Czekolada za białe tango

Grała orkiestra, mężczyźni sączyli wino, a panie w odświętnych strojach czekały na zaproszenie do tańca - tak wyglądały dancingi 50 lat temu na raciborszczyźnie. – Teraz już nie ma takich zabaw, młodzież chodzi na dyskoteki, gdzie się pije i nie obowiązują żadne zasady – przekonuje 75-letni Alojzy.
Odmiennego zdania jest Piotr Scholz, specjalista od organizowania zabaw tanecznych. – Choć jest ich niewiele, na dancingach czas się zatrzymał. Tak jak przed laty, panie siedząc czekają na zaproszenie do tańca. Panowie stawiają drinki i zapewniają im miłe towarzystwo – zapewnia Piotr Scholz. O dziwo uczestnikami dancingów nie są tylko ludzie starsi, najwięcej jest osób młodych. – Tylko młodzież nie trzyma się sztywno tych zasad. Często to dziewczyny pierwsze nawiązują rozmowę i proponują taniec – dodaje Scholz.
Na dzisiejszych dancingach do tańca wciąż przygrywa orkiestra, obowiązują eleganckie stroje i kindersztuba. Dla wielu zmienił się jednak cel uczestnictwa w tego rodzaju zabawach. – Czasem zdarza mi się chodzić na dancingi. Nie szukam tam drugiej połówki, a ewentualnie nowych, ciekawych znajomych – zdradza nam 32-letni Rafał. Taki cel przyświeca głównie młodym ludziom. Starsi natomiast szukają towarzysza na całe życie. – Przychodzą ludzie po rozwodach lub wdowcy – wylicza Piotr Scholz. – Osobiście znam pary, które się w ten sposób poznały. Jedna z nich od pół roku przychodziła regularnie i tańczyli tylko z sobą. Chociaż dookoła było mnóstwo kobiet, on poza nią świata nie widział – zapewnia specjalista od zabaw tanecznych.
Jak wyglądały dancingi w naszym powiecie 50 lat temu? – Chodziłam z siostrami co sobotę. Od piątku się szykowałyśmy. Prasowałyśmy sukienki, koniecznie jasnoniebieskie, białe, albo różowe. Do tego układałyśmy włosy. Ja miałam naturalnie kręcone, więc tylko związywałam, obowiązkowo czerwoną wstążką. Siostry wkładały lokówkę do pieca, by się zagrzała i kręciły włosy. Wtedy była moda na loki. Makijażu nie robiłyśmy, bo nie było kosmetyków – opowiada 72-letnia Gertruda. Rozwiązanie w kwestii makijażu znalazła pani Emilia. – Lekko zwilżałam różową bibułę i pocierałam nią policzki. Przypominałam porcelanową lalkę, ale chłopakom się podobało – podkreśla pani Emilia.
Sama impreza przebiegała według określonego schematu. – Siedziałyśmy na ławach i czekałyśmy aż ten jedyny podejdzie i zaprosi nas do tańca. Nie ukrywam, że każda z nas miała upatrzonego kawalera. Kiedy podszedł, byłyśmy wniebowzięte, jeśli nie, to czekało się na białe tango – opowiada 75-letnia raciborzanka. – Za zaproszenie do białego tanga uczciwy mężczyzna musiał odwdzięczyć się tabliczką czekolady – dodaje mąż pani Emilii, Wacław.
Gdzie odbywały się takie zabawy? – Chodziłem na potańcówkę do parku przy obecnej straży pożarnej. Tam to była zabawa! Piliśmy bimber i tańczyliśmy do białego rana – wspomina pan Alojzy. – Ale... wtedy alkohol pili tylko mężczyźni, nie to co teraz na dyskotekach – podkreśla oburzony mężczyzna.
Justyna Korzeniak, Magdalena Sołtys
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany