Ratownik medyczny z Raciborza: jesteśmy na skraju wytrzymałości. Mogą zamknąć pogotowie
Krzysztof Grobelny, ratownik medyczny i koordynator pogotowia ratunkowego w Raciborzu opowiada o wielogodzinnych poszukiwaniach miejsc dla chorych, z których wiele kończy się śmiercią pacjentów lub reanimacją. Ratowniczy są na skraju wytrzymałości, wielu z nich zakaża się koronawirusem. W jego mieście istnieje realna groźba zamknięcia pogotowia.
Od wyjazdu karetki do powrotu upłynęło osiem godzin. To był pacjent z objawami koronawirusa, gorączką i silnymi dusznościami, ale jeszcze bez dodatniego testu, więc musieliśmy zawieźć go do izolatorium. Wyruszyliśmy z Wodzisławia Śląskiego. Z początku dyspozytor nie wiedział, gdzie nas skierować, bo na Śląsku praktycznie nie ma dostępnych miejsc w izolatoriach. U nas w Raciborzu w jest 175 łóżek tak zwanych covidowych. Na dzień dzisiejszy wolnych jest około pięciu miejsc. Ale wtedy nie było żadnych wolnych łóżek na oddziele zakaźnym jako łóżek do izolacji pacjentów z objawami Covid-19. Więc dyspozytor dowiadywał się, że gdzieś jest miejsce, ale kiedy tam dojeżdżaliśmy, już było zajęte. Najpierw pojechaliśmy do Rybnika, stamtąd odesłali nas do Jastrzębia, a stamtąd z powrotem do Rybnika. Tam dopiero nad ranem zwolniło się miejsce.
Cały materiał w onet.pl
Komentarze (0)
Dodaj komentarz