Przyjęli pod swój dach 21 dzieci

Kiedy umierała ich 9-letnia córeczka, poprosiła, aby po jej śmierci wzięli kogoś z domu dziecka. Rodzice wysłuchali ostatniej woli dziecka. Za kilka miesięcy w domu Grażyny i Jana zamieszkały dwie dziewczynki z porażeniem mózgowych. Z roku na rok podopiecznych w ich domu przybywało.
Grażyna i Jan Drobkowie dali ciepły, rodzinny dom 21 zaniedbywanym, często chorym dzieciom. Rodziną zastępczą są od 27 lat. Pierwsze dwie dziewczynki państwo Drobkowie przygarnęli po śmierci swojego biologicznego dziecka. – Moja córka, kiedy umierała, poprosiła, abyśmy wzięli dziecko z domu dziecka. Nasza starsza córka również chciała, żebyśmy spełnili wolę jej siostry. Z podjęciem decyzji nie zastanawialiśmy się długo – zapewnia Grażyna Bukowska-Drobek.
Po tym jak państwo Drobkowie dali dach nad głową 2 dziewczynkom z domu dziecka, urodził się im synek. – Gdy miał 4 latka, znów pojechaliśmy do Rzuchowa. Tym razem chcieliśmy wziąć chłopaka, żeby nasz synek miał męskie towarzystwo – tłumaczy pani Grażyna. Jednak do domu wrócili nie z jednym chłopcem, a z czterema i z jedną dziewczynką. – Zdecydowaliśmy się na wychowywanie dzieci z dwóch rodzin – wyjaśnia zastępcza mama.
Większość dzieci, które w dom państwa Drobków odnalazło ciepło, miłość i opiekę, borykała się z różnymi schorzeniami. – Zdecydowaliśmy się na wychowywanie dzieci niepełnosprawnych, ponieważ zajmowanie się nimi, choć do łatwych nie należało, dawało nam ogromną satysfakcję – przyznaje pani Grażyna. Drobkowie pod swój dach przyjmowali dzieci w wieku od 10 miesięcy do 17 lat. – Teraz mamy ostatnią szóstkę, w wieku od 12 do 17 lat – dodaje pani Drobek. Zaznacza również, że opieka nad niechcianymi dziećmi, to ciążki chleb. Każde dziecko jest inne i potrzebuje uwagi. – Nad żadnym dzieckiem nie należy się litować, tylko traktować je jak własne – podkreśla doświadczona mama. Dodaje, że ona dzieci wychowuje, a nie chowa. – Świnki czy kury się chowa, a dzieci trzeba wychowywać – przekonuje pani Grażyna.
Zapewnia również, że praca z takimi dziećmi wymaga niemało energii i zaangażowania. – Jeśli ktoś chce zostać rodziną zastępczą, „bo można nieźle zarobić”, to niech się nawet nie angażuje – zapewnia kobieta. – Pieniądze, jakie dostajemy na utrzymanie dzieci, nie są tak duże, o jakich mówią w mediach. Dziennie na jedno dziecko przypada 21 zł. Choć rodzicielstwo zastępcze to nasza praca, nie mamy urlopu ani dni wolnych czy 8-godzinnego dnia pracy. L4 też nie możemy sobie wziąć – tłumaczy zastępcza matka. Dlatego państwo Drobkowie apelują do wszystkich chętnych, którzy chcą zostać rodziną zastępczą, o przemyślane decyzje. – Jeśli decydujemy się sprawować opiekę nad cudzymi dziećmi, to traktujmy je jak swoje własne, a nie dochodowy interes – podkreślają rodzice zastępczy.
– W Raciborzu dla rodzin zastępczych są organizowane grupy wsparcia przez Stowarzyszenie Rodzin Zastępczych „Przyjazny Dom” oraz kursy organizowane przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie i nikt z chętnych do pozostania rodzicem zastępczym nie pozostanie bez wsparcia. Wiem, że bardzo potrzebne są rodziny zastępcze i wszystkich, którzy chcą zastąpić dzieciom rodzinę biologiczną staramy się pomóc – kończy pani Drobek.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany