewanie piwnic nie miało to żadnego.
Ludzie jednak nie wierzą i chcą, by ujęcia pracowały miesiąc a najlepiej pół roku. - Co to są dwa dni. To musi być dłuższy okres - grzmieli. - Nie możemy pompować wody i wlewać jej do Odry. Prawo na to zabrania. Możemy tyle eksploatować, na ile jest zapotrzebowanie odbiorców na wodę, a miasto tej wody potrzebuje coraz mniej. Mieszkańcy oszczędzają - tłumaczył prezydent. - Po co więc budowano nowe ujęcie w Strzybniku, skoro w nowym jest tak dużo wody? - pytano. - Bo ta ze Studziennej nie spełniała wymogów - odpowiedział Lenk.
Zaproszony na spotkanie ekspert, Zdzisław Malik, który na zlecenie magistratu badał problem w terenie, uważa, że ponowna eksploatacja ujęć niewiele pomoże. - Mieszkacie państwo w sąsiedztwie morza podziemnej wody. Złoża się odnawiają. Poziom wód gruntowych rośnie - tłumaczył. Rośnie na tyle, że już na poziomie 1,2 metra, po przebiciu fundamentami, wodę wypycha pod dużym ciśnieniem do góry.
Potwierdza to jeden z mieszkańców Nowych Zagród. Monitoruje poziom w swojej studni. - W latach 1993-1994 nie było jej na poziomie 9 metrów. Teraz jest na 1,5 metra - poinformował. - Ze starych studni kolejowych przy Staltechu woda się sama wylewa ze studni - dodał prezydent. Zapewnił, że wzrost poziomu wód gruntowych dotyka także Ocic, gdzie mieszka on sam jak i prezes Wodociągów. Obaj przekonywali, że mają wilgoć w swoich piwnicach. - Być może jednak na Nowych Zagrodach w planie przestrzennym należało zakazać budowy domów z piwnicami - dodał Lenk.
Emocje jednak rosły. - To efekt złej polityki w tym mieście. Tu są nieodpowiedni ludzie. Gdybym miał godzinę na rządzenie tym miastem, wszystko wyglądałoby inaczej - grzmiał jeden z uczestników spotkania. - Panie prezydencie, 36 lat było sucho. Proszę o dane, które udało wam się zebrać. Złożyliśmy skargę i trzeba ją rozpatrzyć - dodała jedna z mieszkanek Nowych Zagród. Pytano, kto pokryje szkody? Kto zapłaci za obniżoną wartość domów? - Jeśli okaże się, że to wina miasta, to zapłacimy - zadeklarował prezydent.
Co dalej? Na spotkaniu zapewniono, że miasto sprawdzi drożność kanałów, w pierwszej kolejności tych w stronę nasypu kolejowego i Odry, bo gdzieś - jak przyznał prezydent - "się zatkało". Jeszcze raz, na dłuższy czas, zostanie włączone ujęcie w Studziennej. Magistrat wystąpi do Sanepidu o zgodę, by wodę wpuścić do sieci. Eksperci będą monitorować, czy eksploatacja ujęć obniży poziom wód gruntowych na Nowych Zagrodach.
Eksperci radzili też, by przyjrzeć się i kompleksowo rozwiązać problem odprowadzania wód opadowych w dawnej zlewni Psiny. Na to jednak trzeba czasu i sporych nakładów. - Chcę Państwu pomóc. Dziś to pierwsze spotkanie w tej sprawie - zapewnił Lenk. Goście ojca miasta do obietnic podchodzą już z rezerwą. - Panie prezydencie, przed wyborami też Pan obiecywał, a mamy wrażenie, że nic nie zostało w tym temacie ruszone - ułyszał Lenk z sali.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany