Sprawni połamańcy czyli rugby na wózkach

W miniony weekend odbyło się w Syryni zgrupowanie kadry Polski w rugby na wózkach. Od strony logistycznej treningi kadry przed mistrzostwami świata w Vancouver przygotowuje Tomasz Szkwara z raciborskiego Stowarzyszenia Sportu Osób Niepełnosprawnych.
- Rugby na wózkach to kompilacja trzech dyscyplin sportowych; piłki nożnej, hokeja i koszykówki – tłumaczył Tomasz, ze swojego wózka przyglądając się bacznie poczynaniom kolegów na boisku. Tomasz nie gra w kadrze Polski, ale gra w rugby w katowickiej drużynie Sitting Bulls. Rugby to jego pasja i sposób na życie. To również sposób na życie grających z zapałem kadrowiczów oraz ich kolegów w 16 drużynach rugby na wózkach na co dzień zawodników Polskiej Ligi Rugby na Wózkach. Najlepsze drużyny ma USA, Kanada, Australia, Nowa Zelandia. A na naszym kontynencie? Brytyjczycy, Belgowie… Polska goni europejską czołówkę. Nasz zespół w ciągu 3 lat awansował z 11 miejsca na 5.
-Większość tych, którzy tutaj grają to ofiary wakacji i wody – snuł swą opowieść Tomasz. On sam spadł z drzewa, gdy miał 16 lat. Doznał urazu kręgosłupa i od tej pory jeździ na wózku. Większość graczy ma za sobą uraz kręgosłupa szyjnego. Asia z Krakowa, jedyna dziewczyna w kadrze, jest po wypadku samochodowym. Krzysiu uprawiał sporty ekstremalne, skakał rowerem przez przeszkody. Żaba jechał na motorze, gdy tuż przed nosem wyrósł mu zamykany przez dróżnika szlaban. Ale większość to ofiary wody. Lato, relaks, skok na główkę … Potem szpital, rehabilitacja i co dalej?
- My sami szukamy takich ludzi. W klinikach ortopedycznych, szpitalach… – tłumaczył Tomek, nie tylko gracz w rugby na wózkach, ale również aktywny działacz Stowarzyszenia Sportu Osób Niepełnosprawnych. – Najlepszy czas to wrzesień październik, kiedy po letnich wypadkach ludzie wychodzą z szoku. Im prędzej dotrzemy do nich, tym lepiej. Ja sam straciłem półtora roku, nim zdobyłem się na odwagę, by wyjść z domu. – Ja go wykopałem – wtrącił ojciec Tomka, Bolesław Szkwara, do niedawna jeszcze kierowca syna i wierny kibic rugby na wózkach. – Gdy jesteśmy razem, jest większa motywacja do pracy nad samym sobą. Widzę na przykład, że kolega, który jest bardziej „połamany” niż ja zaczął lepiej ruszać palcami. I zapala się światełko. Skoro on może, to ja też…
Rugby na wózkach do Polski przywędrowało ze Szwecji w 1997 roku. Jednym z rodzimych prekursorów tej dyscypliny sportu był Sławek Sękowski. To on założył pierwszy w Polsce klub rugby na wózkach. Powołał też do życia Stowarzyszenie Sportu Osób Niepełnosprawnych i przez 10 lat był jego prezesem. (Po śmierci Sławka, w lutym 2009 roku na tym stanowisku zastąpił go właśnie Tomasz Szkwara, kolega z drużyny.).
- Nasze rugby to bardzo dynamiczny sport. Przepisy nie pozwalają, by być z piłką na własnej połowie dłużej niż 12 sekund. A 40 sekund ma się, by wyjść z piłką z bramki i zdobyć punkt. – wynika z wyjaśnień gracza Sitting Bulls. – Rugby na wózkach czasami jest nazwane szachami osób niepełnosprawnych, bo tu cała gra rozgrywa się jeszcze przed gwizdkiem. Ważna jest taktyka. Trzeba się odpowiednio ustawić, by przeciwnik miał jak najmniej szans odebrania piłki i przejechania przez linię płowy boiska. Gra się na boiskach jak do koszykówki, oznacza się tylko dodatkowe pole bramkowe, w które trzeba wjechać, by zdobyć punkt. Zespół zwykle składa się z 12 zawodników, ale na boisku jednorazowo może przebywać 4 zawodników z jednej drużyny. Na zgrupowaniach, takich jak to w Syryni czy przyszłotygodniowe w Kornowacu, drużyna ćwiczy przede wszystkim taktykę. Nad kondycją zawodnicy muszą pracować sami, we własnych klubach. Regulaminowo mecz rugby na wózkach trwa 4 razy po 8 minut. Ale po każdym gwizdku jest zatrzymywany czas, dlatego faktycznie zawodnicy przebywają na boisku nawet półtorej godziny. - Czasami w trakcie zawodów drużyny rozgrywają i trzy mecze dziennie, a to już wymaga sporej kondycji, bo jazda na wózku rugowym wcale nie jest łatwa – zapewniał Tomek.
Przepisy rugby na wózkach skonstruowano tak, by w grze mogli brać udział zarówno zawodnicy słabsi (z wyższym uszkodzeniem rdzenia kręgowego) jak i sprawniejsi (z niższym lub częściowym uszkodzeniem rdzenia kręgowego). Zawodnik jest punktowany za siłę w rękach i chwytność. – Tacy z nas bardziej lub mniej sprawni połamańcy – stwierdził Tomek, który dzisiaj, po ponad 20 latach na wózku ma już spory dystans do siebie i swoich ułomności. – Ci słabsi mają najniższą punktację, 0,5 - 1,5 punktu ci najbardziej sprawni 3,5 punktu. A na boisku może jednorazowo przebywać 8 punktów, tzn. łączna suma punktów zawodników nie może przekraczać 8. Dlatego najlepsza i najbardziej optymalna drużyna to czterech dwupunktowców.
- Teraz przygotowujemy się do wyjazdu na mistrzostwa świata we wrześniu do Kanady. Ale docelowo chcemy mocno zawalczyć na przyszłorocznych mistrzostwach Europy, bo to daje szansę awansu na paraolimpiadę – zdradził plany na najbliższe miesiące prezes SSON. Polska Liga Rugby na Wózkach działa pod auspicjami Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, ale częścią logistyczną zajmuje się właśnie Stowarzyszenie. Bo przewieźć z miejsca na miejsce tyle ludzi na wózkach i sprzętu to również olbrzymie przedsięwzięcie logistyczne. No i również spory wydatek. Sam wózek do gry, zaopatrzony w specjalne koła i zabezpieczenia, kosztuje od 14 do 18 tys. zł. – Jesteśmy finansowani głównie przez Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz PFRON. No i darczyńców, sponsorów ale tych jest coraz mniej. Sport osób niepełnosprawnych nie jest atrakcyjny z punktu widzenia mediów – stwierdził ze smutkiem Tomek. - A jak nie ma emisji w TV to nie ma reklamodawców. O sponsorów coraz trudniej też z powodu magicznego słowa „kryzys”. Za to raz w roku pokazujemy się w Krakowie, u pani Ani Dymnej, która poprzez swoją fundację Mimo Wszystko propaguje również sport osób niepełnosprawnych.
Najlepiej w organizacji imprez sportowych dla niepełnosprawnych sprawdzają się Niemcy. Tam też już niedługo pojedzie polska kadra rugbistów na wózkach, by wziąć udział w turnieju Bernd Best, który odbędzie się w Kolonii pod koniec marca.
A potem.. Kolejne treningi, turnieje, mistrzostwa i hektolitry wylanego potu, by czasami z zaciśniętymi zębami pchać ten wózek do przodu.
Jolanta Reisch
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany