Etatowi pytacze wrócili z wakacji

Ledwie nasi samorządowcy wrócili z wakacji a już wczorajsza dyskusja w powiecie o biznesie młodych wzbudziła sporo kontrowersji o czym świadczy lawina komentarzy. Znów, niestety, przypominała debatę o głodzie w Afryce (a w zasadzie więdnącym Raciborzu) przy suto zastawionym stole. Wyszło żałośnie.
Żałośnie choćby z tego powodu, że przewodniczący Leonard Malcharczyk (24 tys. zł diety z samorządowej kasy za 2011 r.) i jego zacni koledzy z Komisji Rozwoju Gospodarczego Rady Powiatu zamiast sypać pomysłami na rozwój gospodarczy wolą pytać w błysku fleszy o przedsiębiorczość młodych, a to przedstawiciela szkoły wyższej, a to prezesa RIG-u, a to kogoś z CKU, Cechu i Euroregionu, Agencji Zamek itd.
Pytać wszystkich, tylko nie siebie, choć to właśnie przewodniczący Malcharczyk i jego zacni rajcy obiecywali, że w tejże Radzie Powiatu chcą się właśnie zająć rozwojem przedsiębiorczości. Na razie zajmują się tylko stawianiem pytań i sprawdzaniem stanu konta, czy aby dieta już wpłynęła. - Zebraliśmy się tutaj żeby się rozejść - chciałoby się powiedzieć o kolejnych posiedzeniach tej komisji i każdej innej, w Radzie Powiatu i Radzie Miasta.
A problem był istotny, bo pokazał, że młodzi wolą zwiewać z Raciborza, a ci, co zostają, szukają etatu, a nie biznesowej przygody, bo trudno im zarobić 1000 zł, których żąda co miesiąc od przedsiębiorcy ZUS. Harują więc za tysiaka na rękę, którego radny powiatu dostaje za kilka godzin nasiadówy na komisji i sesji.
Chciałbym też radnemu Malcharczykowi i jego kolegom z komisji powiedzieć, że młodzi ludzie nie zakładają w Raciborzu biznesów dlatego, że: nikt w mieście od 1990 r. specjalnie się tym nie przejmuje, bo strefę gospodarczą mamy 100 lat za Murzynami, bo w szkołach trzeba pląsać na eko-festynach czy piknikach antyalkoholowych a nie siedzieć na lekcjach biznesu, o którym zresztą nauczyciele nie mają bladego pojęcia, a ci co mają, to zwolnili się ze szkoły i prowadzą firmy (znam kilku), bo młodzi po szkołach w zdecydowanej większości nie mają również zielonego pojęcia o biznesie i za szczyt marzeń uważają przerzucanie cebulek w Holandii i nie przerzucanie do heimatu holenderskich wzorców, bo Raciborska Izba Gospodarcza zamiast wspierać biznesowe inicjatywy woli raz w roku urządzać dla samorządowców i zaprzyjaźnionych przedsiębiorców show Mam talent w postaci Gwiazdki Serc, bo w ramach rewanżu samorządowcy urządzają co roku szumną galę zwaną Filarami biznesu, na której statuetki dostają tylko dobrzy znajomi z kręgu RIG-u, ratusza i starostwa a nie na przykład najlepszy start up, bo zamiast promować młodych biznesmenów i ich sukcesy nagradza się tylko kulturalników i sportowców, bo chodzi w tym o to, by mieć poparcie wyborcze szerokich grup budżetowych, a nie wąskiej grupki biznesmenów, bo w radach od lat są te same twarze i są to głównie budżetowcy właśnie umiejący wydawać pieniądze a nie zarabiać, bo... Wymieniać można długo.
Jeśli weźmiemy to co wyżej pod uwagę, to znajdziemy wytłumaczenie dla sytuacji, w której znalazł się dziś powiat raciborski. Coraz mniej ludny, z coraz większą średnią wieku, tak bardzo przyjazny dla Biedronek i radnych pytaczy.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany