Mokre wakacje, czyli gdzie się kąpać?

Wakacje – żar leje się z nieba, nic tylko leżeć w cieniu, popijając chłodną colę z lodem albo... udać się nad wodę! Sprawdziliśmy, jak spędzacie wakacyjny czas. Okazuje się, że większość stawia na miejski basen, choć wciąż nie brakuje amatorów dzikich kąpieli, które mogą kosztować 250 zł.
Kąpielisko Obora - czyli coś dla dużych i dla tych małych
Basen w Oborze, jak co roku w okresie wakacji, to najbardziej oblegane miejsce, w którym zarówno młodsi, jak i ci starsi raciborzanie spędzają wolny czas. Teren jest chroniony, jest basen, zjeżdżalnia "rura", bufet a także boisko do siatkówki oraz szatnie. Cena za wstęp to średnio od 3 do 5 zł. – Jak można się domyśleć, największe tłumy są w weekend i wtedy, gdy dopisuje pogoda. Kiedy słońce mocniej przyświeci, to w sobotni poranek i popołudnie może pojawić się tu nawet do kilkuset osób – mówi nam Paweł pracujący jako kasjer na raciborskim basenie.
Bliskość, przyjemna atmosfera i bezpieczeństwo to atuty miejskiego kąpieliska. – Jest dosyć blisko, dodatkowo dzisiaj nie ma aż tylu ludzi i jest w miarę bezpiecznie. Gorzej jest w niedzielę, kiedy pojawia się mnóstwo ludzi. Może rzeczywiście przydałby się ciut większy basen. Poza tym to ośrodek w sam raz, aby wybrać się tu z dzieckiem, żeby i ono miało jakąś frajdę – uśmiecha się pani Patrycja, mama 6-letniej Zosi.
– Żwirownia to nie dla nas. Tutaj jest w sam raz – komentuje z kolei 13-letni Mateusz. – No, może poza wodą, która czasem jest nie zbyt czysta – śmieje się. – Poza tym jest tu świetnie, jedzenie w porządku, sporo ludzi. W sumie nie zwracamy na to aż takiej uwagi, przede wszystkim liczy się paczka ludzi, z którą przyjdzie się tu spędzać wolny czas – kończy Mateusz, który na basen wybrał się ze swoimi kolegami.
– Przyjechaliśmy tu z Przystani, a nasza grupa jest bardzo "rozciągnięta" wiekowo – mamy 7- letnie dzieciaki i 18-latków; łącznie z wolontariuszami jest nas około 30 osób. Przyjeżdżamy tu co najmniej dwa razy w tygodniu, a to dzięki wsparciu finansowemu z raciborskiego Urzędu Miasta. Jest naprawdę świetnie. Bardzo przyjemna atmosfera, dzieci są zadowolone – nawet jeśli ktoś nie chce pływać, to zawsze ma do wyboru inną rozrywkę, np. grę w siatkówkę – mówi nam Joanna Iwanowska, opiekunka grupy.
Żwirownia - czyli więcej luzu czy większe zagrożenie?
Jak wiadomo innym "nieoficjalnym" kąpieliskiem jest żwirownia. Jest to teren znajdujący się na drodze wylotowej z Raciborza przy ul. Rudzkiej. Oficjalnie zalew wydzierżawiony jest przez związek wędkarski. Jednak starsza młodzież korzysta z uroków terenu i spędza tu czas kąpiąc się i odpoczywając. Może być to niebezpieczne. Zagrożenie wiąże się z wirami wodnymi, nieznajomością akwenu i brakiem jakichkolwiek służb ratowniczych w pobliżu. – Jesteśmy tego świadomi, ale tu mamy ciut więcej luzu niż na zamkniętym, płatnym kąpielisku. Wiemy, że może być to niebezpieczne, ale robimy to na własną odpowiedzialność. Włącznie z pływaniem tu i spożywaniem wszelkiego rodzaju napojów wyskokowych. Jesteśmy świadomi zagrożenia – opowiada 19-letni Paweł, który przyjechał nad wodę ze swoimi znajomymi.
Straż miejska ostrzega
– Zalew jest dzierżawiony prze związek wędkarski i pływanie w nim będzie karane jako standardowe wykroczenia, czyli w tym wypadku mandatem w wysokości do 250 zł. Natomiast jeśli chodzi o samo przebywanie na terenie, to nie ma żadnego problemu i jakichkolwiek przeciwwskazań. W okresie urlopowo-wakcyjnym jesteśmy świadomi wzrostu atrakcyjności tego miejsca, dlatego też wysyłamy tam patrole. Będą one pojawiać się w okolicy już wkrótce. W ostatnim czasie z powodu zdecydowanego pogorszenia się aury pogodowej nie było potrzeby wysyłania nadmiernych ich ilości w tamte rejony. Teraz będzie ich zdecydowanie więcej.
Tomasz Bojnicki
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany