Kto ma pszczoły, ten ma miód, a kto świnie

…ten ma smród. We wsi Łańce w gminie Kornowac ludzie nie otwierają okien i nie przesiadują w ogrodach. Powód? Smród ze świńskich odchodów, jaki przesyca tu powietrze. Jest też rzekomy winny – miejscowy hodowca trzody, który zarzuca mieszkańcom, że ciągle knują przeciw niemu.
Od kilku lat w okresie wiosenno-letnim mieszkańcy Łańc nie mogą wyjść na podwórze i nie otwierają okien. Wszystko przez unoszący się w powietrzu zapach świńskich odchodów. – Niedawno wywiesiłam bieliznę na podwórze, gdy ją ściągnęłam śmierdziała tak okropnie, że musiałam ją wyprać jeszcze raz – skarży się nam jedna z mieszkanek, chcąca zachować anonimowość. Sprawcą okropnego zapachu, jak twierdzą mieszkańcy, jest Jarosław Dąbrowski, miejscowy hodowca trzody chlewnej. – To jakiś koszmar, jesteśmy bezradni. Ten pan wylewa brudy na pola i do naszego strumyka. A jak mu zwracamy uwagę, to nas zastrasza – mówi bezradna Krystyna. Za dnia mieszkańcom towarzyszy zapach świńskich odchodów, a nocą palonych zwierzęcych kości. Ulgę przynosi im późna jesień i zima. Smród znika. I tak w kółko – horror wiosną i latem, ulga jesienią i zimą.
Skargi kilkakrotnie trafiały już na biurko wójta gminy Kornowac, Józefa Stukatora. Powiadomiono także sanepid. – Nie dalej jak rok temu interweniował tu sanepid i przez dwa miesiące mieliśmy spokój, ale teraz smród powrócił – potwierdza rozgoryczony mieszkaniec. Wójt zapewnia, że nikt ostatnio nie zgłaszał mu takowego problemu. – Pamiętajmy o tym, że mieszkamy na wsi, a nie w mieście. Ludzie hodują tu zwierzęta gospodarcze, więc nieprzyjemny zapach jest na porządku dziennym. Nie przypominam sobie, żeby ktoś niedawno rozmawiał ze mną o panu Dąbrowskim – zapewnił nas Józef Stukator. Potwierdził jednak, że sprawą zajmował się już Sanepid. – Nie dostaliśmy żadnego wyniku kontroli, a przy każdej tego typu interwencji raport do nad trafiał. Wszystko odbyło się po cichu – przyznała Danuta Glenc, specjalista ds. rolnictwa w gminie Kornowac. – Z tego, co słyszałam interweniowała tam również policja i służby weterynaryjne, ale co stwierdziły, tego nikt nie wie – dodaje Glenc.
Wieść o smrodzie dotarła do sołtysa Norberta Pientki. Tyle, że anonimowo. – Owszem jakiś czas temu ktoś do mnie dzwonił z donosem na pana Dąbrowskiego. Zaproponowałem by napisano skargę do urzędu gminy. Poprosiłem również, by osoba po drugiej stronie słuchawki przedstawiła się. Wtedy połączenie przerwano – powiedział nam Pientka. – Proszę zrozumieć, ja sam bez współpracy z mieszkańcami nic nie zrobię – rozkłada ręce.
Jarosław Dąbrowski, właściciel chlewów, zaprzecza zarzutom. – Na pewno nie jestem jedynym sprawcą nieprzyjemnego zapachu we wsi. Nigdy nie wylewałem nieczystości do strumyka! – zapewnia i dodaje, że nigdy nikogo nie zastraszał. Potwierdził, że wywozi świńskie brudy na swoje ponad 20-hektarowe pole, ale w okresie do tego przeznaczonym, czyli wiosną i jesienią. – W tym roku była wyjątkowo ciepła wiosna, więc zaniechałem wylewu świńskich fekaliów na pole. Bez problemu mogę wskazać tych, którzy zanieczyszczają strumyk, ale nie jestem mściwym człowiekiem – dodaje.
W opinii Dąbrowskiego, dla ludzi żyjących na wsi i hodujących trzodę, zapach, który temu towarzyszy jest czymś zupełnie normalnym i nikt nie robi z tego problemu. – Kto ma pszczoły ten ma miód, kto ma świnki ten ma smród – żartuje. Ze zbieranych skrupulatnie przez hodowcę dokumentów wynika, że jego gospodarstwo wszystkie kontrole przechodziło pozytywnie. On sam nie rozumie, dlaczego sąsiedzi z wioski tak się na niego zawzięli. – Mieszkańcy nigdy nie zwrócili się do mnie z żadnym tematem, tylko za plecami coś knują. Wystarczy powiedzieć, że coś im nie pasuje, a wtedy wspólnie będziemy zastanawiać się jak sprawę rozwiązać – kończy.
Justyna Langer
fot. Internet
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany