Kolejna wojna z dopalaczami?

Od kiedy w Raciborzu pojawiły się sklepy z dopalaczami, na izbę przyjęć trafia coraz więcej młodych osób z objawami przedawkowania tymi środkami. Radny Piotr Klima, który już w ubiegłym roku obstawał za zamknięciem sklepu przy Solnej, znów zamierza wypowiedzieć im wojnę. Rozpocznie ją na najbliższej komisji oświaty.
W naszym mieście temat dopalaczy wraca jak bumerang. Od kiedy zamknięto sklep przy Solnej, wiele osób myślało, że to już koniec. Nic bardziej mylnego. Punktów, gdzie można nabyć te na pozór niegroźne środki otwarto już kilka. Ten przy Wojska Polskiego przyprawia o ból główy rodziców uczniów uczęszczających do pobliskich szkół.
– Nie jestem za tym, żeby takie sklepy otwierać w naszym mieście bądź gdziekolwiek indziej. Jak już muszą funkcjonować, to lepiej żeby były na obrzeżach miasta. Przez Wojska Polskiego przecież chodzą dzieci do liceum, gimnazjum czy Budowlanki – mówi mieszkająca w tym rejonie pani Mirosława. – Ja bym je wszystkie pozamykał. Jeden panu Klimie udało się zamknąć, dlaczego teraz nic z pozostałymi nie robi? – pyta pan Józef, 65-letni emeryt z Raciborza. Sklep przy Solnej zniknął z rynku, bo nie miał wystarczających obrotów, by się utrzymać. Towar nie chwycił, ale są kolejni, którzy chcą w Raciborzu na tym zarabiać.
Tymczasem wiceprzewodniczący Rady Miasta Piotr Klima zapewnia, że nie zamierza siedzieć z założonymi rękami. Zapowiada, że na najbliższej komisji oświaty, a następnie sesji Rady Miasta, poinformuje radnych, że chce wystąpić do Sejmu o stosowną ustawę w spawie zakazu sprzedaży dopalaczy. – Poproszę też posłów naszej ziemi, aby podjęli radykalne kroki w tej sprawie – mówi. W drugiej połowie października Klima zamierza zorganizować kolejną konferencję naukową, na wzór tej z 19 lutego 2009 r. – Zaproszę na nią nie tylko rodziców czy nauczycieli, ale także naszych posłów, aby uświadomić im zagrożenie, jakie niosą za sobą dopalacze – tłumaczy. Radny zdradził, że na konferencji chce też przedstawić słuchaczom przykłady z oddziałów szpitalnych, do których trafili pacjenci po spożyciu takich środków.
A pacjentów po dopalaczu nie trzeba daleko szukać. Kilka dni temu agresywny 20-latek trafił do raciborskiego szpitala. – Z mężczyzną ciężko było nawiązać kontakt. Raz szarpał się, krzyczał, za chwilę był nielogicznie spokojny, innym razem mówił, że nas kocha. Obserwując jego zachowanie nie mieliśmy wątpliwości, że mężczyzna zażył środek nazywany dopalaczem – mówi dr Piotr Sokołowski, szef pogotowia ratunkowego w Raciborzu.
Jak się okazuje, nie jest to jedyny przypadek, z których raciborscy lekarze mieli w ostatnim czasie do czynienie. – Od czasu, gdy w mieście znowu otwarto te sklepy, coraz częściej trafiają do nas osoby, które zażyły dopalacze – zapewnia Sokołowski. Dodaje również, że opieka nad takim człowiekiem jest niebywale trudna. Ostrzega, że dopalacze są szczególnie niebezpieczne dla kierowców. Jako przykład podaje przypadek z pogotowia w Bielsku-Białej, gdzie również pracuje. – Przyjechałem do wezwania, gdzie kierujący spowodował kolizję, następnie wysiadł z samochodu i zaczął tańczyć na ulicy. Kiedy przyjechali policjanci i chcieli go zabrać, mężczyzna wykrzykiwał do funkcjonariusza, że go kocha i chcę się z nim ożenić – relacjonuje Sokołowski.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany