Sprawa schroniska dla psów. Prezydent: - to prowokacja, oczernianie spółki i miasta

Temat medialnych doniesień na temat schroniska dla psów w Raciborzu zdominował początek obrad dzisiejszej sesji Rady Miasta. - Ktoś miastu i schronisku zrobił wielką krzywdę - przekonywał prezydent Mirosław Lenk. - Byłem zszokowany, kiedy oglądałem ten materiał. Nie wiem, skąd się to wzięło, schronisko jest pod kontrolą - zapewniał powiatowy lekarz weterynarii Zbigniew Mazur (na zdj.). - Powodem wychudzenia nie musi być wcale głodzenie. Może to być choroba i stres - dodała weterynarz Agata Ballarin, pracownik inspekcji weterynaryjnej. - Jeśli to okaże się nieprawdziwe, to całe to towarzystwo pójdzie do prokuratora . Nie może być tak, że robią z kogoś złodzieja, nieudacznika, męczennika zwierząt. To jest dobro skandal - grzmiał prezes PK. - Sprawdźmy to dokładnie, a nie stawiajmy od razu zarzutów - studził emocje radny Tomasz Kusy.
- To nie tylko schronisko, lecz także hospicjum i szpital, choć nie są tu warunki jak w domu - rozpoczął prezydent Mirosław Lenk. - To wszystko nieprawda - dodał. Prezydent dziś rano był w schronisku, z niezapowiedzianą wizytą jak zapewnił. Widział psy w dobrej i słabszej kondycji. - Mają dobre warunki, lepsze jak więźniowie - relacjonował. Sprawę rzekomego sprzedawania karmy "na lewo" zbada prokurator. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa skierował do śledczych prezydent. Przyznał, że najprawdopodobniej doszło do próby oddania psa za flaszkę, a sprawca zostanie surowo ukarany. Prezydent mówił, że kontekst sprawy jest nieprawdziwy, a medialne doniesienia TVP Wrocław i Panoramy to prowokacja. - Zapytałbym też, skąd te psy tu są. Może to drugie dno - rzucił retorycznie prezydent. Stoi na stanowisku, że to prowokacja.
O tym, że kontrole nie wykazały żadnych nieprawidłowości zapewniał powiatowy lekarz weterynarii. Co roku przeprowadzanych jest więcej niż dwie kontrole. Ostatnia wczoraj. - Wszystkie procedury są przestrzegane - dodał. - Była zszokowana - dodała weterynarz z inspekcji weterynaryjnej. Mówiła, że dwóch inspektorów Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wtargnęło do schroniska z ekipą TVN, atakowali kierownika, stawiali tendencyjne pytania, na które dziennikarka sama sobie odpowiadała. Stwierdziła, że około 8 proc. psów jest rzeczywiście wychodzonych, ale nie z przyczyn niedbałości. - Miały pełne miski a mimo to nie jadły - relacjonowała. Już w kuluarach jeden z inspektorów miał powiedzieć weterynarz, że ktoś w Raciborzu na bezdomnych psach kręci biznes.
Z ław radnych padały sugestie, że być może TVP Wrocław pokazała psy, które nie pochodziły z Raciborza. Prezydent dodał, że materiał to szukanie sensacji, że chodzi o "klikalność" w mediach, że od 20 lat "w środowisku psiarzy" jest konflikt, że kierownicy się nie akceptują. - To był nalot a nie kontrola - żalił się prezes PK, Krzysztof Kowalewski. Zagroził, że zgłosi do prokuratury sprawę przeciwko TOZ jeśli zarzuty się nie potwierdzą.
Nastroje tonował radny Tomasz Kusy. Przypomniał, że komisja rewizyjna Rady Miasta sygnalizowała złe warunki sanitarne w schronisku. - Po co ktoś miał sobie zadać tyle trudu, żeby skompromitować miasto, prezydenta itd. O co tu chodzi? Skąd się wziął temat - pytał i sugerował, by prezydent nie odwracał sprawy w drugą stronę, oskarżał TOZ i telewizję o prowokację, szukał kto tu chce komu dokopać, a kto zyskać na klikaniu, lecz po prostu dokładnie wyjaśnił sprawę.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany