Uderzył dzieci, bo rzucały śliwkami
Czterech młodych chłopców rzucających w siebie niedojrzałymi śliwkami wyprowadziło z równowagi mieszkańca bloku przy ul. Słowackiego. Mężczyzna zdenerwował się, gdy owoc trafił w jego samochód. Zaatakował dzieci. Na miejsce przyjechała policja.
Przy wieżowcach na Słowackiego dzieci nie mają placu zabaw z prawdziwego zdarzenia. Nie ma na nich przyrządów do zabaw, a boisko jest w opłakanym stanie. Dlatego szukają różnych sposobów na zabicie nudy. W piątkowe popołudnie czterech 12-letnich chłopców zaczęło rzucać się niedojrzałymi śliwkami. Jeden z nich trafił mirabelką w zaparkowany nieopodal wejścia do bloku samochód. Pech chciał, że zobaczył to właściciel pojazdu, mieszkający na parterze. – To był moment, sąsiad wybiegł z mieszkania jak szalony. Zaczął krzyczeć na dzieci, że porysowały mu samochód. Dzieci przestraszone zaczęły uciekać, a on za nimi. - Chwycił jednego z nich i zaczął bić go po plecach. Z drugim postąpił podobnie – relacjonuje świadek. Dzieci płakały i pobiegły po rodziców. Powiadomiono dyżurnego policji. – Krótko po tym przyjechał patrol prewencji. Spisali notatkę i zapytali się czy będziemy składać oficjalne doniesienie na komendę – mówi świadek. Jednak skończyło się tylko na pouczeniu wzburzonego sąsiada.
Pan Marek, którego rodzice 12-letnich chłopców oskarżyli o pobicie ich dzieci, zadzwonił do naszej redakcji z wyjaśnieniami. – Po pierwsze nikogo nie uderzyłem. Dzieci rzucały śliwkami do momentu, kiedy trafiły w zaparkowany pojazd. Włączył się w nim alarm, więc poszedłem go wyłączyć, gdyż pod nieobecność sąsiadki opiekuję się tym samochodem. Wtedy chłopcy uciekli – wyjaśnia pan Marek. Jednak po 15 minutach znów zwrócili do zabawy. Tym razem ich celem stał się mur budynku. – W końcu trafili w moje okno, bo mieszkam na parterze. Wtedy, owszem wybiegłem i zwróciłem im uwagę, nawet jednego chwyciłem za rękę. Następnie zadzwoniłem domofonem po rodziców – opowiada dalej. Tylko jeden ojciec pofatygował się zejść i pouczyć niegrzecznego syna. – Drugi z nich zawiadomił policję. Funkcjonariusze pouczyli mnie i spisali w swoim kapowniku. Ale moje okna i elewacja niedawno wyremontowanego budynku dalej pozostała brudna – przyznaje. Nasz rozmówca dodał również, że dzieci często coś niszczą i jak sytuacja się powtórzy, to będzie zgłaszał zarządcy wspólnoty.
(jula)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany