Raciborskie babcie w światowych serwisach

Renomowana agencja dziennikarska Reuters oraz brytyjski The Sun są zachwycone raciborskim programem Szukamy babci i dziadka do zaadoptowania i do kochania. To pomysł radnego Piotra Klimy. Są pierwsi kandydaci. Część ludzi źle jednak zrozumiała ideę przedsięwzięcia.
Wielu dzisiejszych 60- lub 70-latków nie ma własnych wnuków bądź też mieszkają one tak daleko, że utrzymują z nimi sporadyczne kontakty. Swoją potrzebę bycia babcia lub dziadkiem mogliby zaspokoić dzięki przyszywanym wnukom. Taką możliwość dał im Piotr Klima wychodząc naprzeciw z programem „Szukamy babci i dziadka do zaadoptowania i do kochania”. Są pierwsi kandydaci.
Kontakt z dziećmi sprawi, że poczują się docenieni i potrzebni. Adoptowani dziadkowie swoim wnukom przekażą to, co było szczególnie cenne w ich dzieciństwie. Przed wszystkim poczucie, że jest ktoś, kto ma dla nich czas i cierpliwość. Jeśli sami nie mieli dziadków, darują swoim podopiecznym to, za czym kiedyś tęsknili. – Kontakt z ludźmi, którzy są pokolenie lub dwa starsi, zapewne nauczy młodych pozytywnie myśleć o starości, jak również traktować ludzi w podeszłym wieku z należytym szacunkiem – mówi Piotr Klima. Przebywanie z adoptowanymi dziadkami może sprawić, że wyrosną na lepszych ludzi. Korzyści mogą być obopólne. Dzieci w określonym wieku mogą pomagać dziadkom, np. przy robieniu zakupów, wyjściu z pieskiem, czy wspólnym uprawianiu jakiegoś hobby. Rodziny niewątpliwie potrzebujące takich adoptowanych dziadków.
Realizacja programu ruszyła w zeszłym miesiącu, a już teraz chętnych podjęcia się roli babci nie brakuje. – Ludzie mają potrzebę by w ich domach pojawiła się taka osoba. Chociaż do końca nie zrozumieli idee tego przedsięwzięcia– zdradza nam Piotr Klima, inicjator programu. Babcia miała miło spędzać czas z adoptowanym wnukiem, a nie zostać darmową opiekunką. – Często spotykam się z rodzinami, które chciałyby taką osobę przez cały czas w domu. Aby sprzątała, gotowała, najlepiej wychowywała dzieci. Nie taki przecież był cel – dodaje z lekkim oburzeniem Klima. Rola tej babci ma polegać głównie na grach i zabawach, czy dyskusji z podopiecznym. Spotkania nie powinny być częstsze niż raz, dwa razy w tygodniu. A tymczasem zapracowane pary chciałyby darmowe pomoce domowe.
Aktualnie cztery osoby pełnią role adoptowanej babci. W tym dwie na razie nie chcą się ujawnić. Przechodzą potrzebne kursy psychologiczne, po to by jak najlepiej przygotować się do tej jakże odpowiedzialnej roli.
Maria Orłowska jest „przyszywaną” babcią od blisko pięciu lat. – Na początku zajęłam się Asią po sąsiedzku. Jej rodzice dużo pracowali, dziewczynka była pozostawiona sama sobie – wspomina pani Maria. Początkowo odprowadzała ją tylko do przedszkola, zajmowała się nią do czasu przyjścia rodziców z pracy. Ale ich relacje się zacieśniały. Zaczęły spędzać coraz więcej czasu z sobą. – Asia była bardzo zamknięta w sobie. Nie miała kontaktu z rówieśnikami, wiec postanowiłam to zmienić– dodaje kobieta. Okazało się, że obie lubią w lecie jeździć na rowerze, a zimą na nartach. Często chodziły na basen i na spacery z psem. Maria odkryła w swojej „adoptowanej” wnuczce talent plastyczny. Za jej namową Asia uczęszczała na dodatkowe zajęcia szlifujące jej zdolności. Obie nie wyobrażają sobie życia bez siebie, spędzają wszystkie uroczystości i święta razem. – Mogę śmiało powiedzieć, że dzięki naszym spotkaniom Asia otworzyła się na świat – mówi z zadowoleniem Orłowska. Mówi o sobie, że jest taneczną, rozrywkową babcią. Niemal całe życie spędziła na scenie. Swoje wnuczki ma daleko, dlatego postanowiła zająć się kimś, kto będzie traktował ją jak swoją babcię.
Aleksandra Orłowska od paru miesięcy zajmuje się Zuzią i Piotrkiem. Nie są to jak w przypadku jej siostry codzienne spotkania. Ze swoimi adoptowanymi wnukami widuje się rzadko, ale zdążyli się ze sobą zżyć. – Dzięki naszym spotkaniom odkryłam niesamowity talent taneczny Zuzi. Ona sama uwielbia tańczyć, a ja jej w tym pomagam– opowiada ze wzruszeniem pani Ola. Dzieci pamiętają o swojej przyszywanej babci” przy okazji świąt, imienin czy Dniu Babci. Dotąd nie mieli, komu podarować laurki. Korzyść jest obopólna. Dzieci mają kogoś, na kogo pomoc mogą liczyć w każdej sytuacji. Aleksandra natomiast ma na kogo przelać swoją babciną miłość.
Justyna Langer
Na zdjęciach kolejno Maria i Aleksandra Orłowska
Wzmianek o raciborskich babciach szukaj w światowych serwisach
http://www.reuters.com/article/lifestyleMolt/idUSTRE52T4HM20090330
http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/video/article300101.ece?vxChannel=And+Finally&vxClipId=959614
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany