PK ma brudno na swoim podwórku

Kiedy znikną dzikie wysypiska śmieci? Pytali o to prezydenta mieszkańcy Płoni i Obory. Skarżyli się również na Przedsiębiorstwo Komunalne, które powinno dbać o czystość w mieście. Tymczasem na ternie zakładu jest brudno i unosi się nieprzyjemna woń doskwierająca sąsiadom.
– Dlaczego nikt nie zainteresuje się dzikim wysypiskiem przy Chudoby-Mikołowskiej. Jeden z tamtejszych mieszkańców skupuje śmieci, gruz i skoszoną trawę. Składowisko strasznie śmierdzi, czasem okien nie można otworzyć. Czemu nic z tym nie zrobicie? – pytał prezydenta Mirosława Lenka pan Antoni.
Prezydent ze zdziwioną miną odpowiedział, że o problemie pierwszy raz słyszy, podkreślając jednocześnie, ze gdyby wiedział, na pewno ktoś zająłby się sprawą. – Jak pan nic nie wie? Przecież radny Tomasz Kusy wielokrotnie zgłaszał wam sprawę, była także straż miejska i ci z ochrony środowiska. Ale jak widać, nic nie zrobili, bo dalej śmierdzi – podkreślał zbulwersowany mężczyzna. Jego zdaniem właściciel nielegalnego wysypiska śmieci najprawdopodobniej o ich wizycie został poinformowany. – Widziałem jak już wcześnie rano, chyba o 5.30 wywoził cały ten kompostownik. Tak, żeby zatrzeć ślady przed przyjazdem kontroli. Pewnie daliście mu cynk – zarzucał prezydentowi.
Do rozmowy włączyły się osoby mieszkające w sąsiedztwie siedziby Przedsiębiorstwa Komunalnego przy Adamczyka. – Tam też czasem nie da się oddychać. Pracownicy całą skoszoną trawę przywożą na teren zakładu. Tam ją składują, ona moknie wytwarzając nieprzyjemną woń. W dodatku nie zmiatają po sobie. Pył unoszący się z terenu zakładu brudzi nasze okna i elewacje domów – skarżył się sąsiad PK.
– Rolą przedsiębiorstwa jest dbanie o porządek w mieście, w tym także na terenie swojego zakładu. Zatem damy polecenie, aby pracownicy sprzątali po sobie – zapewniał Lenk. Podkreślając jednocześnie, że do tej pory miasto nie ma kompostowni, dlatego wielu mieszkańców nie wie, co zrobić ze skoszoną trawą. Stąd zalegające hałdy na terenie PK czy prywatnych posesjach. – W przyszłym roku planujemy wybudować kompostownię, wtedy już nikt nie będzie miał wątpliwości, co zrobić z zielonym odpadem – dodał. Miasto będzie ścigać wszystkich tych, którzy zamiast do kompostowni odpady będą wyrzucać w inne miejsca.
Problem dzikich wysypisk poruszono również na spotkaniu z mieszkańcami Markowic. Tam szczególną uwagę zwrócono na zalegające w przydrożnych rowach śmieci. – Spójrzmy chociażby na ulice Drzewieckiego. Kierowcy nawet nie zatrzymując się wyrzucają śmieci przez okno. Straż miejską trzeba byłoby tam postawić. Niech złapie jednego drugiego, zleci mu posprzątanie całego terenu, to może innym odechce się śmiecenia – sugerował były radny Markowic Herbert Pacharzyna.
Pomysł pana Herberta byłby dobry, gdyby straż miejska mogła zatrzymywać jadące samochody, a takiego prawa nie ma. Pozostaje zatem znaleźć inny patent na kierowców-śmieciarzy. Takiego póki co miasto nie znalazło.
(k)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany