Ziemia trzęsie się raz w tygodniu

Podróż do Japonii była jego marzeniem. 25 lutego udało się je zrealizować, to właśnie w tym dniu wyjechał do Kraju Kwitnącej Wiśni. Wrócił do Raciborza 11 marca, udało mu się wylecieć ostatnim z lotów. Wówczas jeszcze nikt nie spodziewał się tego, co wydarzyło się w Japonii kilka godzin później.
Sensei Jacek Ostrowski prowadzący Raciborski Ośrodek Aikido odwiedził Kraj Kwitnącej Wiśni tuż przed tragicznymi zdarzeniami, jakie miały tam miejsce w ostatnim czasie. - Byłem na południu Japonii, w Tokyo, Kyoto czy Iwama, a do tragedii doszło na północy. Jednak udało mi się wylecieć w ostatniej chwili, ostatnim z możliwych lotów 11 marca - wspomina. - Samolot miałem o 10.20, a o 14.00 wszystkie loty zostały wstrzymane - dodaje.
Uśmiechanie jest dla nich jak narkotyk
Z jakimi wrażeniami wrócił do Raciborza? - Przed wyjazdem wiedzę o tym kraju czerpałem z Internetu, książek i różnego rodzaju przewodników. Wszędzie czytałem, że Japończycy ludzi z zewnątrz traktują z dystansem. Na miejscu przekonałem się, że stwierdzenie to nie ma za wiele wspólnego z prawdą - opowiada Jacek Ostrowski. - Niesamowita jest życzliwość, jaką Japończycy darzą innych ludzi. Na ulicach uśmiechają się do siebie i kłaniają się. Miałem wrażenie, że uśmiechanie jest dla nich jak narkotyk - kontynuuje.
Co jeszcze zaskoczyło raciborzanina? - Ład i porządek, jaki panuje na ulicach japońskich miast. To jest strasznie czysty kraj, jak domek dla lalek - mówi. Jacek Ostrowski przyznaje, że obawiał się nieco japońskiego jedzenia. - Okazało się jednak, że nie było się czego bać. Wprawdzie nie ma w Japonii ziemniaków, ale jest ryż, makaron, mięsne dania z wieprzowiny czy kurczaka. Co ciekawe te potrawy są bardzo tanie w Japonii. Taki porządny obiad kosztuje około 20 zł. Nie opłaca się natomiast kupować tu europejskich dań typu pizza, bo mała pizza to koszt około 80 zł - kontynuuje. - Miłym zaskoczeniem było też, gdy w sklepie zobaczyliśmy, że dostępne w Japonii napoje alkoholowe to poza sake i whisky, żubrówka i polski spirytus - śmieje się raciborzanin.
Jacek Ostrowski przyznaje, że wyjazd do Japonii zmienił jego patrzenie nie tylko na treningi, ale i na życie. - Życzliwości, jaką mają w sobie Japończycy, powinniśmy się od nich uczyć - stwierdza i podaje przykłady ze swojej podróży. - Jednego dnia podczas zwiedzania strasznie się rozpadało. Nie miałem kurtki przeciwdeszczowej ani parasola, nagle ktoś klepie mnie po ramieniu, odwracam się, a tu pani w ponczo kłania mi się i daje mi swoją parasolkę. Byłem zdziwiony, ukłoniłem się jej i wziąłem parasolkę, a ona poszła dalej - wspomina mieszkaniec Raciborza. - Innym razem, gdy spacerowałem ulicami Tokyo z mapą, podszedł do mnie mężczyzna, zapytał, czego szukam, a gdy pokazałem mu obiekt na mapie, zaprowadził mnie tam, tak sam od siebie - kontynuuje.
Nie ma wczoraj, jest dzisiaj, a jutro przychodzi samo
Raciborzanin, będąc w Japonii, odczuł, co znaczy trzęsąca się ziemia pod nogami. - W Japonii ziemia trzęsie się średnio raz w tygodniu. Odczuliśmy to w Iwama, gdy spaliśmy, ok. 2.00 w nocy. Jeden z moich kolegów zerwał się wówczas, ale tam nikt nie zwraca na to uwagi. Trzęsienie ziemi to dla nich rzecz normalna - opowiada Jacek Ostrowski, który przyznaje, że Japonia do trzęsień jest przygotowana. - W Tokyo mieszkaliśmy w hotelu, naprzeciwko którego budowano drapacz chmur. Obserwowaliśmy tę budowę, tam każde łączenia ma swój własny amortyzator, są specjalne poziome szyny, w ramach których budynek pracuje, a na dachach zbiorniki wodne, które równoważą odchylający się budynek. Wszystko budowane jest z lekkich kompozytów, a okna nie otwierają się tak jak u nas, tylko są przesuwne, by nie wypadały, szyby są klejone, a sufity styropianowe - wylicza sensei. - W szkołach dzieci mają siedziska w kształcie otwartych książek, by w razie niebezpieczeństwa móc je odwrócić i ukryć głowę pod siedziskiem - kontynuuje. - Japończycy mają niesamowite podejście do życia: tragedia nas dotknęła, ale nie ma wczoraj, jest dzisiaj, a jutro przychodzi samo - przytacza Ostrowski.
Ręce do kija przymarzały
Główny cel to nie było jednak zwiedzanie, a treningi. - Wyjazd ten dał mi możliwość trenowania z niesamowitymi ludźmi, m.in. z wnukiem twórcy aikido. W Tokyo treningi zaczynały się już o 6.00 i trwały do 9.00, a następnie od 15.00 do 20.00. Niesamowite było miejsce, bo to główna siedziba aikido na świecie, i ludzie, z którymi pracowaliśmy - w jednym miejscu można było spotkać się z wszystkimi mistrzami - nie kryje ekscytacji raciborzanin. - Drugim miejscem treningów było stare, wiejskie dojo w Iwama, gdzie przede wszystkim trenowaliśmy z kijami, a to lubię najbardziej. Warunki były ciężkie, bo trenowaliśmy przy minusowej temperaturze i na boso, ręce do kija przymarzały - kończy swoją opowieść.
Joanna Jaśkowska
Więcej zdjęć z podróży Jacka Ostrowskiego do Japonii znajdziesz TUTAJ.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany