Puszysty o duńskim charakterze

Tak prezydent określił sernik z cukierni Markiewków, który ma nosić nazwę Raciborski. Głowa miasta miała okazję skosztować smakołyk, ale radni, od których zależy wyrażenie zgody na użycie w nazwie produktu nazwy miasta, nawet nie wiedzą jak ten sernik wygląda i czym się różni od innych.
Zaczął radny Henryk Mainusz, który zapytał wprost, czym sernik Markiewki różni się od innych serników z raciborskich cukierni. Poparł go radny Artur Jarosz, który, jak przyznał, wie, czym się różni piwo raciborskie od innych złocistów napojów, ale o specyfice sernika, który ma być Raciborski, nic nie wie. - To jest promocja produkta więc powstaje pytanie o recepturę - dodał radny Marian Gawliczek.
- To nie jest kwestia smaku - bronił projektu uchwały prezydent Mirosław Lenk, ale po kilku minutach przyznał, że im dłużej słucha radnych, tym ma więcej wątpliwości w sprawie. A te wątpliwości dotyczyły nie tylko receptury i tradycji pieczenia niedoszłego jeszcze Sernika Raciborskiego, ale w ogóle zasad, jakie powinni spełniać podobni wnioskodawcy i czy dając zgodę jednemu, radni nie skrzywdzą w ten sposób innych cukierników. Padła nawet sugestia, że o prawie do pieczenia sernika z Raciborza powinien decydować cech rzemieślników i to w przypadku jeśli zostaną spełnione warunki co do receptury. Wyrażono też obawę, że firma Markiewka zastrzeże nazwę i inni producenci będą mieli do samorządu pretensje.
Ostatecznie stanęło na tym, że na poniedziałkowej komisji finansów prezydent zaprezentuje więcej danych o produkcie, które powtórzy na sesji. Radni wyrazili zadowoleni i szybko dodali, że wcale nie chodzi im o to, by wnioskodawca zorganizował dla nich "specjalne posiedzenie komisji" z degustacją.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany