Z piosenką wyśpiewaną przez wnuczęta

50-lecie ślubu świętowało dzisiaj w raciborskim USC 6 par. - Kiedyś była praca, działka, kolejki i dzieci. Nie było nawet czasu, by myśleć o rozwodzie. Takie głupoty do głowy nie przychodziły - twierdziły zgodnie jubilatki. Dla świętujących zaśpiewały i zatańczyły dzieci z Przedszkola nr 15 w Raciborzu.
6 par obchodziło dzisiaj w Urzędzie Stanu Cywilnego w Raciborzu Złote Gody. Życzenia złożyły im wiceprezydent Ludmiła Nowacka i kierownik USC Katarzyna Kalus. - Pół wieku temu ślubowaliście, że zrobicie wszystko, by wasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. Dzisiejsze spotkanie to dowód na to, że się udało. Wytrwaliście przy sobie, ramię przy ramieniu - mówiła Katarzyna Kalus. - Wzajemne uczucie, emocje, miłość i chęć bycia razem okazało się kluczem do waszego szczęścia. Ten medal jest obrazem waszej miłości i mamy nadzieję - dodała Ludmiła Nowacka.
Dla jubilatów zaśpiewały i zatańczyły 6-latki z Przedszkola nr 15 w Raciborzu: Wiktoria, Kasia, Paulinka, Dominika, Emilka, Wiktoria, Natalia i Kamilka. - To piosenka wyśpiewana przez wnuczęta - śpiewały dziewczyny.
W raciborskim USC świętowali dzisiaj:
Urszula i Józef Jokel
Pani Urszula pochodzi z Ocic, a pan Józef z Pietrowic. - Nie było łatwo chodzić na pieszo w zimę z Ocic do Pietrowic, ale czego nie robi się z miłości - wspominał jubilat. - Gdy mąż chciał się ze mną umówić na pierwszą randkę, powiedziałam mu, że nie ma takiej możliwości, bo idę na nieszpory do Matki Bożej. Siedząc w kościele, usłyszałam chrząkanie, a gdy odwróciłam się zobaczyłam go. Tak to się zaczęło - opowiadała jego żona. Teraz państwo Jokel działają w dwóch chórach i lubią spędzać czas na działce. - W małżeństwie trzeba mieć dużo cierpliwości, zrozumienia, umieć przebaczać i nie dokuczać sobie. Nigdy nie idziemy spać, nie pożegnawszy się. Zawsze na dobranoc dajemy sobie buziaka - zdradzili sposób na szczęśliwą miłość małżonkowie.
Stanisława i Antoni Ciupka
- Poznaliśmy się na dancingu w 1959 roku, a pobraliśmy w 1960. Raz było dobrze, a raz źle, ale trzeba było sobie wybaczać. Była praca, kolejki, działka i dzieci, nie było czasu myśleć o rozwodzie - mówiła państwo Ciupka, którzy doczekali się dwóch córek i jednego wnuka.
Magdalena i Alfred Widryńscy
- Szybko upłynęły nam te lata, pracowałem jako murarz, dzieci się rodziły - wspominał pan Alfred, któremu na jubileuszu towarzyszyła córka Maria. - Mama jest chora i chciałam podziękować tacie za to z jak wielkim sercem się nią opiekuje - nie kryła wzruszenia pani Maria. - Tata zawsze się opiekował zarówno nami, jak i mamą - dodała.
Maria i Józef Lachowie
- Jestem Ślązaczką, a mąż góralem, więc nie zawsze było nam się łatwo dogadać - mówiła pani Maria, która 38 lat przepracowała w urzędzie, a jej mąż pracował na kolei. - Pracy było dużo, ale nie brakowało nam czasu na dancing czy operetkę - mówiła jubilatka.
Anna i Władysław Piwowarowie
- Poznaliśmy się w cukrowni. Miałam wtedy 17 lat, a ślub braliśmy, gdy byłam 19-latką, a mąż miał 20 lat. To była miłość od pierwszego wejrzenia - zdradziła pani Anna, która przez długie lata pracowała na poczcie, a jej mąż w ZEWie. - Nie trzeba było za dużo słodzić, miejsce w którym się poznaliśmy - cukrownia - zapewniło nam słodką miłość - stwierdził pan Władysław.
Elżbieta i Wilhelm Dudacy
- Mąż daleko mnie szukać nie musiał, bo mieszkaliśmy po sąsiedzku. Gdy ślubowaliśmy sobie miałam 20 lat, a on 22 - wspominała pani Elżbieta. - Doczekaliśmy się 4 dzieci (3 synów i 1 córkę) oraz 11 wnucząt - dodała.
JaGA
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany