Gdzie dancingi z tamtych lat?

Nasi dziadkowie poznawali swoich partnerów na zabawach wielkich i zakładowych. Nasi rodzice dobrze bawili się na dancingach. Młodsze pokolenie ma już tylko dyskoteki. Ale tańczyć chce nie tylko młode pokolenie. Kilka knajpek w Raciborzu swoją letnią ofertę wzbogaciło o potańcówki.
Bar Wilanowa przy ulicy Sudeckiej do ekskluzywnych nie należy. Swoim klientom oferuje między innymi flaczki, fasolkę po bretońsku i piwo. Ostatnio wzbogacił ofertę. Uwaga, zapraszamy na zabawę taneczną przy muzyce na żywo, w każdą niedzielę o godzinie 15.00 – zachęcają żółte plakaty.
To właśnie w niedzielę, tuż przed 15, DJ Jorguś rozstawia w kącie stoliczek z laptopem i puszcza z niego popularne przeboje muzyczne, a ludzie tańczą. – Przychodzą głównie stali klienci, naprawdę dobrze się bawią – opowiada barmanka, ta która w najbliższą niedzielę będzie obsługiwać tańczących. Poprzednio przyszła również, bo chociaż to nie była jej zmiana, przyszła, żeby zobaczyć jak ludzie bawią się. – Tańczą i ci młodsi i starsi. Fajnie jest, bardzo fajnie.
Prawie na drugim końcu miasta, w barze Gala przy Ocickiej okoliczni mieszkańcy też mogą potańczyć, z tym że w piątkowe popołudnia. – Tutaj, na werandzie z jednej strony robimy miejsce do tańczenia, pan DJ Jorguś ze sprzętem staje z drugiej strony – pokazuje z przejęciem pani Julita, która na co dzień stoi za barem a w piątkowe popołudnia i wieczory obsługuje tańczących. – U nas odbywa się biesiada śląska. Taka jak za dawnych czasów. Klientom to się bardzo podoba, że można potańczyć. Na potańcówki przychodzą klienci w rożnym wieku. Z obserwacji pani Julity wnika, że zdecydowanie wolą tańce w parach niż te szybkie, dyskotekowe.
Taneczne popołudnia i wieczorki w kilku raciborskich barach to oferta wakacyjna. – Zaczęliśmy na początku czerwca. Tak naprawdę propozycja wyszła od klienta, który skarżył się, że nie ma gdzie sobie potupać – opowiada właścicielka lokali z potańcówkami Mariola Kaczanowska - Jec. – To stwierdziliśmy, że spróbujemy. Na początku graliśmy muzykę z kaset, ale potem udało się nawiązać kontakt z panem, który nazywa siebie DJ Jorguś. I teraz on prowadzi te potańcówki. Klientom bardzo się podoba. Chcemy, że by te imprezy miały stały charakter. W piątki w Gali, w soboty U Wojciecha, a w niedzielę w Wilanowa. Tam, na Płoni mieszka sporo rolników i oni mają właśnie czas w niedzielę.
Oczywiście nie ma dymu bez ognia. Uczestnicy potańcówek w barze Gala przy ulicy Ocickiej dobrze się bawią w rytm śląskiej biesiady. Jednak komuś w pobliskich blokach przeszkadzała głośna muzyka płynąca z restauracji. Wezwano policję, choć była zaledwie godzina 19.30. – Policja rzeczywiście przyjechała. Poszliśmy na kompromis, muzykę troszkę ściszono i ludzie mogli tańczyć dalej – wyjaśnia właścicielka lokalu.
Jeszcze rok temu chętni, którzy chcieli poszaleć na parkiecie w rytm muzyki, mieli Tęczową. Kawiarnia jednak nie wytrzymała konkurencji rynkowej i od roku w tym miejscu można zaopatrzyć się w krany i sedesy. Zapaleńcy tancerze z Raciborza jeżdżą na dancingi do Radlina – Jest tam duża sala, tak na 300 osób, wypełniona niemal do ostatniego miejsca – opowiada jedna z uczestniczek radlińskich dancingów. – Bawią się razem młodsi, tak po 20-tce i starsi. Wstęp jest wolny. Jeździ tam bardzo dużo osób z Raciborza, zarówno par jak i samotnych.
Śmiało można uznać, że potańcówki dla par w różnym wieku to strzał w dziesiątkę. Skoro jest popyt, pójść za nią powinna podaż. Może przydałby się w Raciborzu dancing z prawdziwego zdarzenia? Taki w eleganckich strojach i muzyce na żywo. Czy może to już przeżytek, jak PRL-owska pralka Frania, telewizor Rubin i kolejki przed sklepami i filmy z kapitanem Klosem?
Jola Reisch
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany