Za złotówkę odwiozą wózek...

...później przychodzą po następne kilka groszy. Mówią, że są głodni, a tak naprawdę wszystko, co od nas wyłudzą wydają na alkohol – skarżą się na żebrzących przy marketach klienci. Ludzi odwożących wózki czy żebrzących w naszym mieście jest coraz więcej. Ochrona i policja wobec nich jest bezradna.
– To jak walka z wiatrakami – mówi pracownik największego marketu w naszym mieście. Ludzie ci przychodzą zaraz po otwarciu sklepu. Włóczą się po pasażu, a jak ich ochrona przepędzi, to idą na parking. Tam zaczepiają klientów, prosząc o kilka groszy. W zamian chcą odwieść koszyk. – Często spotykam tu jednego pana. Na kilometr śmierdzi od niego wódą. Jest strasznie natrętny. Upiera się, że odwiezie mój wózek za tych kilka groszy, które są w środku. Czasem nie wytrzymuję i mu go daję – mówi Aneta Zębaty. – Kiedyś powiedział mi, że jest bardzo głodny. Od rana nic nie jadł, a była godzina 13.00. Żal mi się go zrobiło, dałam mu bułkę i dwie parówki. Wziął, podziękował. Nie zdążyłam odjechać, a jedzenie wylądowało przy koszu na śmieci – dodaje kobieta.
W markecie w centrum miasta „wózkowi” są bardziej taktowni. – Podchodzą, mówią przepraszam, czy mogę pani odwieźć wózek? Mam miękkie serce, więc czasem pozwalam – mówi Kaśka Rak z Raciborza. Jej koleżanka Iwona Piwołek jest nieugięta. – Nigdy nie daję takim ludziom pieniędzy. Gdyby wszyscy postępowali tak jak ja, żebraków by nie było. Dlaczego w rybnickich marketach ich nie spotkamy? Bo ludzie ich ignorowali – stwierdza Iwona Piwołek.
– Jestem raczej dusigrosz. Żadnemu brynolowi pieniędzy nie dam! Przecież nie chcą ich na jedzenie, tylko na alkohol. A tego to ja nie popieram – mówi stanowczo mężczyzna wsiadający do srebrnego seata. Nie wszyscy jednak są tak stanowczy jak ten pan. – Wolę dać mu wózek z 50 gr w środku i mieć spokój. Mało to się słyszy, jak auta rysują tym, którzy nie chcą dofinansować takiego żebraka – argumentuje pani Daniela z Kobyli. – Staliśmy kiedyś z chłopakiem przy 6/24 na Opawskiej. Podbiegła do nas kompletnie pijana kobieta. Chamsko powiedziała: „Daj 2 zł”. Nie wspomogliśmy jej, więc ta zaczęła robić nam awanturę – relacjonuje pani Kasia.
Jak ochrona sklepów radzi sobie z nachalnymi żebrzącymi? – Jest nas za mało, żeby pilnować tego, co dzieje się na pasażu i parkingu równocześnie. Jeśli zauważymy takie osoby, wypraszamy je. Jeśli natrętnie zaczepiają klientów, wzywamy policję – mówi ochroniarz pracujący w jednym z raciborskich marketów. Często napastowani przez „wózkowych” klienci sami powiadamiają policję. Robią to jednak anonimowo. – Nachalnych żebraków trudno nam namierzyć. Ludzie informują nas o takich sytuacjach, jednak nie podają żadnych konkretów. Często jak przyjeżdżamy, tych osób już nie ma – mówi sierż. Anna Wróblewska, rzecznik raciborskiej policji.
(k)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany