Dym z działek drażni lokatorów

Któż nie lubi w letnie wieczory posiedzieć przy ognisku, czy rozpalić grilla. Niektórzy jednak do ognia wrzucają plastikowe odpady, z których nieprzyjemna woń unosi się na tereny sąsiadów. Działkowicze z Konopnickiej regularnie zadymiają mieszkania z okolicznych budynków.
Nie ma ustawy, która by zabraniała rozpalania ogniska na swoje posesji. – Pod warunkiem, że nie spala się materiałów, które zanieczyszczają atmosferę, a dym nie utrudnia widoczności kierowcom i nie ma zagrożenia pożarowego – wylicza Zbigniew Kliza, strażnik miejski.
Jednak niektórzy mieszkańcy Raciborza o tym zapominają. Niedawno robotnicy pracujący na budowie przy Opawskiej urządzili sobie ognisko. Przez 3-4 dni z rzędu spalali śmieci. Mieszkańcom sąsiednich bloków nie spodobała się woń palonego plastiku. Zaalarmowali więc dyżurnego straży miejskiej. – Na początku informacja dotarła do nas za późno. Gdy przyjechaliśmy na miejsce śmieci zdążyły się spalić. Następnego dnia patrol przyłapał ich na gorącym uczynku – relacjonuje Damian Wypych, dyżurny strażnik. Sprawcy wręczono mandat karny w wysokości 100 zł.
Nawet kilka razy dziennie straż miejsca odbiera telefony od zbulwersowanych mieszkańców, którym nieprzyjemna woń przeszkadza. – Ludzie palą gdzie popadnie, ale głównie spalane są pozostałości roślinne, które ustawowo można palić. Wtedy, niestety, nic nie możemy zrobić, bo prawo nie zostało złamane – tłumaczy Kliza.
Szczególnie w weekendy cała ulica Dworska, Kozielska, Konopnickiej oraz dzielnica Ocice tonie w białym dymie. – W piątki wieczorem jest najgorzej, czasem i 4-5 działkowiczów jednocześnie rozpali ognisko. Ktoś inny jeszcze grilla, a o nas mieszkańcach z sąsiedztwie nikt nie myśli. Przecież oddychać się nie da – skarży się pani Janina, mieszkanka jednego z bloków przy ul. Lwowskiej.
– Jest ciepło, więc okna są stale pootwierane, ale jak taki jeden z drugim rozpali ognisko, to od razu mamy pełno śmierdzącego dymu w mieszkaniu. Nawet nie wiemy do kogo mamy się w tej sprawie zwrócić, bo jak dzwonimy na straż miejską, to słyszymy, że spalanie suchych roślin jest dozwolone – żali się Franciszek Bugiel, mieszkający przy Wypoczynkowej.
Działkowicze rozumieją rozgoryczenie sąsiadów, ale ich zdaniem z kolei, lokatorzy pobliskich bloków powinni starać się też zrozumieć właścicieli... ogródków, którzy muszą od czasu do czasu pozbyć się suchej roślinności. – Też bym nie chciała, żeby mi ktoś pod oknami kopcił, ale po to mamy działki, żeby od czasu do czasu urządzić na nich grilla. Ogniska też rozpalamy, ale ja przynajmniej śmieci nigdy nie spalałam, zawsze je wywożę, albo wrzucam do kontenera – wyjaśnia pani Maria. – Palimy wysuszone gałęzie, liście orzecha, bo z tym nic innego nie da się zrobić. Owszem są tacy, którzy palą różne plugastwa, ale częściej w piecach niż na działkach – mówi pan Henryk, działkowicz od 30 lat.
(jula)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany