Jak to Nowiny Raciborskie rekord biły

12 tysięcy 692 złote i 74 grosze - tyle na pomoc dla ofiar powodzi zebrały Nowiny Raciborskie w niedzielnym pikniku charytatywnym „Racibórz bije rekord dla powodzian”. - Proszę uprzejmie o informację na temat kosztów organizacji pikniku. Bylibyśmy wdzięczni za ujawnienie kwot oraz wycenę wsparcia materialnego, jakiego organizatorowi udzielili sponsorzy. Zależy nam na wiarygodnych danych - zapytaliśmy we wtorek prezesa wydawnictwa Nowiny, Arkadiusza Gruchota. Odpowiedzi brak.
Najpierw wielkie gotowanie zapowiadało miasto. Miała być jajecznica i meksykańskie danie w ramach pikniku na Pożegnanie lata. Potem okazało się, że po sobotniej imprezie finansowanej przez magistrat (wystąpił na niej Piasek), w niedzielę gotować będą samodzielnie Nowiny Raciborskie. Wybór padł na wodzionkę oraz krakowską agencję Ewa Lorenz, która zajmuje się kreacją i marketingiem. To jej Nowiny Raciborskie powierzyły przygotowanie imprezy pod hasłem Racibórz bije rekord dla powodzian.
Partnerem społecznym akcji został Raciborski Fundusz Lokalny. - Nowiny Raciborskie nie są organizacją pożytku publicznego. Nie mogą zbierać datków - wyjaśnia Maria Wiecha, szefowa RFL. Fundusz udostępnił organizatorom konto (mają tu wpłynąć pieniądze dla powodzian), a jego stypendystów poproszono o kwestowanie.
Raciborski Fundusz Lokalny nie wie jednak, ile na piknik Nowin Raciborskich dali sponsorzy (gazeta nazywa ich partnerami), w gotówce albo w naturze. - O to trzeba pytać w redakcji – dodała M. Wiecha. Zapytaliśmy we wtorek. - Proszę uprzejmie o informację na temat kosztów organizacji pikniku. Bylibyśmy wdzięczni za ujawnienie kwot oraz wycenę wsparcia materialnego, jakiego udzielili sponsorzy. Zależy nam na wiarygodnych danych - napisaliśmy w e-mailu do prezesa wydawnictwa Nowiny. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy. We wtorkowym wydaniu NR przeczytaliśmy, że wsparcia udzieliło łącznie 17 firm, ale bez danych o kwotach bądź wartości pomocy rzeczowej. Od jednego ze sponsorów dowiedzieliśmy się, że chodzi o znaczną gotówkę. Nie chciał zdradzać szczegółów i prosił, by nie ujawniać nazwy spółki.
Nowiny Raciborskie na bieżąco, w niedzielę, na swoim portalu informowały o tym, co dzieje się na pikniku, a to, że przywieziono kocioł, że rozpalono ogień, że kucharz wrzuca włoszczyznę, wreszcie o dwóch rekordach, które ustanowiono - jeden to największa uwarzona dotąd wodzionka, drugi to największy odlany na świecie żeliwny kocioł, który sprezentował Zespół Odlewni z Kuźni Raciborskiej (do tej gminy mają trafić datki z pikniku gazety).
O tym, ile zebrano pieniędzy, Nowiny Raciborskie poinformowały dopiero we wtorek. Na drugiej stronie gazety w tabelkach, dużymi literami i cyframi, z dumą podawano liczby: a to, że rozdano 3000 zup, a łyżka kucharza miała 2,8 m i ważyła 17 kg, że prezydent zarobił na rikszy 350 zł, a na scenie zaśpiewało 18 artystów. Dopiero w tekście naczelnego (afiszujący wcześniej imprezę prezes Gruchot tym razem postanowił pozostać w cieniu) doczytaliśmy w końcu, że 29 wolontariuszy, redaktorzy szkolnej gazetki i motocykliści zebrali 12 tysięcy 692 złote i 74 grosze.
Wiele osób zadaje sobie pytanie, komu gotowanie wodzionki było potrzebne? Nowinom Raciborskim na pewno tak. - Celem każdej firmy jest budowanie zgodnego z jej założeniami obrazu na rynku. Poprzez użycie właściwie dobranych do produktu/firmy narzędzi PR można skutecznie kreować właściwy wizerunek w otoczeniu – reklamuje swe usługi wynajęta przez Nowiny Raciborskie Ewa Lorenz (tekst pochodzi z jej strony internetowej). Teoretyczne założenie opisuje w praktyce naczelny Nowin Raciborskich we wtorkowym wydaniu gazety, zanim obwieścił, ile zebrano do puszek: - W niedzielę zrobiliśmy coś wyjątkowego. Wspólnie z naszymi Czytelnikami sprawiliśmy, że Racibórz był obecny w ogólnopolskich mediach. Pokazywali nas w Teleexpressie i w Aktualnościach, pisała o nas Wyborcza i Gość Niedzielny. Aby podkreślić wyjątkowość naszego przedsięwzięcia i przyciągnąć uwagę, postanowiliśmy pobić rekord.
O zapowiadanym na ulotkach rekordzie hojności, który zamierzano pobić, ani słowa. 600 rodzin powodzian z naszego powiatu, którym chciała pomóc gazeta, może zatem zapytać, czy organizowanie całego show i darmowej wyżerki dla raciborzan miało sens, skoro uciułano z datków niecałe 13 tys. zł? Czy nie lepiej było, by sponsorzy to właśnie potrzebującym bezpośrednio przekazali pieniądze albo pomoc rzeczową?
Czy skórka warta była wyprawki, niech ocenią Czytelnicy. Jakkolwiek Nowiny Raciborskie nie ujawniają, jaki był koszt całego pikniku, to na swoich łamach gazeta pochwaliła się, że rozdano: 72 nagrody (w tym skuter, roczny kurs języka obcego i rower), 1660 kiełbasek i 700 bochenków chleba. Wodzionki uwarzono 1622 litry. Odlany specjalnie kocioł żeliwny z Kuźni Raciborskiej ważył 4020 kilogramów.
- Mieliśmy szlachetne zamiary i liczyliśmy na więcej? - mogą powiedzieć Nowiny Raciborskie. W szlachetność prezesa i jego ludzi nie można wątpić, ale skoro corocznie Jurek Owsiak zbiera w Raciborzu 50-60 tys. zł z ponad setką wolontariuszy na mieście i obrzeżach, a nie tylko na rynku, to nikt równie szlachetny, szczery a zarazem rozsądny nie organizuje szumnej imprezy, bo od razu wie, że jej koszty będą większe od zebranych funduszy.
A jeśli ktoś chce być tylko szlachetny i uniknąć rozgłosu, to w charytatywnych porywach wysuwa na czoło organizację pożytku publicznego, a nie własne logo, i bije tylko rekord zebranej gotówki a nie ugotowanej zupy, której resztki skisły w bazie Przedsiębiorstwa Komunalnego na Płoni, gdzie wywieziono rekordowy kocioł.
No chyba, że chodziło o coś innego.
Grzegorz Wawoczny
Na zdjęciu fragment bezpłatnego wydania Nowin Raciborskich rozdawanego przed imprezą
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.